Nadeszła kolejna rocznica mordu na polskich oficerach. Tegoroczne obchody już wywołały kontrowersje w świecie polityki. Wszyscy zastanawiają się, jaki będą miały przebieg i jakie słowa padną z ust poszczególnych polityków polskich i rosyjskich. Dopiero gdzieś w tle tego całego zamieszania zwraca się uwagę na tragedię oficerów i ich rodzin.

Katyń

Problem

Szczerze mówiąc miałem problem z napisaniem tego artykułu. Jak tu zrobić, żeby było o Katyniu i o Mazurach? Jednak można. Na pewno w naszym regionie jest wiele rodzin, których krewni znaleźli się w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku a następnie zostali zamordowani i wrzuceni do masowych grobów w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Sięgnąłem do losów mojej rodziny. W Charkowie zginął kuzyn mego dziadka. We wrześniu 1939 roku walczył w jednostce mającej w swej nazwie określenie „Mazurski”. Swój szlak bojowy rozpoczął 1 września od bitwy pod Mławą a zakończył gdzieś na wschodzie dawnej Polski. Tak spod niemieckiej granicy trafił do dołów śmierci w Charkowie.

Mazurskie Bataliony

Obok zwykłych polskich jednostek wojskowych w kampanii wrześniowej brały udział także jednostki obrony narodowej w postaci Batalionów Obrony Narodowej, złożonych z rezerwistów z danego terenu. Dwa Bataliony Obrony Narodowej nazywano Mazurskimi. I Mazurski Batalion składał się z rezerwistów z obszaru powiatu działdowskiego i dlatego nazywano go też Działdowskim. Przydzielono go do Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, dowodzonej przez generała Władysława Andersa. II Mazurski Batalion składał się z rezerwistów z obszaru powiatu mławskiego i nazywano go stąd Mławskim. Przydzielono go do 20. Dywizji Piechoty, która odegrała kluczową rolę w bitwie pod Mławą. W Batalionie służyło 4 oficerów służby stałej lub kontraktowej, 15 oficerów rezerwy, 9 podoficerów zawodowych lub kontraktowych, 129 podoficerów rezerwy i 545 szeregowców rezerwy. Na jego uzbrojeniu znajdowało się między innymi 40 pistoletów, 306 karabinów, 324 karabinki, 9 erkaemów i 6 cekaemów, 1 moździerz, 4 motocykle i 50 rowerów.

Podporucznik rezerwy

Jednym z oficerów w II Mazurskim Batalionie Obrony Narodowej był podporucznik rezerwy Lucjan Gorząch, syn Szczepana i Apolonii z Włodarczyków, urodzony 11 stycznia 1913 roku w Żarnowie koło Gruduska, powiat Ciechanów. Po ukończeniu gimnazjum studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował w Sądzie Rejonowym w Mławie. Mieszkał w Mławie – Wólce. Rezerwistą był od 1935 roku.

Bitwa pod Mławą

W pierwszych dniach bitwy pod Mławą, w trakcie której 20. Dywizja Piechoty uzyskała pośród Niemców miano „Żelaznej Dywizji”, podporucznik Lucjan Gorząch był adiutantem Batalionu. W trakcie odwrotu spod Mławy w dniu 4 września, wskutek nalotu niemieckiego lotnictwa, został w miejscowości Kowalewko, niedaleko wsi, w której mieszkali mój dziadek i jego rodzice, ranny w rękę. Tego dnia II Mazurski Batalion poniósł ciężkie straty. Spowodowało to zmiany na stanowiskach dowódczych. Podporucznik Gorząch, mimo odniesionej rany, został dowódcą plutonu ciężkich karabinów maszynowych. Od tego momentu nie wiadomo nic o jego dalszym szlaku bojowym. II Mazurski Batalion swoją walkę zakończył w Warszawie, której bronił do kapitulacji. Jak to się zatem stało, że podporucznik Lucjan Gorząch trafił do radzieckiej niewoli? Nie wiadomo. Może wskutek wojennego zamieszania znalazł się szeregach podległych lewemu sąsiadowi II Batalionu, czyli Nowogródzkiej Brygadzie Kawalerii generała Andersa, której szlak bojowy we wrześniu 1939 roku wiódł spod Działdowa aż na Kresy? Sam generał Anders wylądował w więzieniu w Moskwie a większość podległych mu oficerów, łącznie z jego szefem sztabu, znalazła się w obozie w Starobielsku a potem w dołach

Charkowa.

