Na ul. Gałczyńskiego mieszka ktoś, kto bardzo nie lubi zwierząt, i to do tego stopnia, że znęca się nad nimi. Niedawno jednego z kotów uderzył w głowę tak mocno, że zwierzę ledwo przeżyło. Wcześniej dwa razy próbował otruć trzy inne mruczki. - Na naszej ulicy mieszka zwyrodnialec – nie mają wątpliwości właściciele zwierząt.
Z USZU CHLUSNĘŁA KREW
Pod koniec listopada do redakcji zgłosił się zdenerwowany mieszkaniec ul. Gałczyńskiego. Dzień wcześniej jego kota ktoś uderzył w głowę. Cios był tak silny, że nie wiadomo było, czy zwierzę przeżyje. - Kiedy przyszedł do domu i potrząsnął głową, z uszu chlusnęła mu krew – opowiada pan Krzysztof. Przez kilka dni stan kota był bardzo ciężki. - Myślałem, że trzeba będzie go uśpić – mówi mieszkaniec. Na szczęście, z pomocą weterynarza, futrzaka udało się uratować i teraz powoli dochodzi już do siebie. W wyniku urazu stracił jednak słuch. Leczenie kosztowało około 200 złotych. Pan Krzysztof nadal nie może być spokojny o swojego pupila. Jak mówi, na jego ulicy mieszka ktoś, kto znęca się nad zwierzętami i darzy je wyjątkową niechęcią. - Latem, kiedy na mojej posesji szczekał pies, ta osoba wezwała na interwencję straż miejską – opowiada mężczyzna. Na ul. Gałczyńskiego mieszka około dwóch lat. Wprowadzając się tu nie przypuszczał, że zetknie się z takim okrucieństwem.