Największy majątek ma Henryk Żuchowski, a największe długi - Henryk Wilga. Takie dane można uzyskać wertując zeznania majątkowe, które wszyscy ważni w samorządach muszą teraz składać. Zeznania są jawne i każdy, kto chce, może sobie je wertować.

Kasa władzy

Kto się ujawnia i z czym?

Każdy, kto ma do czynienia z publicznym groszem. Zeznanie musi więc złożyć wójt, burmistrz, zastępca, sekretarz, skarbnik, każdy kierownik jednostki organizacyjnej gminy i członek zarządu gminnej spółki, a także każdy urzędnik, który wydaje decyzje administracyjne w imieniu wójta czy burmistrza.

Dotychczas obowiązek składania oświadczeń majątkowych spoczywał jedynie na radnych, ale tylko na początku kadencji, no i były one całkowicie tajne.

Wszyscy zobowiązani do ujawnienia informacji muszą wycenić i wskazać majątek swój i wspólny z małżonkiem, dochody uzyskane w 2002 roku i ich źródło, wymienić samochody, jeśli ich wartość przekracza 10 tys. zł, a także poinformować o zadłużeniach. I tak już ma być co roku: radni i urzędnicy "rozliczają się" do końca kwietnia, a ostatni raz - na dwa miesiące przed upływem kadencji.

Do zeznania dołączony jest PIT za rok poprzedni oraz, przynajmniej przy tegorocznych oświadczeniach, informacja o sposobie i terminie zaprzestania prowadzenia działalności gospodarczej z wykorzystaniem majątku gminy. Wójt czy burmistrz w ogóle takiej działalności prowadzić nie może, niezależnie od tego z czyjego majątku korzysta.

Są też i sankcje dla tych, którzy stanu posiadania ujawnić nie chcą: radni tracą dietę, urzędnicy - wynagrodzenie, a w konsekwencji - także pracę.

Z grona szczycieńskich radnych wyłamał się jedynie Tadeusz Tomaszewski. Nie złożył zeznania majątkowego i stracił dietę. "Wyłączył" się tym samym z pobieżnego rankingu, który przedstawiamy dalej.

Radni mają się nieźle

Najbardziej majętnym wśród radnych jest były burmistrz Henryk Żuchowski. Posiadane przez niego budynki (domy, domki, warsztaty i mieszkanie) i działki (co prawda - stanowią współwłasność małżeńską) mają wartość około 600 tysięcy złotych. Do tego trzeba dołożyć wartość dwóch samochodów (mercedesa i vw polo), czyli 46 tys. zł. Najwięcej też były burmistrz w ubiegłym roku zarobił.

Tylko urzędowa pensja przyniosła mu 126 582 zł, a za bycie członkiem Rady Nadzorczej portów lotniczych "zgarnął" 28 853,15 zł. Na tym tle pozostałe dochody: dieta radnego - 1216 zł i coś, co w zeznaniu występuje pod hasłem "Urząd Statystyczny" - 2700 zł, to już drobiazgi. Także zasobności kont można radnemu Żuchowskiemu pozazdrościć: 130 tysięcy złotych i 3 tysiące euro zapewnia mu poczucie bezpiecznej egzystencji na długo.

Największym powodzeniem wśród radnych cieszy się posiadanie lokaty bankowej w wysokości 40 000 zł. Tyle mają radni Ignatowski, Kosakowski, Cimoszyński i Kasprzak, przy czym ten ostatni uskładał jeszcze "drobne" 6 tysięcy $ i tysiąc euro. Zresztą, po Żuchowskim, wykazuje największe dochody roczne - ponad 90 tysięcy złotych. Co prawda, nieco przewyższa go pod tym względem Ewa Czerw, ale tylko wtedy, gdy do jej dochodów (59,75 tys. zł) doliczy się jeszcze emeryturę małżonka (36,45 tys. zł). Dochód małżonka bowiem, radna Czerw, jako jedna z nielicznych zresztą, wykazała osobno.

Ustalony ranking nie musi być rzetelny, bowiem nie wszyscy dokładnie i szczegółowo oświadczenia wypełnili. Posiadaniem sporej liczby nieruchomości może się też pochwalić radny Henryk Wilga: dom o powierzchni 400 m2 i mieszkanie spółdzielcze, a nawet gospodarstwo rolne o powierzchni 56 ha oraz działka rekreacyjna. Tylko tę ostatnią radny wycenił - 5 tys. zł. Radny Wilga przyznał się do dochodu, czerpanego z gospodarstwa rolnego, w wysokości 3 tysiące złotych, ale wartości pozostałych nieruchomości w oświadczenie majątkowe nie wpisał. Dodać trzeba, że w żadne oświadczenie, bo radny Wilga ma też swoje majątkowe dossier w powiecie, gdzie występuje w charakterze kierownika jednostki, podobnie zresztą ma się sprawa z radnym Cimoszyńskim. Oba oświadczenia Wilgi zgadzają się mniej więcej. Drobne różnice, jakie występują, dotyczą m.in. wysokości rat, jakie radny musi miesięcznie uiszczać różnym bankom. I pod tym względem jest Henryk Wilga nie do pokonania: zarówno jeśli chodzi o liczbę zaciągniętych kredytów, jak i ich wysokość. W sumie ma do spłacenia 227 tysięcy, z czego 100 tys. to zapłata za gospodarstwo rolne, a resztę pochłonęła budowa domu. Jest też Henryk Wilga, według majątkowych zeznań, jedynym miejskim radnym, który jeździ... traktorem, ursusem zresztą.

