Andrzej Jakubiak, rolnik ze Starych Czajek, bez skutku stara się o odszkodowanie za straty wyrządzone przez zwierzynę leśną na jego polu. Wszystko przez to, że do terenu, na którym powstały zniszczenia, nie przyznaje się żadne z dwóch gospodarujących w okolicy kół łowieckich.
ZWIERZYNA W SZKODZIE
Andrzej Jakubiak ze Starych Czajek prowadzi gospodarstwo liczące ponad 100 hektarów. Specjalizuje się w hodowli bydła mlecznego, jego stado składa się z ok. 90 sztuk. Jako paszę rolnik wykorzystuje kukurydzę. W tym roku zasiał ją na 12 hektarach leżących w pobliżu lasu. Uprawy zostały jednak mocno zniszczone przez leśną zwierzynę. - Były to jelenie, dziki, nawet bobry – żali się pan Andrzej. Dodaje, że podobne problemy mają też jego sąsiedzi gospodarujący na pobliskich polach. Niektórzy z nieproszonymi gośćmi próbowali radzić sobie na różne sposoby, choćby przez budowę specjalnych ogrodzeń, palenie ognisk czy montowanie drutów pod napięciem. To jednak na niewiele się zdawało. - Zwierzęta i tak są sprytniejsze – podsumowuje rolnik.
PRZEPYCHANKA MIĘDZY KOŁAMI
Straty, zgodnie z prawem, pokrywają koła łowieckie gospodarujące w obwodach, na których doszło do zniszczeń. Do niedawna pan Andrzej nie miał problemu z dochodzeniem swoich roszczeń.
- Koło „Żbik” ze Szczytna zawsze wypłacało mi należności, choć nie były to duże kwoty, zwykle rzędu 200 czy 300 zł – mówi. W tym roku pojawiły się jednak kłopoty. Rolnik napisał jak zawsze podanie, ale w odpowiedzi prezes szczycieńskiego koła poinformował go, że pole, na którym zwierzęta zniszczyły kukurydzę, nie należy do jego obwodu, tylko do myśliwych z Warszawy. Z kolei ci zaprzeczają, aby sporny teren znajdował się w ich gestii.
- Żaden z myśliwych nie pokazał mi na dowód swoich racji żadnej mapy i tak przepychanka pomiędzy kołami trwa już ponad miesiąc – nie kryje irytacji rolnik. Uważa, że myśliwi są wobec niego nie w porządku.
- Nie jestem z tych, którzy od razu chodzą do sądu, aby dochodzić swoich racji, starałem się te sprawy załatwiać polubownie, ale widać druga strona nie traktuje mnie poważnie – mówi. Wartość zniszczonej kukurydzy z 1 ha to według niego ok. 3,2 tys. złotych. W jego przypadku zwierzęta zniszczyły uprawy na obszarze pół hektara, więc kwota odszkodowania nie wydaje się zbyt wygórowana.