Strażak Stanisław Bałdyga i policjant Maciej Wojciechowski zdobyli trzy medale na X Światowych Igrzyskach Policji i Straży Pożarnej w Barcelonie.

Medale za wakacje

Sukcesem polskiej ekipy zakończyły się Światowe Igrzyska Policji i Straży Pożarnej, które odbyły się na przełomie lipca i sierpnia w Barcelonie. Zawody rozgrywano na arenach Igrzysk Olimpijskich sprzed 11 lat.

Do rywalizacji przystąpiło 10,5 tys. sportowców z ponad 60 państw, w tym 60-osobowa reprezentacja Polski. W barwach biało-czerwonych wystąpiło pięciu zawodników z województwa warmińsko-mazurskiego, w tym dwóch ze Szczytna.

Dla 44-letniego aspiranta KP PSP Stanisława Bałdygi były to już trzecie Igrzyska. Z dwóch poprzednich w Shefield i Indianapolis przywiózł po jednym brązowym medalu zdobytym w sztafecie 4x400 m. Tym razem było podobnie, tyle że rodzaj kruszcu okazał się cenniejszy, bo srebrny. Do złota, które wywalczyła ekipa Niemiec, zabrakło niewiele, bo tylko 0,26 sek. Strażak ze Szczytna z mniejszym powodzeniem startował jeszcze w crossie na 10 km, gdzie zajął 14 miejsce i w biegu na 800 m, w finale którego zajął 8 miejsce.

Z dwoma krążkami wrócił do Szczytna dowódca kompanii w WSPol. Maciej Wojciechowski. Pierwszy zdobył w biegu na 3 km z przeszkodami, w którym tylko o 4,5 sek uległ triumfatorowi dwóch poprzednich igrzysk, reprezentantowi Łotwy. Jeszcze lepiej Wojciechowski spisał się w drużynowym ośmioboju, gdzie w ostatniej chwili zastąpił jednego z kontuzjowanych zawodników w ekipie... amerykańskiej. Dzięki temu, że przepisy zezwalają na tworzenie międzynarodowych teamów, policjant WSPol. stanął na najwyższym podium. O krok od podium był jeszcze w crossie na 10 km, ulegając tylko trzem reprezentantom Południowej Afryki. Najmniej efektownie wypadł start w biegu na 1500 m, w którym zajął dziewiąte miejsce.

Chociaż obaj sportowcy reprezentowali polską policję i straż pożarną, to ze względu na skąpe finanse obu resortów, w igrzyskach uczestniczyli na własny koszt. Trochę jeszcze pomogło starostwo.

- Nasz wyjazd sponsorowały rodziny - mówi Stanisław Bałdyga. - Żony i dzieci pozwoliły nam jechać, a sami spędzają wakacje w Szczytnie. Cieszymy się więc podwójnie, że nie wróciliśmy z pustymi rękoma.

(o)

2003.08.13