Naszemu miastu przybył kolejny klenczonowski akcent. Oprócz pomnika Krzysztofa Klenczona pod MDK-iem, kamienia i parku imienia artysty oraz pamiątkowej tablicy na domu rodzinnym, na nowo powstającym pasażu nad dużym jeziorem stanęła właśnie rzeźba parkowa.

Klenczon na pasażu

Autorem rzeźby jest Robert Pigoń, absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ma on już za sobą rozmaite realizacje, z których najbardziej znana to Ołtarz Ojczyzny na Skałce w Krakowie, dzieło wspólne zespołu prof. Wincentego Kuźmy. Artysta jest także autorem statuetki wręczanej co roku najpopularniejszemu sportowcowi w kraju. Jak sam Robert Pigoń podkreśla, jego najnowsze dzieło to nie pomnik, a zwykła rzeźba parkowa, mającą ozdobić pasaż przecinający nowo budowany park nad dużym jeziorem. Przecież, jak wyjaśnia, Krzysztof Klenczon nie życzył sobie pomników, bo sam śpiewał: nie będziemy stali strojni w brązy i marmury. Kontakt z artystą został nawiązany za pośrednictwem odlewnika, Piotra Piszczkiewicza, który wykonywał znane naszym czytelnikom szczycieńskie pofajdoki (dłuta Michała Grzymysławskiego).

- Wiadomo, Klenczon nierozerwalnie kojarzy się z mazurskimi jeziorami - mówi „Kurkowi” Robert Pigoń. Dlatego rzeźba miała stać nad wodą, zwłaszcza że na dostarczonych mu planach widniało coś w rodzaju oczka i strumyka płynącego w dół do jeziora. Pomysł z pięciolinią i nutkami przyszedł później, gdy zmieniły się parkowe realia. Nutki, dodajmy, tworzą zapis pierwszych taktów znanego utworu „Wróćmy na jeziora”, zaś pięciolinia to takie nawiązanie do nazwy pierwszego zespołu, w którym grał Klenczon. Co ciekawe, gdy artysta zabrał się do tworzenia dzieła w zaciszu swojej pracowni w Korczynie (niedaleko Krosna), towarzyszyła mu muzyka Czerwonych Gitar. Wówczas w radio cały wieczór został poświęcony temu zespołowi. - Był to jakiś przedziwny zbieg okoliczności, a poza tym, choć wydawało mi się, że muzykę Klenczona znam dobrze, usłyszałem całkiem nieznane mi utwory - zauważa Robert Pigoń. Rzeźba, jak wyjaśnia artysta, jest podświetlana reflektorkami zanurzonymi w wodzie i świecącymi zmiennymi barwami - niebieską, zieloną i czerwoną. Poza tym istnieje też możliwość przyłączenia do całości sterownika z melodiami granymi przez Czerwone Gitary. Jednak sam artysta zastanawia się, czy nie byłaby to przesada. Cóż, pozostawmy to ocenie mieszkańców naszego miasta.

M.J. Plitt/fot. M.J.Plitt