...aktorka filmowa i teatralna to dla mnie uosobienie siły i zdecydowania. Bez wahania wybrałam więc kosmetyki marki Janda. Przez wiele lat jedynym kremem, po który sięgałam był podawany w kawiarni Mocca przy ulicy Polskiej w Szczytnie kultowy krem sułtański. Smakował wybornie, stanowił wyjątkową i jedyną ówczesną stosowaną w moim przypadku formę pielęgnacji twarzy. Bowiem smakowity deser „wąsami” pielęgnował usta, pieścił podniebienie, a podczas śmiechu rozpryskiwał na policzki.
Krem sułtański w dniu 20 kwietnia 1978 r. kosztował 13 złotych i musiał być wyjątkowy, bo do dziś przechowuję rachunek dla konsumenta. Wówczas byłam przekonana, że zawsze będę piękna i młoda, więc kosmetyków nie potrzebowałam. W domu stało niebieskie pudełeczko uniwersalnego kremu Nivea, ale osobiście nie miałam „mody” na kremowanie. Pewnego dnia z wizytą przyjechała koleżanka i gdy wyjęła swoją kosmetyczkę - zawstydziłam się. Wprawdzie nie komentowała braku kosmetyków na łazienkowych półkach, ale gdy wyjechała zostawiła prezenty w postaci intrygujących słoiczków. Wieczorkiem, tuż po umyciu twarzy, nałożyłam niezwykły preparat i od tamtej pory już stosuję kosmetyki.