ŚWIĘTAJNO

Kandydaci na burmistrzów i wójtów w szczycieńskich gminach

Jan LISIEWSKI

Największa rywalizacja zapowiada się w gminie Świętajno. Tu do walki o fotel wójta przystąpi aż pięciu kandydatów. W tym gronie zabraknie dotychczasowego włodarza Jerzego Fabisiaka, który z większym zaangażowaniem ma się teraz zająć prowadzeniem własnego kilkusethektarowego gospodarstwa rolnego.

Z jego rekomendacjš przystąpi do wyborów Jan Lisiewski (44), inspektor ds. ochrony środowiska w Urzędzie Gminy w Świętajnie. Kandydat, mający też poparcie PSL-u, wymienia trzy powody, dla których zdecydował się stanąć do walki. Po pierwsze: całe swoje życie związany jest z gminą Świętajno, ma doskonałą orientację w jej problemach i wie, co nurtuje mieszkańców. Po drugie: ma umiejętność zażegnywania trudnych sytuacji, a po trzecie odpowiednie wykształcenie związane z ochroną środowiska zdobyte na UWM w Olsztynie.

Janusz PABICH

Janusz Pabich (36 lat) pracuje na stanowisku sekretarza w Nadleśnictwie Spychowo. Do jego obowiązków należy m.in. pisanie wniosków o dofinansowanie zadań z programu przywracania potencjału przyrodniczego zniszczonego katastrofą naturalną w Puszczy Piskiej. Czyni to zresztą z niezłym skutkiem.

- Nasza gmina na tle innych samorządów mocno kulała pod względem pozyskiwania środków z zewnątrz. Dlatego moje doświadczenie będzie w tym przypadku bardzo przydatne - mówi Janusz Pabich. Według niego należy odejść od metod rządzenia, jakie lansował Fabisiak. - Trzeba być blisko ludzi i ich spraw, a nie ograniczać się do sprawowania władzy zza biurka.

Jego kandydaturę popiera koalicja Lewica i Demokraci.

Irena JEMIELITA

Po raz drugi do walki o fotel wójta przystšpi Irena Jemielita (50), nauczycielka nauczania początkowego w Szkole Podstawowej w Świętajnie, startująca w barwach Samoobrony. Cztery lata temu przeszła do drugiej tury, w której przegrała z Fabisiakiem. Teraz liczy na jeszcze lepszy wynik.

- Chcę się sprawdzić i myślę, że dam radę - mówi. Jeśli wygra, będzie zabiegała przede wszystkim o większe środki z UE. Czy ma do tego odpowiednie przygotowanie?

- Dużo na ten temat czytałam i rozmawiałam, mam swoją koncepcję - zapewnia. Ta polegać będzie na zatrudnieniu dobrze opłacanego fachowca, który zajmie się skutecznym pozyskiwaniem funduszy unijnych.

Andrzej SAMEK

Andrzej Samek (55) dwanaście lat temu osiedlił się na stałe w Połomie koło Spychowa. Przyjechał tu z Warszawy, gdzie prowadził prywatny biznes. Podobał mu się sposób rządów sprawowanych przez odchodzącego wójta Fabisiaka. Gdyby ten został na stanowisku, nie zdecydowałby się na kandydowanie. Czym się kierował podejmując taką decyzję?

- Chciałbym, żeby wreszcie wójtem został ktoś ze Spychowa. Jest tu tyle spraw do zrobienia, szkoła nieskończona, puste pomieszczenia w przychodni - tłumaczy, zauważając jeszcze, że do tej pory władze gminy bardziej przychylnym okiem patrzyły na Świętajno, Piasutno czy Powałczyn.

Jeremiasz BRZOSTOWSKI

Jeremiasz Brzostowski (42) jest prezesem spółki zajmującej się archiwizowaniem dokumentów. Mieszka w Kolonii, cztery lata temu walka o fotel wójta zakończyła się jego porażką. Ma nadzieję, że teraz pójdzie mu lepiej. Jego zdaniem, gmina za słabo wykorzystuje istniejący w niej potencjał ludzki i za mało pozyskuje środków unijnych.

