Kiedyś rowery nazywano kołowcami. Bardzo fajnie to brzmi i fantastycznie pasuje do przeprowadzonej na lotnisku w Szymanach kolarskiej imprezy jednego z etapów Mistrzostw Polski w Maratonie MTB.

To właśnie z Portu Lotniczego Olsztyn Mazury wyruszali zawodnicy wyścigu, by po pokonaniu trudnej trasy powrócić tam na metę. Na takiej wspaniałej imprezie nie mogło zabraknąć „Kręciołów” - miłośnikom kołowania. Postanowiliśmy dopingować zawodnikom i po prostu popatrzeć na ich zmagania. Ze Szczytna do Szyman nie jest daleko, ale wiadomo szosy unikamy więc kołowaliśmy leśnymi drogami. Piękna, jesienna pogoda sprzyjała wycieczce. Z rowerów podziwialiśmy mazurską przyrodę i jak to zwykle bywa prowadziliśmy niekończące się rozmowy. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że niestety na start nie zdążymy. Zapytaliśmy więc napotkanych strażaków, zabezpieczających trasę przy szosie do Sasku Wielkiego, o której tu się pojawią. Miejsce fajne i wszystkich przekraczających szosę będziemy mieli jak na dłoni. Okazało się, że będą tędy wracali za dobrą godzinkę. Nie czekamy, ruszamy trasą MTB wprost na lotnisko. Nasze rowery dobrze sprawdzają się na nierównościach usłanego korzeniami, patykami i innymi nierównościami terenu. Pokonujemy ok 3 km rajdowej trasy i docieramy do ogrodzenia oddzielającego pas startowy. Czujemy się jak odrzutowce, jeszcze chwila i wystartujemy. Na szczęście docieramy na lotnisko, a tam zabawa na całego i fantastyczne zawody dla najmłodszych uczestników. Dzieciaczki za pomocą nóżek wprowadzały w pęd rowerki i ścigały na fajnie przygotowanym torze. Wprawdzie ja dorosłych zawodników nie widziałam, ale przy kołowcu-odrzutowcu stałam.

Grażyna Saj-Klocek

Kołowce jak odrzutowce