Mieszkanka kolonii Romany, Elżbieta Ponikiewska, ma nie lada kłopot. Wodociąg do jej posesji nie dociera, a w studni brakuje wody. Choć gmina dowozi ją raz na tydzień w wielkim pojemniku, nie jest to rozwiązanie problemu, a zwykła prowizorka. - Co będzie zimą, gdy woda zamarznie, czym wtedy napoję zwierzęta? – niepokoi się gospodyni.
POJEMNIK LUB TACZKA
W pobliżu miejscowości Romany pani Elżbieta Ponikiewska wraz z mężem prowadzi nieduże gospodarstwo. Wodociąg jeszcze tu nie dotarł, więc woda na domowe potrzeby i dla zwierzaków czerpana jest z przydomowej studni. Niestety, ta w tym roku prawie całkiem wyschła.
- Wyciągnę jedno wiadro i woda się kończy, a potrzebuję jej dużo więcej - skarży się gospodyni. Prowadzi hodowlę drobiu, z której dochody stanowią podstawę bytu rodziny. Mąż bowiem od lat przybywa na rencie chorobowej.