„Kurek” u pałacowych bram

Kilka dni temu otrzymaliśmy kolejną korespondencję od naszego stałego Czytelnika Waldemara Zadrożnego z Tylkowa. Gdyby ktoś nie pamiętał, to przypomnijmy, że jest on maratończykiem, który w „kurkowych” plebiscytach na najlepszego sportowca plasował się w pierwszej dziesiątce. Pan Waldemar jest też zapalonym podróżnikiem. W marcu tego roku bawił na dachu świata, czyli w Himalajach, gdzie brał udział w supermaratonie na Mont Everest. Wówczas zamieściliśmy jego zdjęcie na tle najwyższej góry świata („KM” nr 9/11). Nie minęło wiele czasu, a nasz globtroter znalazł się na Ukrainie, a konkretnie w Kijowie. Z tego miasta przysłał nam zdjęcie, oczywiście z egzemplarzem naszej gazety, na którym widać, że stoi pod bramą prezydenckiego pałacu zamieszkiwanego obecnie przez Wiktora Janukowycza -

fot.1 . Jaką Waldemar Zadrożny miał sprawę do prezydenta i czy ów z zaciekawieniem przeczytał „Kurka”, niestety, nie wiemy, gdyż w dalszej części swojej korespondencji nasz Czytelnik dzieli się swoimi refleksjami na temat zaniedbanego pasymskiego parku przy wieży ciśnień.

GDZIE ZA POTRZEBĄ?

Skoro jesteśmy już przy międzynarodowej tematyce, opiszmy przygodę, jaka przydarzyła się w naszym mieście niemieckim turystom. Otóż trafili oni na miejską targowicę, gdzie zaopatrywali się m. in. w świeże warzywa i owoce. W trakcie zakupów tego i tamtego nieco przypiliło, więc grupka zaczęła się nerwowo rozglądać dookoła w poszukiwaniu publicznej toalety. W tym miejscu dodajmy, że w Niemczech są to na ogół okrągłe domki, podobne do tego z placu Juranda, tyle że o dużo większych gabarytach, w dodatku samo się czyszczące po odbytym seansie, w trakcie którego gra nastrojowa muzyczka i rozpylane są delikatne perfumy. Cóż, nie mogąc znaleźć nic w okolicy, w końcu zagadnęli jednego z napotkanych przechodniów. Ten, wyławiając z potoku obcej mowy powtarzające się słowo „toalit”, wnet zorientował się o co chodzi turystom. Mocno się przy tym zdziwił, bo wszystko to odbywało się pod progami tegoż budyneczku -

fot. 2 . Pomyślał, że ślepi oni czy co, bo przecież wielkimi jak byk literami wypisane jest na obiekcie, że to miejski szalet. Określenie to, zaczerpnięte przecież z francuskiego języka, jak mniemał, powinno być zrozumiałe dla Niemca. Cóż, choć słówko w istocie pochodzi z francuskiego, to jednak w tym języku znaczy zupełnie coś innego. Chalet (szalet) to po francusku góralski domek albo szałas. Dlatego, wydaje się, że zamiast napisu szalet, lepszy byłby bardziej zrozumiały dla Europejczyków napis toaleta.

PERYPETIE NA OGRODOWEJ

Przy ul. Ogrodowej stoi blok opatrzony nr 1, którego mieszkańcy narzekają na fatalny stan chodnika. Jest on wyłożony płytkami pamiętającymi zamierzchłe czasy komuny i na dobrą sprawę to nie ma wśród nich ani jednej całej. Jak nie są z dziurami, to popękane lub wciśnięte w podłoże przez parkujące na chodniku samochody - fot. 3 . Z kolei tuż pod skrzyżowaniem z ul. Warszawską na trotuarze piętrzy się mała górka. Korzenie rosnącego tutaj drzewa wypchnęły płytki mocno do góry - fot. 4 .

Gdy wykonywaliśmy powyższe zdjęcie spotkaliśmy rodzinkę wracającą do domu, a mieszkającą właśnie w bloku nr 1. Jedna z pań skarżyła się, że ciężko tę górkę pokonać, gdy pcha się dziecięcy wózek, no a poza tym jak to wygląda. Opowiada nam, że przed laty miasto uzgodniło ze spółdzielnią mieszkaniową położenie nowego chodnika, ale zmienił się burmistrz i nic z tego nie wyszło. Obecne władze też zapewniały, że wkrótce nastąpi remont nie tylko chodników, ale i nawierzchni i to na odcinku od ul. 3 Maja do ul. Warszawskiej, tyle że na obiecankach-cacankach się skończyło. Poza tym ostatnio podczas obfitszych opadów w bloku nr 1 zalewane były piwnice.

