Przyszła wiosna a wraz z nią powrócił temat niesprzątniętych psich odchodów. Trawniki, skwery, osiedla czy parki, a nawet chodniki upstrzone są nieczystościami. I choć w Szczytnie obowiązuje uchwała obligująca właścicieli czworonogów do ich usuwania,

to w praktyce robią to tylko nieliczni. - Zamiast ograniczać się do sankcji, miasto powinno wyjść naprzeciw mieszkańcom i zachęcić ich do sprzątania po czworonogach – przyznają nawet sami radni.

Kupa tu, kupa tam

NIEESTETYCZNE I GROŹNE

Ze szczycieńskich parków, trawników i skwerów zniknął wreszcie śnieg. Długo oczekiwana wiosna odsłoniła jednak wstydliwy miejski problem, jakim od lat są psie odchody. Można je zobaczyć wszędzie, czy to w centrum, czy na obrzeżach miasta. Najgorzej sytuacja przedstawia się na osiedlach. W niektórych miejscach trudno znaleźć choćby skrawek wolny od kup czworonogów. Tak jest np. na skwerze u zbiegu ulic Warszawskiej i Chrobrego, gdzie stoi pomnik Orła Białego. Właściciele psów upodobali sobie ten teren do spacerów, tymczasem uczestnicy odbywających się tam uroczystości, w tym członkowie pocztów sztandarowych, muszą za każdym razem uważnie patrzeć pod nogi, by nie wejść na psią „minę”, co na pewno nie sprzyja skupieniu i zadumie. Nie lepiej jest przy blokach na ul. Ogrodowej i Lipperta, osiedlu Leyka czy w parku nad małym jeziorem. Zwierzęce odchody nie dość, że szpecą, to jeszcze mogą powodować poważne zagrożenie dla zdrowia. Z badań przeprowadzonych w różnych ośrodkach miejskich na terenie Polski wynika, że około 70% młodych psów jest nosicielami glisty. W psich kupach dojrzewają inwazyjne larwy, które są roznoszone wraz z deszczem i kurzem. Jaja pasożytów bytujących w odchodach mogą przetrwać nawet do dziewięciu lat w glebie. Na największe niebezpieczeństwo narażone są dzieci bawiące się w piaskownicach. Maluchy mają tendencję do oblizywania palców lub obgryzania paznokci. By zaradzić ewentualnym zachowaniom, szczycieński sanepid u progu sezonu kontroluje piaskownice, pobierając z nich próbki do badań na obecność pasożytów.

MARTWA UCHWAŁA

W Szczytnie od marca 2006 r. obowiązuje uchwała obligująca właścicieli do sprzątania po swoich pupilach. Obowiązek ten dotyczy miejsc publicznych, w szczególności klatek schodowych, a także chodników, ulic, placów zabaw oraz zieleńców. Kłopot w tym, że tylko nieliczni respektują ten przepis. Jego egzekwowanie należy do Straży Miejskiej, ta jednak jest wobec problemu bezradna.

- Mamy za mało ludzi, żeby z tym walczyć – przyznaje komendant Straży Miejskiej w Szczytnie Janusz Gutowski. Aby ukarać właściciela, który nie sprząta po swoim pupilu, strażnicy muszą go złapać na gorącym uczynku, a to zdarza się rzadko.

- W ubiegłych latach, na skutek interwencji mieszkańców, którzy wskazali nam winowajców, wystawiliśmy kilka mandatów – mówi Janusz Gutowski. Kara za niesprzątnięcie po psie może wynieść od 50 do 500 złotych. Tymczasem zapytani przez nas mieszkańcy, na pytanie, dlaczego nie usuwają nieczystości po czworonogach odpowiadają, że w Szczytnie brakuje pojemników na odchody, a poza tym płacą podatki i dlatego czują się zwolnieni z tego obowiązku. Są też tacy, którzy nie sprzątają, nie chcąc ośmieszyć się przed innymi. Widok osoby schylającej się po psią kupkę wciąż niestety budzi u nas zdziwienie, a nawet ironiczne uśmieszki.

BĘDĄ SIĘ ZASTANAWIAĆ

W tym roku miasto nie przeznaczyło w swoim budżecie ani złotówki na zakup pojemników na odchody. Na razie urząd nie ma też konkretnych pomysłów na rozwiązanie problemu.

- Będziemy się nad tym zastanawiać podczas obrad komisji Rady Miejskiej. Na dziś nie mamy żadnego konkretnego wypracowanego stanowiska w tej sprawie – przyznaje wiceburmistrz Szczytna Krzysztof Kaczmarczyk. Niewiele do powiedzenia „Kurkowi” ma także naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej Ilona Bańkowska, która dziwi się, że ze sprawą przychodzimy do miejskich urzędników.