- W społeczeństwie tkwi ogromna energia. Należy połączyć działania samorzšdu, przedsiębiorców i społeczności lokalnej - głosi w swoim programie. Jeśli wygra, postawi na rozwój turystyki, rolnictwa i przemysłu drzewnego.

DŹWIERZUTY

>Czesław WIERZUK

Czesław Wierzuk (52) należy do krajowej czołówki, ale tylko pod względem okresu sprawowania rządów szefa gminy. Urzędem w Dźwierzutach kieruje nieprzerwanie od czasu stanu wojennego - 1982 r. W minionych czterech latach nie miał lekkiego życia. Ostro dała mu się we znaki opozycja, która do połowy kadencji miała większość w radzie. Wskutek udanych zabiegów, Wierzukowi udało się zjednać sobie kilku radnych, dzięki czemu zyskał w radzie przewagę jednego głosu.

Prawdziwym hitem jego programu wyborczego jest zapowiedź budowy krytego basenu przy miejscowym gimnazjum.

Od lat jest członkiem PSL i z rekomendacji tej partii przystąpi do wyborów.

Tadeusz FRĄCZEK

Podobnie jak cztery lata temu, rywalem Wierzuka będzie Tadeusz Frączek (59), który uległ mu wówczas po wyrównanej walce w drugiej turze. Jest emerytowanym pracownikiem szkoły policyjnej i wykładowcą na Wydziale Prawa i Administracji UWM w Olsztynie. Dlaczego ponownie staje do walki z Wierzukiem?

Do kandydowania usilnie namawiali go znajomi, którzy z przykrością obserwują stagnację i marazm panujący w gminie.

- Zależy mi na tym, by uzdrowić sytuację w gminie, bo władza, która długo trwa degeneruje się - tłumaczy.

Chcą oni zmian, skutecznego pozyskiwania środków unijnych zamiast nieustannego podnoszenia podatków lokalnych.

- Cztery lata temu niewiele mi brakowało do zwycięstwa, teraz zewsząd słyszę zapewnienia, że na pewno się uda - mówi Frączek, deklarując jednocześnie, że trzeciego razu już nie będzie.

Jest mieszkańcem Rańska, w walce wyborczej wspierać go będzie PiS.

Dariusz LEPCZAK

Dariusz Lepczak (36) jest przedsiębiorcą, właścicielem sieci sklepów spożywczo-przemysłowych, do tego jeszcze prowadzi firmę transportową. Problemy samorządu nie są mu obce, w minionej kadencji był radnym gminnym, a od ośmiu lat jest sołtysem Orżyn.

O rządach Wierzuka nie ma najlepszego zdania.

- Trzeba pracować przez cztery lata, a nie na trzy miesiące przed wyborami i działać na rzecz wszystkich mieszkańców, a nie tylko jednostek - podsumowuje.

- Wójt obiecuje budowę krytego basenu, a nasi strażacy mają dziurawe węże - nie kryje irytacji z powodu propagandowych obietnic Wierzuka.

Za jedno z głównych zadań, w przypadku zwycięstwa, postawi sobie działania zmierzające do zatrzymania rosnącej tendencji opuszczania gminy przez młodych ludzi.

- Wszyscy uciekają, bo u nas nie dzieje się nic, dosłownie nic - zauważa gorzko Lepczak. - A przecież nie jesteśmy złą gminą, mamy niesamowite walory. Nie potrafimy ich jednak wykorzystać.

Jedną z głównych przyczyn tego jest niepozyskiwanie środków unijnych.

- Omijają one naszą gminę, bo kadra jest nieprzeszkolona i nikt nie umie dobrze wypełniać wniosków - ubolewa Lepczak.

JEDWABNO

Włodzimierz BUDNY

Włodzimierz Budny (53) jest wójtem gminy Jedwabno od 10 lat, wcześniej pełnił w urzędzie funkcję inspektora budownictwa.

Wskaźniki inwestycyjne gminy w ostatnim okresie nie były rewelacyjne.

- Nasze wnioski o dofinansowanie nie miały szczęścia - tłumaczy wójt. Zwraca jednak uwagę, że gminie udało się spłacić wszystkie długi i jest ona w dobrej sytuacji startowej do pozyskiwania środków unijnych, które obfitym strumieniem mają płynąć do naszego regionu w latach 2007-13. - Są już przygotowane projekty spełniające wszelkie wymogi formalne na inwestycje wartości 21 mln zł.

