Moje felietony bardzo rzadko są komentowane. Ten ostatni, na temat szczycieńskiego szpitala, doczekał się opinii jednego z czytelników. Ponieważ internetowy tekst zawiera sugestię odpowiedzi w następnym moim felietonie, chętnie spełnię tę prośbę i pozwolę sobie rozwinąć szpitalny temat na miarę mojej wiedzy. Ale najpierw zacytuję w całości tekst autora komentarza, który określił się, jako „taki sobie ze Szczytna”.
Pozytywne wrażenia to pan ma, panie Symonowicz, bo pana znają z pisania do „Kurka”, więc nie chcieli się „podkładać”. Ale jeżeli jest tak dobrze - to dlaczego szpital w Szczytnie ma tak fatalną opinię wśród mieszkańców? Może by pan na takie pytanie odpowiedział w następnym felietonie?
Był taki moment, że podobnie jak pan, zastanawiałem się, czy przypadkiem nie jestem uprzywilejowany z racji mojej pisaniny. Atoli nie odniosłem wrażenia, żeby ktokolwiek rozpoznał mnie, tym bardziej, że moje zdjęcie przy tytule felietonu zostało zrobione 12 lat temu. Mało dzisiaj przypominam tamtego faceta. Jeden tylko raz lekarz dyżurny, z którym na co dzień nie miałem do czynienia (przyszedł na noc), przeczytawszy moje nazwisko mruknął „aaa, gawędy z grzędy”. Ale zaraz poszedł sobie i tyle go widziałem.
W poprzednim felietonie napisałem, że sporo nasłuchałem się o tym, jakim to beznadziejnym szpitalem jest ten nasz szczycieński obiekt. Ano nasłuchałem się.