ZACZADZONA... PIWNICA

W środę 7 kwietnia jedna z mieszkanek budynku wielorodzinnego przy ul. Łomżyńskiej w Szczytnie wezwała straż pożarną, informując o wyczuwalnej woni spalin wydobywającej się z piwnicy.

Na miejsce przyjechało także pogotowie gazowe, które jako pierwsze dokonało pomiaru na obecność szkodliwych substancji. Okazało się, że w dwóch pomieszczeniach piwnicznych występuje tlenek węgla. Po rozmowach z mieszkańcami wyszło na jaw, że jeden z mężczyzn naprawiał w piwnicy skuter. Po przewietrzeniu pomieszczeń i dokonaniu kolejnych pomiarów trującego czadu już nie stwierdzono. - Wszystkie urządzenia silnikowe wytwarzają spaliny, które w niedostosowanym pomieszczeniu mogą doprowadzić do zaczadzenia – ostrzega kpt. Łukasz Wróblewski, oficer prasowy Komndy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie. Dlatego, jak dodaje, wszelkie naprawy należy prowadzić albo w miejscach z odpowiednią wentylacją, albo na zewnątrz.

BEZSENSOWNA ZAMIANA

W czwartek 8 kwietnia parę minut przed godziną 20.00 oficer dyżurny szczycieńskiej komendy otrzymał telefoniczne zgłoszenie od 40-letniego mężczyzny, który poinformował, że na trasie Pasym – Grzegrzółki ujął nietrzeźwego kierowcę forda. Z relacji zgłaszającego wynikało, że za kierownicą auta siedział 45-letni mieszkaniec gminy Pasym. Gdy jednak na miejsce dotarli policjanci, okazało się, że mężczyzna zamienił się miejscami z towarzyszącym mu 26-latkiem, także z gminy Pasym. Funkcjonariusze przebadali obu na zawartość alkoholu. Panowie wypili po równo, bo w ich organizmach stwierdzono dokładnie po 2 promile.
W trakcie weryfikacji danych w policyjnych systemach informatycznych wyszło na jaw, że zamiana miejsc była zupełnie bezsensowna, bo 26-latek miał aktywny sądowy zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, a 45-latek … w ogóle nie ma prawa jazdy. Ze względu na to, że wersja zdarzeń przedstawiona przez mężczyzn różniła się od tej przytoczonej przez naocznego świadka, obaj zostali przewiezieni do szczycieńskiej komendy w celu przesłuchania, co miało miejsce oczywiście po wytrzeźwieniu.

OSZUKANA NA "BANKOWCA"

Oszuści sięgają po coraz to nowe metody, aby wyłudzić od swoich ofiar pieniądze. Przekonała się o tym pewna 37-letnia mieszkanka województwa mazowieckiego. W piątek 9 kwietnia zgłosiła się na policję, twierdząc, że została oszukana. Z jej relacji wynikało, że tego samego dnia przed południem skontaktowała się z nią nieznana jej kobieta informując, że jest przedstawicielką banku, w którym 37-latka ma konto. Oszustka, wprowadzając nerwową atmosferę, oświadczyła, że doszło do próby włamania na nie. Była przy tym na tyle wiarygodna, że podała nawet imię i nazwisko osoby, która miała się tego dopuścić. Rzekoma konsultantka poleciła 37-latce, aby ta natychmiast przelała wszystkie swoje oszczędności na wskazane przez nią konto, zapewniając, że tylko ta transakcja może uchronić ją przed utratą pieniędzy. Pokrzywdzona, nie zastanawiając się długo, przelała na wskazane przez nieznajomą konto 5 tys. złotych. Gdy doszło do transakcji, osoba, która kontaktowała się z 37-latką, nie była już dostępna.
Policja uczula, aby w przypadku otrzymania telefonu o próbie włamania na nasze konto, zadzwonić na infolinię banku i zweryfikować te informacje. Można tam też potwierdzić dane rzekomego konsultanta. - Nie instalujmy oprogramowań, których sposobu działania nie jesteśmy pewni. Nie podawajmy też jednorazowych haseł i kodów zabezpieczających nasze konta bankowe – apeluje st. sierż. Izabela Cyganiuk z Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie.