Kolejne podwyżki cen rozmaitych towarów i usług przestały już zaskakiwać – stały się codziennością. Przez lata mogliśmy się cieszyć np. dość tanimi opłatami za przejazd środkami komunikacji zbiorowej. W wielu europejskich krajach już parę ładnych lat temu za przejazd autobusem czy pociągiem płaciliśmy kilka razy więcej niż w Polsce, choć np. ceny artykułów spożywczych były już porównywalne.
W sierpniu drugą w ciągu niespełna roku podwyżkę zaserwowała kolej, a konkretnie przewoźnik Polregio. Za samo wejście do pociągu trzeba zapłacić 5,60 zł – tyle kosztuje przejechanie odcinka do 5 km. Na przejazd ze Szczytna do Olsztyna trzeba wyłożyć (bilet normalny) 17 zł. Na początku grudnia 2021 płaciliśmy na tym odcinku 12,90 zł, potem – 14,80. Obecna cena pociągów Polregio należy do najdroższych ofert za przejazd na tej trasie. Za przejazd autobusem najpopularniejszego przewoźnika należy zapłacić 14 zł. Co ciekawe, tańsze od szynobusów są dwa pociągi pospieszne IC, których cenę obniżono na tym odcinku do 11,90. Jadą według rozkładu o kilka minut szybciej, ale, niestety, bardzo często się spóźniają, co może odstraszać. Dla przykładu w miniony piątek pociąg „Rybak” (fot. 1) relacji Białystok-Szczecin wyjechał ze Szczytna z opóźnieniem ponad 40 min (planowo powinna to być godz. 8.33) i do Olsztyna (miał jeszcze wymuszoną sytuacją mijankę w Marcinkowie) dotarł na 10.00. Jak możemy przeczytać na stronie www.czypociagsiespozni.pl, w ciągu ostatniego miesiąca (20 lipca – 19 sierpnia) „Rybak” dojechał do Olsztyna na czas tylko trzykrotnie, raz miał minimalne spóźnienie, a średnia opóźnień wyniosła 20 min. Rekord to prawie 2,5 godz. w ostatnim dniu lipca. Jedno z opóźnień na stacji docelowej, czyli w Szczecinie Głównym, sięgnęło prawie 4 godzin. Tam również „Rybak” przyjeżdżał bardzo rzadko choćby mniej więcej na czas.
Oczywiście większość osób wsiadających do pociągów dalekobieżnych planuje pokonać odcinek większy niż 45 km do Olsztyna. W przypadku opóźnienia trzeba gdzieś poczekać. Nagrzany latem peron szczycieńskiego dworca nie jest najlepszym rozwiązaniem. Może więc jakaś klimatyzowana poczekalnia wewnątrz głównego stacyjnego budynku? Niestety, całość powinna być oddana do użytku po przebudowie już dwa lata temu, podawane były i są hipotetyczne terminy (ostatnio słyszeliśmy o wrześniu), ale wskazanie wiarygodnej daty to jak wróżenie z fusów. Premier Mateusz Morawiecki był tu latem 2020 i wkrótce na Twitterze napisał: W październiku otwarcie. Niestety, został najwyraźniej źle poinformowany. O problemie z dworcem pisał kilkakrotnie „Kurek”, we wrześniu ubiegłego roku sprawą zainteresował się olsztyński oddział TVP, jednak teren wciąż jest ogrodzony siatką i tylko szkoda wykonanych prac – dworzec nie będzie przecież w momencie oddania (kiedyś chyba to nastąpi) pachniał nowością. Pozarastały z lekka parkingi przed samym budynkiem (fot. 2) i przy dawnych toaletach, wypłowiały gdzieniegdzie ławeczki dla czekających na pociąg. Pewną zagadką jest stan wnętrz, które były nowe dwa lata temu. Idzie jesień, idzie zima – a dworca wciąż ni ma.