Droga

Przyjaciółko "Kurka",

nie wiem, na ile orientujesz się, w naszych sprawach politycznych, ale nawet jak znasz je dobrze, nie zaszkodzi Ci przypomnieć. Otóż tak się złożyło, że po zwycięstwie "Prawa i Sprawiedliwości" nie starczyło tej partii głosów w sejmie, by samodzielnie rządzić i trzeba było wejść w koalicję z którymś z innych ugrupowań. Okazało się, że było to możliwe jedynie z "Samoobroną" i "Ligą Polskich Rodzin". Przywódcy tej ostatniej, Romanowi Giertychowi przypadł w rządzie fotel wicepremiera i ministra oświaty. Na tym drugim stanowisku p. Giertych zabrał się ostro do roboty. Między innymi dogadał się z ministrem zdrowia, prof. Religą, w sprawie lekarzy, dentystów i pielęgniarek szkolnych. Zupełnie słusznie. Za drugą pilną sprawę uznał wprowadzenie w szkołach przedmiotu pod nazwą wychowanie patriotyczne. Ma ono na celu wzmożenie działań wychowawczych nauczycieli - przepraszam za banał - rozbudzenie w dzieciach o wiele większej niż to ma miejsce obecnie, miłości do Ojczyzny. Rozumiem, dlaczego taka myśl przyszła do głowy ministrowi. Obserwuję to zresztą na co dzień wśród dorosłych: na domach prywatnych rzadko pojawiają się flagi narodowe z okazji świąt państwowych, także znajomość tekstu i melodii hymnu pozostawia wiele do życzenia, a godło państwowe? W starych polskich domach o rodowodzie sprzed II wojny światowej wisiało na honorowym miejscu. Teraz? Bardzo rzadko. Niewielka jest znajomość chwalebnych zrywów z okresu np. powstań narodowych. Podejrzewam też, że najbardziej znanymi bohaterami z czasów ostatniej wojny są czterej pancerni i pies. Zabrakło jednak ministrowi mądrego doradcy, który by podpowiedział metodykę wprowadzenia jego zamiarów w życie. A może nie zabrakło, tylko... mniejsza z tym. Przyznam się, że pomysł oddzielnej lekcji patriotyzmu mi się nie podoba. Bo co z tego może wyjść? Nic. Zwyczajna łopatologia. A przecież istnieje tysiąc i jeden sposobów na osiągnięcie dobrych skutków wychowawczych i na innych lekcjach, takich jak język polski, historia czy wychowanie muzyczne. Więcej powiem - nie wierzę, aby nauczyciele tego nie robili. A niektórzy z nich wymyślili interesujący sposób. Mogę ministrowi podsunąć bardzo ciekawy konspekt, który opracował i wprowadził w życie nauczyciel szczycieńskiej szkoły. Pan Alfred Bugaj jest nauczycielem historii w Szkole Podstawowej nr 6. Przy współpracy i pomocy innych pedagogów organizował w klasach czwartych, piątych i szóstych co roku konkursy literacko-historyczne. Uczniowie tych klas, po starannym przygotowaniu, pisali dziecięce wiersze - w pierwszym roku z okazji 80. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości - o "Mazurku Dąbrowskiego". Drugi konkurs był z okazji 710. rocznicy uznania Orła Białego za godło państwa polskiego. Wreszcie trzeci konkurs, którego "bohaterem" były barwy narodowe, zamknął cykl o symbolach narodowych. Droga Przyjaciółko, nie jest ważny poziom prezentowanych prac, ale ręczę (bo czytałem wszystkie wiersze nagrodzone), że były dobre, a przede wszystkim urzekająco szczere. I nie potrzeba było specjalnej "godziny patriotyzmu". Pomysł nauczyciela Alfreda Bugaja daję za darmo. Kupuje Pan, Panie Ministrze?

Pozdrowienia

Marek Teschke

2006.06.14