Którego z dwójki rywali bardziej się obawia?

- Moim największym rywalem jest nasz ksiądz proboszcz. Nie da się słuchać tego, co na mój temat wygaduje w kościele, a wszelkie moje interwencje, jak ostatnia u nowego metropolity biskupa Zięby nie odnoszą żadnego skutku - żali się wójt. Ma jednak nadzieję, że społeczeństwo doceni jego dokonania w minionej kadencji i ponownie obdarzy zaufaniem.

Andrzej KABAŁA

Budnemu ponownie przyjdzie się zmierzyć z Andrzejem Kabałą (59). Kierowanie gminą nie jest mu obce. Sprawował w niej rządy w latach 1984-1996, najpierw jako naczelnik, potem - wójt. Później wrócił do pracy w leśnictwie, ale tylko na dwa miesiące. Przez kolejne trzy lata kierował Związkiem Gmin Mazurskich "Jurand", a przez następne cztery był sekretarzem w szczycieńskim starostwie. Od 2003 r. jest na rencie.

Próbował wrócić na urząd wójta cztery lata temu, ale wyraźnie przegrał z Budnym.

- Dlatego, że jako pracownik starostwa nie mogłem prowadzić kampanii wyborczej - wspomina Kabała. Teraz jest inaczej.

- Prowadzę aktywną kampanię, bo chcę, żeby w gminie zaczęło się coś dziać - deklaruje. Bardzo krytycznie ocenia postawę gminnych radnych. Zarzuca im zaniechanie działań w dziedzinie ochrony środowiska, budownictwa socjalnego i inwestycji oświatowych.

- Nasza rada nie rozlicza wójta z niczego, wszyscy rączki podnoszą i klaszczą.

Zdaniem Kabały gmina Jedwabno jest najsłabszą pod względem dynamiki rozwoju w powiecie.

Grzegorz RUSINOWSKI

Trzeci kandydat na wójta, Grzegorz Rusinowski (52) też ma bardzo negatwne zdanie o pracy radnych. Uważa, że w dużej mierze są oni sprawcami panującego w gminie marazmu. Gdy zostanie wójtem, postawi zdecydowanie na pozyskiwanie środków unijnych. Przyznaje, że nie ma w tej dziedzinie żadnego doświadczenia, ale, jak zaznacza, od tego są fachowcy, których on ścišgnie do Jedwabna. Ważnym zadaniem będzie także pobudzenie do większej aktywności lokalnej społeczności.

- Pan Budny to zbyt zachowawczy facet, za mało przebojowy. Tu trzeba być odważnym - zauważa.

Co sądzi o drugim rywalu, Andrzeju Kabale?

- On już był - podsumowuje krótko.

Rusinowski, z wykształcenia farmaceuta, jest kierownikiem jednej z aptek w Szczytnie. Mieszka w Jedwabnie.

GMINA SZCZYTNO

Sławomir WOJCIECHOWSKI

Wójt Sławomir Wojciechowski (45) przystąpi do wyborów z niezłym dorobkiem. Jego urząd skutecznie potrafił sięgać w minionej kadencji po środki unijne (7,7 mln zł). Pod tym względem wśród gmin wiejskich zajmuje w województwie drugie miejsce. Lepsza o 200 tys. zł jest tylko gmina Iława.

Wojciechowski ponownie ubiega się o najwyższy urząd w gminie, bo chce kontynuować wysokie tempo jej rozwoju i nieść pomoc mieszkańcom.

Cztery lata wcześniej wygrał już w pierwszej turze. Czy teraz też o sukces będzie łatwo?

- Nie wolno lekceważyć żadnego rywala, tym bardziej, jeśli jest nim kobieta - odpowiada. Określa siebie jako osobę stąpającą twardo po ziemi. Przestrzega wyborców, aby ostrożnie podchodzili do padających na prawo i lewo przedwyborczych obietnic.

Za przykład podaje huraoptymistyczny program Czesława Wierzuka.

- To nic innego, jak zwykłe omamianie ludzi. Przykre, że tak można się bawić społeczeństwem - komentuje Wojciechowski.