Pozostali miejscy radni mają przeciętne dochody, przeciętne domy (czasem dopiero w budowie) lub przeciętne mieszkania. Niektórzy, choć nie wszyscy, jeżdżą samochodami o przeciętnej wartości i klasie. Jednym słowem - nic szczególnego. No może poza radną Zofią Żarnoch, która już czwartą kadencję żyje tylko z... diety.

Urzędnicy też przeciętni

Burmistrz Paweł Bielinowicz na bankowych kontach zgromadził 26 tysięcy, dysponuje też papierami wartościowymi wartości 22 tys. zł. Ma własny dom wartości 150 tys. zł, a z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej (zaprzestał - jak wynika z oświadczenia - z dniem 20 listopada ubr.) uzyskał dochód na poziomie 10 545,59 zł. Miał też inne dochody z wynagrodzenia w wysokości 7421,14 zł oraz dietę radnego wojewódzkiego, czyli dalsze 16 252 zł. Jeździ kilkuletnią nexią, a kredyt na poziomie 12 tysięcy złotych - jedynie żyrował.

Nie rzuca na kolana stan posiadania wiceburmistrz Danuty Górskiej. Gotówka "w skarpecie" to 12 tysięcy, mieszkanie spółdzielcze i 10-arowa działka rekreacyjna wartości 2500 zł - to wszystko. Ubiegłoroczny jej dochód (z podkreśleniem - brutto) wyniósł niecałe 37 tysięcy złotych.

Najskromniejsze w treści zeznanie złożyła skarbnik miasta Hanna Żylińska. Wiadomo jedynie, że ma dom wartości 54 tysięcy - spadek po ojcu. O dochodach ani słowa, może dlatego, że w stosownej rubryce stoi napisane "inne dochody", a żadnych innych poza wynagrodzeniem nie miała (?). Podobnie nie rozpisała się sekretarz miasta Elżbieta Burlińska - ma dom, domek letniskowy i audi z 1983 r. Ani słowa o wartościach, wielkościach i pieniądzach.

Więcej pieniędzy od swego przełożonego zgromadziło kilku urzędników. Janusz Woźniak na przykład, przed reorganizacją Urzędu naczelnik wydziału inwestycji, ma na koncie 55 600 zł. Mieszkanie, wartości 80 000 zł wynajmuje, ale ma też działkę rolną o powierzchni prawie 3 ha, z budynkami oraz garaże. Zgromadził także 498 sztuk akcji spółki PKN Orlen (ich wartości nie podaje). Wysokości swego wynagrodzenia naczelnik też nie podał, wiadomo jedynie, że miał zysk z umów-zleceń - 9421 zł. Co prawda, jak oświadcza, prowadzi działalność gospodarczą w zakresie projektowania i nadzoru budowlanego, ale... bez dochodu.

Także Wiesław Siurnicki, dyrektor miejskiego centrum sportu, ma konto złotówkowe zasobne - 30 tys. zł, i walutowe - mizerne - 59 euro. Posiada też obligacje za 6 tys. zł, mieszkanie własnościowe, działkę rolną i garaż - wszystko razem warte 80 tys. zł.

Pozostali naczelnicy i kierownicy jednostek nie wyróżniają się większej wartości majątkiem.

* * *

Kopie oświadczeń majątkowych zostały przekazane do weryfikacji Urzędowi Skarbowemu. Swoistym "sędzią" jest burmistrz - w stosunku do oświadczeń urzędniczych bądź przewodnicząca Rady Miejskiej - wobec radnych. Powinni oni dokonać analizy oświadczeń, ale nie bardzo wiadomo jak, a nade wszystko - po co, bo ustawa nie określa, jakie należy podjąć działania w efekcie tej analizy. Trudno ją zresztą przeprowadzić, skoro każdy radny i urzędnik wypełnia oświadczeniowe rubryki według własnej interpretacji, a ta jest bardzo różnorodna. To kolejny polski eksperyment, mocno niedopracowany.

Halina Bielawska

2003.05.21