... tam Bieg Piastów zaliczę. Narciarstwo biegowe tak mnie zafascynowało, że każdej zimy, gdy spadł śnieg, dołączałam do grupy osób szusujących po bliższej i dalszej okolicy. Gdy powstały „Kręcioły”, to zimą nasze grono zamieniało rowery na deski. Pełno nas było w lasach i w parku przy ulicy Skłodowskiej.
Najbardziej zaciętą i zaangażowaną w biegi narciarką była Halinka Biziuk. Potrafiła do swojego samochodu wpakować narty i nas, by potem śmigać po lesie niczym strzała. Nie mogliśmy jej dogonić, ale wiadomo, uczestniczka prestiżowych biegów rządziła się swoimi prawami. Miała już na swoim koncie uczestnictwo w słynnym, odbywającym się w Jakuszycach Biegu Piastów. Nic więc dziwnego, że zawzięcie trenowała i na kolejny wyjazd o kondycję dbając przygotowywała. Towarzyszyłam jej w tych treningach i z tego tytułu miałyśmy wiele przygód. Otóż w poszukiwaniu odpowiednich terenów ćwiczebnych bywałyśmy i w lasach Leśnego Dworu, i w okolicach stadionu, ale najczęściej we wspomnianym parku koło Szkoły Podstawowej nr 3. Tylko był jeden problem - za każdym razem ktoś rozdeptał nam tor i zmuszał do poszukiwań innych, dziewiczych miejsc. I tak na początku 2003 r. pojechałyśmy na Wrzos. Początkowo szusowałyśmy po lesie, ale gdy zapadł zmrok Halinka przeniosła się na skute lodem jezioro Sasek Wielki. Obserwowałam jej poczynania, stojąc na brzegu, ale w pewnym momencie i ja znalazłam się na fantastycznym torze. Ależ to było niezapomniane szaleństwo, którego świadkiem był tylko księżyc. Każdego dnia po pracy pakowałyśmy się w samochód i na jezioro. Uczestniczka zawodów robiła 15 okrążeń, gdy tymczasem ja tylko 5.