Droga

Przyjaciółko "Kurka",

piszę ten list w Święto Trzech Króli. Tkwię więc ciągle jeszcze w okresie świątecznym. Przez całą noc sylwestrową powtarzałem sobie, ile to lat przeżyłem i który to nowy rok mamy. Jak ten czas leci! Niby wiadomo, im człowiek starszy, tym czas szybciej ucieka; to jedynie w bardzo wczesnym dzieciństwie spieszy się nam, by wreszcie pójść do gimnazjum, a potem do liceum, matura i hejże hej, hejże ha... świat stoi otworem przed nami. Jesteśmy dorośli! Ale z dorosłością przychodzi odpowiedzialność. Najpierw za siebie, a potem także za naszych bliskich. A gdy przychodzi odpowiedzialność - czas nas zaczyna gonić. Przy wigilijnym stole czy po północy w noc sylwestrową ledwie mamy czas zastanowić się nad naszym życiem, nad rokiem minionym i tym, który nadchodzi. Składamy też sobie życzenia: wszystkiego najlepszego, często "woreczka stóweczek" i przede wszystkim zdrowia. Nic, ani bogactwo, ani inne dobra tego świata nam zdrowia nie zastapią. A im lat przybywa, tym tego zdrowia coraz częściej nam brakuje.

Okazuje się, Droga Przyjaciółko, że coraz więcej Polaków jest zadowolonych ze swego życia. Teraz liczba ta sięga 37%, a jeszcze większy procent rodaków wierzy, że przyszłość rysuje się w różowych kolorach, że krótko mówiąc - będzie lepiej. Jednak większość z nas, czytając wyniki sondy mówi: ja jakoś tej poprawy warunków nie widzę. Aby zauważyć różnicę w swojej życiowej kondycji trzeba żyć dość długo. Na tyle długo, aby pamiętać co najmniej lata osiemdziesiąte i przypomnieć sobie czasy "stanu wojennego", swoistej wojny domowej wypowiedzianej przez komunistyczną władzę własnemu społeczeństwu. A był to czas autentycznej biedy i braku wszystkiego, nawet towarów zagwarantowanych systemem kartkowym. Można też mieć na ten temat wiedzę nabytą w szkole. Chociaż wiem skądinąd, że część nauczycieli niechętnie opowiada uczniom o tamtych czasach.

Obiektywnie jednak patrząc, Droga Przyjaciółko, może nie wszyscy, ale mamy lepiej. Mamy też możliwość wyjazdu za granicę, aby szybciej dojść do względnego dobrobytu. Wierzę, że zarówno Ty, jak i inni rodacy mają zamiar wrócić w rodzinne strony. Może nie od razu, ale kiedy już dojdziecie do wniosku, że macie dość i czas wracać do kraju. A że jest u nas lepiej - wystarczy przyjrzeć się samochodom na parkingach licznych marketów. Marki tych aut i ich ceny jasno dowodzą, że mimo wszystko - jest nam lepiej.

Jest nam lepiej i jest się z czego cieszyć. Dlatego cieszę się z nadejścia północy i pierwszych minut nowego roku. U mnie w lesie, Droga Przyjaciółko, powitanie Nowego Roku jest szczególnie urocze. Każdy z właścicieli domków, w których w czasie zabawy da się wytrzymać z zimna, chętnie spędza w nim Sylwestra. Po północy niektórzy wychodzą na podwórza, strzelają "rakiety" ogni sztucznych, rozświetlających niebo nad lasem "kaskadą" iluminacji. Sporo w tym czasie hałasu i radości. Jednym słowem - wszyscy się cieszą z nadejścia nowego roku.

Tylko burmistrz Szczytna doszedł do wniosku, że nie ma się z czego cieszyć. Sylwestrowy plac Juranda był prawie pusty, a o racach i iluminacji w ogóle nie było mowy. Ponuro zaczął nam się ten nowy rok, oj ponuro.

Pozdrowienia

Marek Teschke

2006.01.11