Okazało się, że działo się tak za sprawą nieszczelnej rury odprowadzającej wodę opadową z rynny, która wnika pod chodnik i dalej biegnie do kanalizacji burzowej - fot. 5 . Spółdzielnia po licznych skargach mieszkańców ów problem „naprawiła”, tylko jak. Otóż nie wymieniła dziurawego odcinka, ani go też nie załatała, a uciekła się do bardzo prostej czynności - wysunięcia rynny z rury i po kłopocie -

fot. 6 .

Teraz podczas deszczu woda już nie zalewa piwnic, za to leje się na chodnik, prosto pod nogi przechodniów, jednak to - wydaje się - już spółdzielni nie obchodzi.

ODŁOŻONA PRZEBUDOWA

Jak dowiadujemy się w Urzędzie Miejskim, przebudowa ul. Ogrodowej od ul. 3 Maja do Warszawskiej była planowana właśnie teraz, na schyłek lata. Dokonać tego miał właściciel działki po byłym kinie „Jurand”. Zwrócił się on do Urzędu Miejskiego o pozwolenie na urządzenie wjazdu od strony ul. Odrodzenia i uzyskał na to zgodę. Jednak tak samo, jak to miało miejsce w przypadku „Kauflandu” czy „Inter Marche” w zamian za wyremontowanie przyległej ulicy wraz z chodnikami. Stosowny projekt został złożony do starostwa powiatowego i już by wszedł do realizacji, gdyby nie nastąpiła zmiana przepisów - obecnie potrzebna jest dodatkowa zgoda od wojewódzkiego konserwatora zabytków. Starostwo przekazało zatem całość dokumentacji do Olsztyna i sprawa się odwlekła. Jak informuje nas zastępca burmistrza Krzysztof Kaczmarczyk, roboty na ul. Ogrodowej powinny ruszyć na wiosnę przyszłego roku.

HISTORIA PEWNEJ INWESTYCJI

Biurokratyczne przeszkody (uzyskiwanie jakichś zgód) niekiedy wręcz uniemożliwiają przeprowadzenie, wydawałoby się, prostej i nie wymagającej wielkich nakładów finansowych inwestycji. Weźmy dla przykładu całkiem mały projekt, dzięki realizacji którego kałuża, jaka pojawia się nawet po niedużym deszczu u zbiegu ulic Targowej oraz Żeromskiego przestałaby istnieć - fot. 7 . Powstaje ona z błahego powodu - braku należytego odprowadzenia wód deszczowych. Tanie rozwiązanie tego problemu jest proste. Nie trzeba rozkopywać asfaltowej nawierzchni ul. Żeromskiego, bo wystarczy poprowadzić sieć burzową bokiem, pod szeregiem garaży, co obrazuje czerwona linia na

fot. 8 . W tym momencie zaczynają się jednak schody. Teren przy garażach nie jest bowiem miejski i aby wykopać rów pod przyszłą sieć burzową trzeba zgody wszystkich właścicieli widocznych na zdjęciu garaży i drugiego ich ciągu już nie objętego fotografią. Ale i to nie wszystko. Na drugim planie (fot. 8) widać wielki blok przypisany ul. Odrodzenia nr 21 - 33. Do budynku wiedzie wąska droga od strony ul. Żeromskiego, stanowiąca część działki, na której on stoi. Ponieważ nowa nitka sieci burzowej musiałaby przeciąć także i tę drogę wymagana jest zgoda wszystkich właścicieli także tego bloku(!).

W Urzędzie Miejskim została zgromadzona opasła dokumentacja z podpisami poszczególnych mieszkańców wzmiankowanego bloku, ale jak to w takich przypadkach bywa, nie jest ona kompletna. Brakuje kilku podpisów z rozmaitych powodów. A to ktoś gdzieś wyjechał, a to po prostu nie było go w domu lub ktoś tam chorował i brakuje jego akceptacji. Miejscu urzędnicy starają się skontaktować z takimi ludźmi, tymczasem czas leci, mieszkańcy miasta się denerwują, ale inwestycja wbrew przepisom nie może być rozpoczęta.

tekst i foto: M.R.P.