Jestem „letnią” mieszkanką wsi Dłużek koło Jedwabna. Od 30 lat spędzam tu wakacyjne miesiące i bardzo często poza wakacjami odwiedzam Wasze przecudne okolice.

W ubiegłym tygodniu przez naszą wieś przeszła bardzo gwałtowna ulewa połączona ze straszliwym gradobiciem oraz potężnym huraganem. Wiele ogromnych drzew zostało połamanych. Nie licząc mniejszych strat: zalane radia, komputery, porwane namioty i leżaki, powywracane rowery. Jednak to te wyrwane z korzeniami drzewa lub potężne gałęzie uniemożliwiały poruszanie się po wsi lub, tak jak to miało miejsce u mnie na działce, zawisły na dachu domu i zagrażały bezpośrednio zawaleniem konstrukcji.

Szukaliśmy pomocy przez telefon, ale ze względu na burzę nie działała przez pewien czas telefonia komórkowa. I tu zostaliśmy zaskoczeni ogromnym poświęceniem ze strony mieszkańców Dłużka, którzy nie patrząc na koszty i trudności bardzo ofiarnie ruszyli z pomocą poszkodowanym. Piszę o braciach Trajgiel, Krzysztofie i Marcinie. Myślę, że takie akty pomocy bezwarunkowej i spontanicznej są dziś rzadkością i dlatego trzeba je nagłaśniać. Szczególnie wtedy, gdy w tym samym czasie inni letnicy spacerują obok spragnieni tylko widowiska i żaden z nich palcem nie kiwnął, gdy bracia Trajgiel usuwali powalone drzewa, aby Straż Pożarna dojechała do poszkodowanych.

I w tym miejscu muszę dodać, że Ochotnicza Straż Pożarna z Jedwabna to najsprawniej działająca jednostka ratownicza w kraju. Chłopaki pojawili się bardzo szybko, gdzie nie mogli dojechać to szli i ratowali nasz „turystyczny” dobytek. I znów warszawscy turyści stali obok i odbierali pomoc strażaków jak coś, co im się po prostu należy. Strażacy nie usłyszeli po akcji: dziękujemy.

Dlatego zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o krótką wzmiankę na Waszych łamach. Wspomnijcie o tym, że są ludzie bezinteresowni i o tym, że ochotnicy ze straży to dzielni, niesłychanie uczynni i przesympatyczni ludzie.

Joanna Skorupska