Starobielsk

Podporucznik Lucjan Gorząch także znalazł się w Starobielsku. Wszystkim jeńcom założono teczki osobowe, które zostały zniszczone po ich wymordowaniu. Głównym budynkiem obozu była dawna cerkiew, gdzie znajdowały się piętrowe legowiska aż po sam sufit. Jeńcy próbowali organizować swoje życie w obozie poprzez różnego rodzaju formy wzajemnej pomocy czy też obchodzenie świąt. Władze sowieckie ze Stalinem na czele uznały jeńców Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska za „zatwardziałych, nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej” i 5 marca 1940 roku zadecydowały o rozpatrzeniu ich sprawy „w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelania”.

Mord

Pierwszych 195 jeńców wysłano ze Starobielska na egzekucję do komendy NKWD w Charkowie w dniu 5 kwietnia 1940 roku. Następnie przez cały miesiąc, niemal codziennie, wysyłano transporty liczące do 260 jeńców. Po przyjeździe koleją do Charkowa przewożono ich czarnym autobusami z dworca do więzienia NKWD przy ulicy Dzierżyńskiego. Zabierano im walizki, płaszcze i pasy. Egzekucji dokonywano nocami w piwnicach więzienia. Skrępowanych sznurkiem jeńców rozstrzeliwano pojedynczo, w celi pozbawionej okien. Strzelano z Nagantów z przystawienia lub bezpośredniego pobliża. Oryginalnym sposobem mordowania stosowanym w Charkowie był strzał z przyłożenia nie w głowę jeńca, lecz w kark, na wysokości trzech pierwszych kręgów szyjnych, co powodowało przerwanie rdzenia kręgowego. Oszczędzało to pracy przy sprzątaniu krwi, gdyż ta metoda zabijania powodowała niewielkie krwawienie. Ciała zamordowanych ładowano na dwie półtoratonowe ciężarówki GAZ. Po północy wywoziły one zwłoki do lasu, po około 25 ciał za każdym kursem, gdzie zrzucano je do wcześniej wykopanych dołów. W chwili śmierci podporucznik Lucjan Gorząch miał zaledwie 27 lat. 26 października 1940 roku kierujący NKWD Ławrientij Beria nagrodził 120 funkcjonariuszy NKWD bezpośrednio zaangażowanych w mordowanie polskich jeńców za „skuteczne wypełnienie zadań specjalnych”. Przez 50 lat miejsce pogrzebania oficerów ze Starobielska pozostawało nieznane.

Ekshumacje

Wiosną 1990 roku pojawiły się sygnały, że zamordowanych polskich oficerów ze Starobielska NKWD zasypało w lesie pod Charkowem. W 1991 roku oraz w latach 1994 – 1996 w tym miejscu przeprowadzono prace ekshumacyjne, w których brał udział między innymi antropolog z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie prof. dr hab. Bronisław Młodziejowski. Łącznie odkryto i zbadano 15 masowych grobów polskich oficerów. Największy miał powierzchnię 4,2 metra na 14 metrów i zawierał 1025 zwłok. Dwa kolejne groby miały razem 167 zwłok a pozostałe liczyły: 80, 673, 718, 329, 130, 35, 90, 303, 390, 70, 244, 48. Razem 4302 osoby, w tym 1 kobieta. W grobach znaleziono listy od rodzin, banknoty rublowe, fragmenty gazet, odznaki wojskowe, medale, nieśmiertelniki, pamiątki, łańcuszki, zegarki, pierścionki, obrączki, sygnety, szachy, warcaby, papierośnice, fragmenty mundurów, buty.

Dęby Pamięci

17 czerwca 2000 roku w Charkowie oficjalnie otwarto cmentarz pomordowanych oficerów. W ostatnim czasie trwa akcja sadzenia Dębów Pamięci. Zasada jest prosta: każdy zamordowany oficer ma zostać upamiętniony jednym Dębem Pamięci. Akcja Katolicka przy Parafii Świętego Jana Kantego w Mławie – Wólce uhonorowała już podporucznika Lucjana Gorzącha, pośmiertnie mianowanego przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego porucznikiem, Dębem Pamięci. Rosnące w Mławie młode drzewko posiada certyfikat o numerze 001621/00515/WE/2009 i stanowi jeden z wielu dowodów naszej pamięci o pomordowanych oficerach z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska.

Sławomir Ambroziak

Wykorzystane źródła: Księga Cmentarna Charków, red. J. Tucholski, W. K. Roman, Warszawa 2003, R. Juszkiewicz, Bitwa pod Mławą 1939, Warszawa 1987.