W ubiegłym tygodniu w jeziorze Świętajno utonął młody mężczyzna. Do podobnych wypadków w rejonie najbardziej obleganej latem plaży w powiecie dochodzi niemal co roku. Czy tych tragedii można by uniknąć? Zdaniem wielu osób tak, gdyby bezpieczeństwa kąpiących strzegł tu ratownik. Kierownictwo ośrodka „Rusałka”, do którego należy ta płatna plaża, takiej potrzeby nie widzi, tłumacząc, że zgodnie z przepisami jest to kąpielisko niestrzeżone, a kąpielowicze korzystają z niego na własną odpowiedzialność.
CZY MUSIAŁO DOJŚĆ DO TRAGEDII?
W poniedziałek 5 sierpnia około godziny 18.00 w jeziorze Świętajno w Warchałach utonął 21-letni mieszkaniec powiatu ciechanowskiego. Wraz kolegami, z którymi wcześniej miał spożywać alkohol, pływał wypożyczonym rowerem wodnym w odległości około 20 – 30 metrów od brzegu. Ponieważ jako jedyny z nich nie umiał pływać, założył kapok. Zdjął go jednak, bo w pewnej chwili zapragnął pokierować rowerem. Wtedy poślizgnął się i wpadł do wody. Koledzy pospieszyli mu z pomocą, ale nie zdołali uratować 21-latka. Tragedia rozegrała się w pobliżu najbardziej obleganej w powiecie plaży. W niedawne, bardzo upalne dni, przeżywała ona prawdziwe oblężenie. Wypoczywało tu kilka tysięcy turystów. Tymczasem, choć wstęp na plażę należącą do ośrodka wypoczynkowego „Rusałka” kosztuje osobę dorosłą 4 zł, to nie ma na niej ratownika. Dlaczego?