Janina SIEPETOWSKA

W walce o utrzymanie stanowiska Wojciechowskiemu przyjdzie się zmierzyć z Janiną Siepetowską (46), obecnie pozostającą bez pracy. Gdy Wojciechowski obejmował swój urząd pięć lat temu, ona żegnała się tam z pracą, na skutek likwidacji stanowiska, które wówczas zajmowała. W Urzędzie Gminy spędziła 20 lat, zaczynając od sekretarki poprzez inspektora, dochodząc do kierownika referatu.

Ma żal do Wojciechowskiego, że nie anulował, chociaż mógł, decyzji swego poprzednika i nie zatrzymał jej w urzędzie. Cztery lata temu przegrała z nim wybory na wójta.

- Z wyniku byłam zadowolona, bo zebrałam więcej głosów od pozostałych rywali, w tym m.in. byłych wójtów Kołodziejczaka i Mielczarka - wspomina Siepetowska. Wystartuje w barwach "'Forum Samorządowego". W swojej ulotce wyborczej przedstawia otaczającą nas rzeczywistość w czarnych barwach. "Jesteśmy już zmęczeni niemocą urzędników. Jesteśmy zmęczeni biedą, bezrobociem i upijającymi się z braku przyszłości naszymi mężami i synami". Zapewnia jednak, że w przypadku zwycięstwa upora się z tymi problemami.

"Ja umiem i chcę to zrobić" - zapewnia wyborców.

ROZOGI

Józef ZAPERT

Po Czesławie Wierzuku Józef Zapert (49) jest najdłużej sprawującym urząd wójta w powiecie szczycieńskim. Trwa na stanowisku nieprzerwanie od roku 1990, czyli początku istnienia samorządu. Wcześniej pracował w gminnym zespole ekonomiczno-administracyjnym szkół. Obok Szczytna i Wielbarka, Rozogi należały w minionej kadencji do najprężniej rozwijających się gmin. Józef Zapert ma więc powody do satysfakcji. Zapowiada, że jeśli wygra, będzie kontynuował budowę kanalizacji, gminnych dróg oraz inwestował w tereny rekreacyjne.

Podobnie jak Wojciechowski i Budny, poprzednie wybory wygrał już w pierwszej turze. Komfort sprawowania władzy ułatwiała mu obecność w 15-osobowej radzie aż 13 radnych z jego komitetu wyborczego.

Wiesława KĄKOL

Wiesława Kąkol (51) chce zrewanżować się wójtowi Zapertowi za porażkę sprzed czterech lat. Przystępuje do wyborów, bo uważa, że zbyt słabą pomoc urząd świadczy rolnikom z terenu gminy.

- Za mało jest informacji o programach pomocowych służących dostosowaniu gospodarstw do norm unijnych - zauważa kandydatka na wójta. Należałoby też, jej zdaniem, poprawić stan gminnych dróg tak, by usprawnić odbiór mleka od poszczególnych rolników. Zapowiada, że poczyni starania, aby przywrócić do życia zlikwidowane niedawno szkoły w Orzeszkach i Spalinach Wielkich.

W wyborach wystartuje z rekomendacją PiS-u. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem własnego gospodarstwa rolnego, dodatkowo współpracuje z Fundacją Wspomagania Wsi, na zlecenie której zajmuje się realizacją programu mikropożyczek dla osób prowadzących działalność gospodarczą.

WIELBARK

Grzegorz ZAPADKA

W najbardziej komfortowej sytuacji spośród wszystkich szefów samorządów w powiecie szczycieńskim znalazł się Grzegorz Zapadka. Wójt Wielbarka przystąpi do wyborów nie mając żadnego rywala.

- Do końca nie wiem, czy to dobrze, czy źle - zastanawia się. Dlaczego zabrakło mu konkurentów?

- Jako samorząd odnieśliśmy w minionej kadencji niezaprzeczalne sukcesy - odpowiada. Za najważniejszy uważa utworzenie wielu nowych miejsc pracy, dzięki zakładom powstałym w Kołodziejowym Grśdzie (40 miejsc), Wesołówku (kilkanaście) i Wielbarku (30). Inwestycja firmy Ikea w stolicy gminy jest rozwojowa, w przyszłości ma znaleźć tu pracę nawet kilkaset osób.

