SZKOŁA – z pamięci wydobywam klisze i odkurzam je nie tylko emocjami minionej młodości. Może drobne szczegóły, epizody, jednostkowe wspomnienia zdarzeń ułożą się w obraz SZKOŁY lat mojej w niej nauki – 1946/1947 – 1954. Chciałabym, aby – przez w miarę chronologiczny ich układ – przedstawić wizerunek SZKOŁY, która znajduje miejsce w historii, ale także w ogólniejszych tendencjach życia w kraju.
LEKCJE ŻYCIA TOWARZYSKIEGO
Był rok 1947 (lub 1948). Aula szkolna. Uczniowie w świątecznych biało-granatowych ubrankach (obowiązujący uniform). Na scenie, przy pianinie Pani (żona p. starosty) – płynie muzyka. Wodzirej... Panowie-nauczyciele proszą nas, młodziutkie uczennice – do tańca. Zabawa jest wspólna. To pierwsza moja szkolna lekcja towarzyskiego życia. Przez kilka lat ta forma wychowawcza – comiesięcznych zabaw – organizowała naturalne potrzeby uczniów. Zmieniała się muzyka i jej wykonanie. Adapter zastąpił pianino itd. Pozostała zasada – szkoła jest wspólnotą.
TEATR I POEZJA
Moje pierwsze ,,wielkie” przedstawienie oglądane na szkolnej scenie to ,,Dziadów część II”. Tekst w ręku niezmiennie przywołuje z pamięci m.in. filigranową Krysię Sienkiewicz jako Rózię-aniołka. Poezja – niemal wszechobecna w szkole to domena dyrektora szkoły, p. Michała Leśniewskiego. Konkursy recytatorskie wprowadzały nas w ten subtelny świat. Także – paradoksalnie – jako ,,kary” za drobne przewinienia, przekroczenie regulaminu, np. obecność na korytarzu szkolnym po dzwonku: 20 wersetów na pamięć – taka była norma.