Trwa karnawał. Po łacinie „carne vale” oznacza „żegnaj mięso”. Czyli karnawał jest pożegnaniem mięsa przed wielkim postem. Zgodnie z tradycją, należy podczas karnawału jeść dużo, niejako na zapas, a także tańczyć. Przed wiekami uważano, że karnawałowe pląsanie ma wpływ na urodzaj.
Im wyższe w tańcu podskoki, tym wyżej będzie rodziło zboże. W europejskich krajach, na wsiach, urządzano tradycyjne tańce wokół ogniska. Z podskokami. Pośród wielu karnawałowych obyczajów praktykowano także wszelkiego rodzaju przebieranki. Pierwotnie miały one na celu ukrycie się przed złem. W myśl zasady, że jeśli nie zostanę rozpoznany, to w nadchodzącym wiosenno - letnim sezonie żadne zło mnie nie dopadnie. I tak z czasem owe zapustowe obyczaje stały się pierwowzorem współczesnych karnawałowych balów, pośród których na szczególną uwagę zasługują bale przebierańców, czyli maskarady, niegdyś zwane redutami.
Wielkim rozgłosem cieszyły się reduty za czasów panowania Jana III Sobieskiego (1674-1696). Odbywały się w pałacu w Wilanowie z udziałem rodziny króla. Były to bardzo elitarne bale przebierańców, przeznaczone tylko dla najwyższych warstw społecznych. Za czasów panowania Augusta Mocnego (po roku 1697) reduty nie tylko nie straciły na popularności, ale stały się bardziej powszechne, ponieważ w organizowanych balach mógł wziąć udział każdy obywatel, bez względu na pochodzenie, jeśli tylko stać go było na stosunkowo dużą opłatę. Pisano wówczas, że na takich maskowych balach „hrabina flirtuje z szewcem, a książę obłapia w tańcu praczkę”.
Tradycyjne, maskaradowe imprezy straciły na popularności w połowie XIX wieku.