Redakcja

"Kurka Mazurskiego"

W liście do redakcji "KM" z dn. 04.08.2004 nr 31(520), znany szczycieński pielgrzym, Zdzisław Halamus, stawia prezesowi AKB - Szczytno szereg zarzutów, które dotyczą również i nas, członków klubu. Gdyby Zdzisiu dokładnie czytał tekst, zauważyłby, że wypowiedź Krzyśka na Jego temat zawiera się raptem w trzech zdaniach. W pierwszym chwali go za podjęte wyzwanie. W drugim żałuje, że nie przebiegł całego dystansu. W trzecim stara się - w trosce o zdrowie - przestrzec społeczeństwo przed podejmowaniem próby przebiegnięcia maratonu bez przygotowania.

Wyniki, przekazane przez Krzyśka redakcji "KM", które otrzymali zawodnicy po biegu, nie określały ani miejsca, ani czasu kolegi Zdziśka. Był więc zawodnikiem niesklasyfikowanym. Takie wyniki były dostępne również w internecie. Po ukazaniu się "KM" pojawiły się jeszcze inne wyniki, z uwzględnieniem czasu i miejsca Zdzisia. Zatem w tej kwestii odsyłamy go do organizatorów i sędziów. W swojej wypowiedzi Zdzisiek sam sobie zaprzecza. Najpierw twierdzi, że 1/5 dystansu przeszedł, by w kończącym zdaniu stwierdzić, że przekonał się, że maraton można przebiec bez przygotowania. Stwierdził, że to nic takiego. Gdyby pielgrzym - maratończyk sięgnął do fachowej wiedzy na temat maratonu lub skorzystał z porady praktycznej dowiedziałby się, że w maratonie prawdziwe bieganie zaczyna się po 30 km.

Wyliczając dystans i czas, można uznać, że Zdzisław pokonał trasę ze średnią 9 minut na kilometr. Jest to tempo spokojnego marszu. Na pewno pamięta, że dokładnie obaj, czyli Zdzisiek i Krzysiek, w jednym czasie pokonali trasę około 70 km Szczytno - św. Lipka, tylko że jeden z nich jechał rowerem.

My namawiamy do podjęcia próby przebiegnięcia maratonu, ale - w odróżnieniu od Zdziśka - po odpowiednio długim przygotowaniu przede wszystkim ciała. Udzielamy w tym względzie wszelkiej pomocy, porady praktycznej, jak również udostępniamy opracowania naukowe. W innym przypadku i przy nieodpowiednim treningu, u początkującego maratończyka nadludzki wysiłek powoduje często chwilowe utraty świadomości. Dlatego niektórych faktów można nie zapamiętać.

Jako maratończycy nigdy nie odważylibyśmy się oceniać pielgrzymek Zdziśka - pod żadnym względem.

Ze sportowym pozdrowieniem

Stefan Jankowski

Dariusz Wędrowski

Zygmunt Zapadka

Szanowna Redakcjo

Od lat wakacyjny urlop spędzam w różnych miejscowościach Polski. W Szczytnie byłam nie po raz pierwszy, ale to co się zdarzyło na koncercie Hunter Fest w sobotę 7 sierpnia woła o pomstę do nieba. Koncert zaczął się wcześnie, było gorąco, a tu całkowity zakaz wnoszenia ze sobą takich napojów chłodzących jak woda.

Czy ma to na celu dawanie zarobku tylko straganom umieszczonym w środku? Co złego w tym, że miałam przy sobie wodę mineralną w plastikowej butelce, którą na dzień dobry zabrali mi ochroniarze? Rozumiem - środki ostrożności... Ale gdy się to samo kupi wewnątrz, to jest mniej groźne? A druga sprawa, to ta, że wszędzie można kupić było głównie piwo!!! A ja piwa nie piję! Chcę wody!

Gratuluję pomysłu, który pewnie odstręczy wielu chętnych na tego typu imprezy. Z czymś takim nigdzie dotąd się nie spotkałam. Widać w Szczytnie panuje swoista filozofia: pijcie piwo, bo woda jest be, a na trzeźwo na rockowisku bawić się nie da...

Marta Kałuska

2004.08.18