Dobiega końca także budowa hali sportowej w Wielbarku. W powodzenie tej inwestycji wielu mieszkańców nie wierzyło.

- Poprawiła się również nasza infrastruktura, a co za tym idzie sam wygląd Wielbarka. Zauważam nawet, że ludzie są sobie życzliwsi - cieszy się Zapadka. Aby ponownie zostać wójtem, musi uzyskać głosy poparcia od większości biorących udział w wyborach mieszkańców gminy. W przeciwnym razie, o tym, kto zostanie wójtem Wielbarka zadecyduje nowo wyłoniona Rada Gminy.

PASYM

Lucyna KOBYLIŃSKA

Dotychczasowa burmistrz Pasymia Lucyna Kobylińska (50) w walce o reelekcję będzie miała trudne zadanie. Przyjdzie jej się bowiem zmierzyć z dwoma rywalami dobrze obeznanymi z problemami samorządu, aktywnie uczestniczącymi w życiu gminy.

Jednym z nich jest jej najbliższy współpracownik - sekretarz gminy. Jak przyjęła tę wiadomość?

- Ze smutkiem - zdradza, ale więcej na ten temat nie chce mówić. Zdecydowanie chętniej wypowiada się o drugim rywalu, Bernardzie Miusie.

- Od początku bieżącego roku jest na zwolnieniu lekarskim i korzysta ze świadczeń rehabilitacyjnych. Mimo to wykazuje się niebywałym zdrowiem, chodzi od domu do domu i prowadzi kampanię wyborczą - wytyka swojemu kontrkandydatowi Kobylińska.

Z minionej kadencji jest zadowolona, chociaż ocenia ją jako trudną.

- Zaczynaliśmy z potężnym zadłużeniem stanowiącym 80% naszych dochodów - przypomina, podkreślając, że na koniec kadencji udało się go zbić o połowę. - Tak naprawdę zaczęłam pracę od 2005 roku, bo do tego czasu z powodu długu byliśmy ubezwłasnowolnieni, nie mogąc występować o środki unijne.

W przypadku zwycięstwa zapowiada bardziej zdecydowane działanie na rzecz ich pozyskiwania. Za priorytetowe zadania uważa budowę stacji uzdatniania wody, wodociągów i kanalizacji oraz dróg i chodników.

Kazimierz OLESZKIEWICZ

Kazimierz Oleszkiewicz (58) jest dobrze znany na lokalnej scenie politycznej. Był zastępcą naczelnika i wiceburmistrzem Szczytna, a następnie wicestarostą. Obecnie jest drugą osobą w Urzędzie Gminy Pasym, zajmując stanowisko sekretarza.

Dlaczego zdecydował się na start w wyborach?

- Ponieważ mam do zaoferowania nie mniej niż pozostali kandydaci, a doświadczenie mam większe - tłumaczy dyplomatycznie. Odmawia jednak odpowiedzi na pytanie, czy jego decyzja nie oznacza braku zaufania do obecnej burmistrz.

- Wciąż jestem jej podwładnym - ucina wszelkie dywagacje.

Na czym się skupi, gdy zostanie burmistrzem?

- Generalnie na sprawach komunalnych, no i oczywiście inwestycjach wodociągowych i kanalizacyjnych - mówi kandydat na burmistrza startujący w barwach Forum Samorządowego.

Bernard MIUS

Bernard Mius (54) wiceprzewodniczący Rady Miejskiej minionej kadencji należał do najgorętszych krytyków polityki prowadzonej przez burmistrz Kobylińską.

- Za dużo było obietnic, a za mało czynów - ocenia jej rządy. Największy mankament gminy to brak środków z Unii Europejskiej. Dlatego w przypadku zwycięstwa za priorytet postawi sobie usilne zabiegi o jak największe pieniądze z kasy unijnej. Deklaruje też, że w przypadku podejmowania ważnych dla społeczeństwa uchwał będzie je najpierw konsultował bezpośrednio z mieszkańcami.

Na uwagi burmistrz Kobylińskiej o jego stanie zdrowia odpowiada, że prowadzona rehabilitacja właśnie dobiega końca i lada dzień wraca do pracy w ZGKiM.

Andrzej Olszewski

2006.11.08