Jak na miejsce wiecznego spoczynku, cmentarz w Jedwabnie to wyjątkowo niespokojny teren. Osoby dobrze zorientowane w gminnych realiach twierdzą, że to właśnie tędy przebiega linia frontu w zadawnionym konflikcie między miejscowym proboszczem Józefem Misiakiem a wójtem Włodzimierzem Budnym. Najnowszy spór dotyczy cmentarnych śmieci piętrzących się na prywatnej działce włodarza gminy.

Liście niezgody

CMENTARNE WYSYPISKO

Przypomnijmy, że w styczniu tego roku wójt poinformował prokuraturę o przypadkach nielegalnego rozkopywania grobów na jedwabieńskiej nekropolii. Kikumiesięczne śledztwo nie potwierdziło jednak zarzutu bezczeszczenia zwłok. Ostatnio atmosfera wokół cmentarza znowu robi się gęsta. Tym razem konflikt dotyczy rzeczy o wiele bardziej prozaicznej, a mianowicie... liści. Ich sterty, wymieszane ze śmieciami, piętrzące się naprzeciwko cmentarnej bramy gromadzą się bowiem na prywatnej działce włodarza gminy, przylegającej bezpośrednio do ogrodzenia nekropolii. Najgorsza sytuacja panuje na początku listopada, kiedy najwięcej osób odwiedza groby swoich bliskich. Własność wójta to nieogrodzony nieużytek, zajmujący niewiele ponad hektar powierzchni. Stoi tam kilka pojemników, w których lądują zużyte znicze, puste donice, stare wieńce i inne śmieci z cmentarza.

Włodzimierz Budny wystosował 20 października list w tej sprawie do proboszcza Misiaka. Domaga się w nim uprzątnięcia bałaganu. Wójt wytyka księdzu, że grabarz, pracownik parafii w tym miejscu urządził wysypisko, gromadząc tam śmieci, liście, gałęzie, deski szalunkowe i inne przedmioty. Zdaniem Budnego obecna sytuacja to wynik złej woli proboszcza.

- Jeszcze cztery lata temu gmina sprzątała cały cmentarz i wywoziła z niego śmieci. Funkcjonowało to bardzo dobrze, ale w pewnym momencie ksiądz proboszcz oświadczył z ambony, że nie będzie mu się wójt dłużej wtrącał w gospodarkę. Dlatego zaniechaliśmy wywozu - wyjaśnia wójt.

O sprawie poinformował już metropolitę warmińskiego arcybiskupa Wojciecha Ziembę.

POMÓŻCIE SPRZĄTAĆ

Powstałym problemem zainteresowali się miejscowi radni. Szczepan Worobiej nie kryje oburzenia postawą wójta. Według niego bałagan wokół cmentarza to dla Włodzimierza Budnego doskonały pretekst do atakowania skonfliktowanego z włodarzem gminy księdza Misiaka.

- W ubiegłym roku, tuż po Święcie Zmarłych na cmentarzu pojawił się sanepid i ksiądz dostał karę. Dziwne, że kontrolerzy zainteresowali się akurat tą sprawą, a nie chociażby wadliwie użytkowanym wysypiskiem śmieci przy oczyszczalni - mówi Szczepan Worobiej.

Radny wystąpił z propozycją, żeby na początku listopada samorząd wspomógł parafię Świętego Józefa w sprzątaniu terenu nekropolii i wywożeniu z niej śmieci. Według niego, proboszcz Józef Misiak nie jest w stanie podołać temu zadaniu na tyle skutecznie, żeby cmentarz i jego najbliższe otoczenie w czasie dnia Wszystkich Świętych i tuż po nim nie przypominały wysypiska śmieci.

Nie wszyscy podzielają jego zdanie. Radna Elżbieta Miścierewicz-Otulakowska dziwi się, że z taką propozycją nie zwrócił się do rady sam proboszcz.

- Zgodnie z literą prawa, to on powinien wystąpić z oficjalną prośbą. Tymczasem jeszcze niedawno oświadczył publicznie, że sam wszystkiemu podoła - zauważa radna.

PONURY KRAJOBRAZ

W swoim liście do proboszcza Misiaka wójt Budny podał 27 października jako ostateczny termin zaprowadzenia porządku na swojej posesji. Sześć dni później, 2 listopada, „Kurek” sprawdził, jak wygląda działka wójta. Stojące przy cmentarnym ogrodzeniu pojemniki były całkowicie zakryte górą śmieci, a wiatr rozwiewał plastikowe opakowania w promieniu kilkudziesięciu metrów. Nieco dalej wciąż piętrzyła się sterta suchych liści, na której leżało kilka desek szalunkowych.

Wójt zapewnia, że nie spocznie, dopóki bałagan nie zniknie.

O komentarz w tej sprawie chcieliśmy poprosić również księdza Józefa Misiaka. Mimo prób, nie udało nam się z nim skontaktować telefonicznie.

Wojciech Kułakowski/Fot. M.J.Plitt/archiwum