Burmistrz Krzysztof Mańkowski miał zastraszać będących w opozycji do niego radnych, grożąc jednemu z nich prokuraturą i uzależniając swoje zeznania od jego głosowań nad proponowanymi przez siebie projektami uchwał. Takie rewelacje na sesji absolutoryjnej ujawnił radny Zbigniew Orzoł. W odpowiedzi włodarz zagroził, że ujawni treść tajemniczej „kartki”, z którą przyszli do niego na początku kadencji przedstawiciele klubu „Wszystko dla Szczytna – PSL”. - Niech pan burmistrz pokaże tę kartkę dziś – zachęcał Mańkowskiego przewodniczący rady Tomasz Łachacz.
WYBÓR MIĘDZY DŻUMĄ A CHOLERĄ
Choć sesje Rady Miejskiej w Szczytnie od kilku już lat przebiegają w napiętej atmosferze spowodowanej konfliktem między burmistrzem a mającym większość klubem radnych „Wszystko dla Szczytna – PSL”, to tego, co wydarzyło się podczas ostatniego posiedzenia pewnie nikt się nie spodziewał. Podczas burzliwej dyskusji nad udzieleniem włodarzowi wotum zaufania, głos zabrał radny Zbigniew Orzoł. Przybliżał on uczestnikom obrad kulisy zawiązania i rozpadu koalicji pomiędzy klubem „Wszystko dla Szczytna – PSL” a popierającym Mańkowskiego ugrupowaniem „Razem dla Mieszkańców”. Cofnął się do czasów kampanii wyborczej w 2018 r., kiedy to obecny włodarz zmierzył się w II turze z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewem Gontarzewskim.