- Obowiązuje przecież uchwała o utrzymaniu czystości, a od jej egzekwowania jest Straż Miejska – słyszymy od niej. Z kolei przewodnicząca Rady Miejskiej Beata Boczar przypomina, że na początku kadencji pojawiały się różne koncepcje poradzenia sobie z psimi odchodami. Jednym z nich było wydzielenie specjalnych wybiegów dla czworonogów, gdzie mogłyby one załatwiać swoje potrzeby.

- Nie znaleźliśmy jednak odpowiedniej lokalizacji, bo trzeba by było urządzić je właściwie na każdym osiedlu – mówi Beata Boczar. Według niej pomysł z ustawieniem pojemników wypaliłby, gdyby w akcję włączył się któryś z przedsiębiorców produkujących tego typu sprzęty. Jej zdaniem byłoby dobrze, gdyby miasto rozpoczęło kampanię promującą sprzątanie po zwierzętach.

- Należałoby zacząć ją od najmłodszych, tak jak to miało miejsce w przypadku akcji związanej z segregacją śmieci – uważa przewodnicząca. Ona sama także ma psa, ale, mieszkając na osiedlu domków jednorodzinnych, wypuszcza go tylko na podwórko. Mimo to i tak sprząta po nim nieczystości.

- Co dzień chodzę i zbieram jego kupy – śmieje się Beata Boczar.

Radna miejska, a zarazem prezes szczycieńskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Ewa Czerw potwierdza, że wielu mieszkańcom trudno jest pokonać wstyd i posprzątać po psach. Zgadza się jednak z opinią, że w przełamywaniu go istotną rolę do odegrania ma lokalny samorząd.

- Gdyby przynajmniej w centrum miasta ustawiono specjalnie oznakowane pojemniki na odchody, być może więcej osób byłoby skłonnych do usuwania nieczystości – zauważa Ewa Czerw. Przypomina, że członkowie szczycieńskiego TONZ od dawna namawiają mieszkańców do sprzątania psich kup. Robią to podczas imprez plenerowych, takich jak doroczna „Wesoła wystawa zwierząt domowych”. Rozdają wtedy ulotki oraz sprzęt do pozbywania się odchodów. Te działania, na razie, nie dają jednak większych efektów.

Z TOREBKĄ NA SPACER

Wśród właścicieli psów w Szczytnie są i tacy, którzy wcale nie wstydzą się usuwać nieczystości po pupilach.

- Jesteśmy w Europie i to normalne, że się sprząta po swoim zwierzęciu – mówi Teresa Gleba z Bartnej Strony, właścicielka trzech yorków. Na każdy spacer zabiera plastikowe woreczki śniadaniowe, za pomocą których zbiera psie kupy, a potem wyrzuca je do koszy na śmieci. Jak nam mówi, sprząta je nawet z podwórka. Potwierdza, że na co dzień styka się z problemem w swoim najbliższym sąsiedztwie.

- Najgorsze są duże psy puszczane samopas, one brudzą najbardziej – mówi pani Teresa. Po swojej pupilce sprząta również pani Agnieszka z ul. Ogrodowej. Przyznaje, że na początku tego nie robiła.

- Dopiero jak zobaczyłam, jak brzydko wyglądają nasze osiedle i parki po zimie, postanowiłam to zmienić – mówi. Jej zdaniem odgórnie problemu się nie rozwiąże, dlatego trzeba by kształtować odpowiednie nawyki od najmłodszych lat.

JAK TO ROBIĄ INNI

WARSZAWA – na terenie miasta stoją pojemniki na psie kupy. Zestawy do ich sprzątania można pobierać bezpłatnie w kioskach „Ruchu”.

WAŁBRZYCH – Urząd Miejski zakupił specjalne kosze na odchody oraz jednorazowe zestawy higieniczne. Są one do odbioru w urzędzie, rozdają je także strażnicy miejscy.

GORZÓW WLKP. - samorząd zorganizował konkurs dla najmłodszych pod hasłem „Mój pies – czysty Gorzów”, w ramach którego najmłodsi propagowali poprzez prace plastyczne oraz literackie sprzątanie po czworonogach.

BOLESŁAWIEC – lokalne władze przeprowadziły akcję „Sprzątam po swoim psie”. W różnych punktach miasta ustawiono 60 specjalnych koszy oraz zakupiono 50 tysięcy papierowych zestawów do sprzątania. Pojemniki opróżnia Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej, a odpady trafiają do komory kompostowania, gdzie ulegają rozkładowi biologicznemu.

ŁÓDŹ – Wydział Gospodarki Komunalnej w ramach programu „Posprzątaj! To nie jest kupa roboty” zorganizował konkurs na najczystsze osiedle mieszkaniowe.

ZABRZE – samorząd zakupił 20 tysięcy zestawów sanitarnych (papierowy woreczek + łopatka). W szkołach zorganizowano prelekcje dla najmłodszych, a w mieście pojawiły się plakaty zachęcające mieszkańców do usuwania nieczystości po czworonogach.

(źródło: animals.com.pl)

Ewa Kułakowska/fot. E. Kułakowska, M.J.Plitt