Białorusin Aleksandr Labuchenko zwyciężył w jubileuszowym XXV Maratonie Juranda. Zwycięstwo, trzecie już w Szczytnie, zadedykował swojemu synowi, 1,5-miesięcznemu Matwiejowi. Powody do radości na mecie miał także szczytnianin Stefan Jankowski, który już po raz setny ukończył maraton.

Maratończyk na schwał

PODWÓJNY JUBILAT

Na starcie do XXV Maratonu Juranda stanęło 117 zawodników, w tym jedna kobieta. Zagranicę reprezentowało dwóch Czechów, trzech Białorusinów i dwóch Ukraińców. Silną jak nigdy dotąd reprezentację wystawił Amatorski Klub Biegacza ze Szczytna, w którego barwach pobiegło aż 12 zawodników. To na cześć jednego z najstarszych maratończyków w Szczytnie, Stefana Jankowskiego, dla którego był to już setny maraton w życiu. Jego młodsi koledzy biegli z nim ramię w ramię, śpiewając jubilatowi podczas mijania kolejnych miejscowości "Sto lat". Do chóru dołączali także towarzyszący biegaczom rowerzyści z drużyny "Kręciołów". Dzięki takiemu dopingowi panu Stefanowi udało się wykonać plan i ukończyć bieg poniżej 4 godzin. Czas 3:59.17 dał mu ostatecznie 82. miejsce.

Zaraz po minięciu linii mety przyjmował setki gratulacji. Najgorętsze były oczywiście od małżonki, pani Poli, zawsze obecnej na mecie maratonu w Szczytnie. Pan Stefan ukończył go już po raz 20.

Swój jubileuszowy występ dedykował kolegom z klubu, wiernym kibicom i czytelnikom "Kurka", dzięki którym co roku zajmuje wysokie miejsca w plebiscycie na najpopularniejszego sportowca powiatu.

ZWYCIĘZCA Z BIAŁORUSI

Maraton Juranda wygrał, już po raz trzeci Białorusin Aleksandr Labuchenko, uzyskując czas 2:26.40. Dwa tygodnie temu zwyciężył w Lęborku (2:24.01), a za miesiąc chce być pierwszy w Gdańsku. Sukces w Szczytnie zadedykował swojemu synowi, 1,5-miesięcznemu Matwiejowi.

Tylko o dwie sekundy gorszy był Ukrainiec Serhiy Oksenyuk. Na trzeciej pozycji uplasował się Jarosław Janicki z Gryfina z czasem 2:28.45. Jedyna biorąca udział w zawodach kobieta, Agnieszka Mizera z Wrocławia, zajęła 57. miejsce.

Trzech pierwszych zawodników otrzymało odpowiednio: 2000, 1500 i 1000 zł.

Spośród reprezentantów AKB Szczytno najszybszy okazał się, podobnie jak rok temu, Jacek Ciełuszecki (2:43.04).

- W tym roku była silniejsza konkurencja, z dzisiejszym czasem rok temu byłbym trzeci - usłyszeliśmy od siódmego na mecie Jacka Ciełuszeckiego.

Na co dzień mieszka w Toruniu, gdzie pracuje w firmie "Nestle". Maratony biega od pięciu lat, zaliczył ich już 16, w tym pięć w Szczytnie.

CISI BOHATEROWIE

To, że Maraton Juranda doczekał się już 25 edycji, jest niewątpliwą zasługą osób towarzyszących mu od narodzin - Bogusława Palmowskiego i Wiesława Siurnickiego reprezentujących MTKKFiT. Już dwa miesiące przed imprezą cały swój wolny czas poświęcają sprawom organizacyjnym. Z roku na rok ich zapał jednak stygnie. Powód prozaiczny - pieniądze.

- Na organizację maratonu otrzymujemy 10 tys. zł z budżetu miasta. Okazuje się, że jest to solą w oku innych działaczy, szczególnie piłkarskich, którzy chcieliby wyrwać z kasy miejskiej jak najwięcej dla swojej dyscypliny - mówi prezes MTKKFiT Bogusław Palmowski.

Na szczęście, jak podkreśla, są instytucje zawsze służące pomocą i niepytające za ile. To WSPol. w Szczytnie i Jednostka Wojskowa w Lipowcu. Do tego dochodzi jeszcze szereg innych sponsorów, których datki pozwalają na sfinansowanie imprezy. Cały jej koszt zamknął się w tym roku kwotą 28,5 tys. zł.

(o)

2006.07.19