Zima – co najmniej pod koniec lutego - dość wyraźnie odpuściła.
Znaki dawała głównie nocami i wczesnymi rankami, gdy zdarzały się jeszcze przymrozki. Odnosimy wrażenie, że większość odpowiedzialnych za trzymanie porządku na chodnikach doszła do wniosku, że z posypywaniem czymkolwiek – skoro już nie pada – można dać sobie spokój. Efekt był taki, że przed tygodniem w wielu miejscach jeszcze około 8 rano chodniki wyglądały w wielu miejscach jak lodowiska (fot. 1), a sam „Kurek”, choć na nogach zdołał się mimo kilku poślizgów utrzymać, widział, jak przewracali się inni. W godzinach późniejszych robiło się jednak znacznie cieplej, a to znak, że można przystępować w mieście do przedwiosennych porządków. Na początek poszły drzewa. Już parę ładnych tygodni temu na wielu okazach namalowano znaki przypominające o całkowitym wycięciu lub pozbyciu się niebezpiecznych gałęzi. Efekty prac najbardziej widać na pasażu pomiędzy ruinami zamku a kościołem baptystów. Krzysztof Klenczon, owinięty szalem, gra swoje największe przeboje, a tle mamy prawdziwy wyrąb (fot. 2). Po kilku okazałych drzewach zostały jedynie pnie, z niektórych usunięto tylko konary. Pocięte drewno znajdowało się w miniony weekend także poza kadrem, zarówno w stronę plaży, jak i gmachu sądu.