Pochodzącemu ze Szczytna malarzowi Andrzejowi Cisowskiemu powrót do rodzinnego miasta przyniósł rozczarowanie. Po śmierci matki Zakład Gospodarki Komunalnej nakazał mu wyprowadzenie się z mieszkania na ul. Pasymskiej, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. Zdaniem artysty to niesprawiedliwe, ale władze miejskie tłumaczą, że postępują zgodnie z prawem i dla nikogo nie mogą robić wyjątków.

Mieszkanie nie dla malarza

KRZYWDZĄCA DECYZJA

Malarz Andrzej Cisowski dzieciństwo i młodość spędził na ul. Pasymskiej w Szczytnie. Wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w poniemieckiej kamienicy należącej do miasta. Na czas nauki w szkole średniej oraz studiów artystycznych na ASP w Warszawie i Düsseldorfie wyjechał ze Szczytna. Często jednak tu przyjeżdżał, odwiedzając matkę. Kilka lat temu wrócił w rodzinne strony i zamieszkał w siedlisku w Targowie. Leży ono jednak z dala od wsi, na kolonii i, jak mówi Andrzej Cisowski, nie nadaje się na całoroczne zamieszkiwanie. Z tego powodu dwa lata temu znów zameldował się na ul. Pasymskiej. Na początku grudnia zeszłego roku zmarła jego matka. Miesiąc później otrzymał z Zakładu Gospodarki Komunalnej nakaz administracyjny opuszczenia lokalu.

- Uzasadniano to tym, że byłem w nim zameldowany tylko dwa lata, podczas gdy przepisy uchwalone przez Radę Miejską przewidują, że prawo do zajmowania lokalu nabywa się dopiero po pięciu latach – mówi Andrzej Cisowski. Artysta spotkał się z burmistrz Danutą Górską, aby zorientować się, czy ma szanse na pozostanie w mieszkaniu na Pasymskiej.

- Pani burmistrz stwierdziła jednak, że nie jest mi ono potrzebne – relacjonuje. Jego zdaniem wystarczyłaby ze strony miasta zwykła przychylność, aby nadal mógł zajmować lokum po matce. Zaznacza, że na pewno nie byłby kłopotliwym lokatorem, a tych, zwłaszcza niepłacących na czas czynszów, ZGK ma aż nadto.

- Jestem dyskryminowany, bo nie mam kupy dzieci i nie żyję na garnuszku opieki społecznej – nie kryje goryczy malarz. Odwołał się od decyzji miasta do sądu, ale nie ma wielkich nadziei na pomyślny dla siebie werdykt.

- Uważam decyzję władz miasta za krzywdzącą. Nie chciałem przecież niczego wielkiego, tylko móc dalej mieszkać w mieszkaniu, które przez lata zajmowała moja rodzina – mówi.

MIASTO: MIESZKANIE SIĘ NIE NALEŻY

Władze miasta mają inne zdanie w tej sprawie. Według wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka lokal malarzowi się nie należy, ponieważ ma on dom w Targowie.

- My musimy w pierwszej kolejności dbać o naszych mieszkańców, którzy nam płacą podatki oraz takich, którzy w ogóle nie mają gdzie mieszkać – tłumaczy. Przypomina, że na liście oczekujących na lokale komunalne figuruje około 200 osób. Zdaniem wiceburmistrza, przydzielanie lokalu komuś, kto ma już swój dom, byłoby niesprawiedliwe.

- Miasto w ogóle nie jest od zapewniania ludziom mieszkań. Lokale komunalne i socjalne mamy tylko po to, aby pomagać mieszkańcom w nadzwyczajnych sytuacjach życiowych – mówi Kaczmarczyk. Czy jednak władze, mając na względzie to, że Andrzej Cisowski jest uznanym malarzem, nie mogłyby wziąć tego pod uwagę i jednak pozwolić mu pozostać na ul. Pasymskiej?

- Nawet w związku z tym nie otrzyma od nas mieszkania komunalnego, bo znam co najmniej 200 osób, którym bardziej się ono należy – odpowiada wiceburmistrz.

Andrzej Cisowski zapowiada, że jeśli nie otrzyma lokalu, wyjedzie ze Szczytna.

- Nie będą chciał mieć już nic wspólnego z tym miastem – mówi. Dodaje, że siedlisko w Targowie nie nadaje się do zamieszkiwania zimą. - Kiedyś nabawiłem się tam zapalenia płuc i odmroziłem sobie ręce – opowiada. Przyznaje, że początkowo miał idylliczne wyobrażenie o życiu na wsi. Jednak rzeczywistość okazała się brutalna. - Z czasem mieszkanie tam przerodziło się w traumę – wspomina. Dlatego pewnego dnia spakował walizki i przeprowadził się do Szczytna. - Na Pasymskiej miałem idealne warunki do życia i pracy, mogłem wreszcie normalnie funkcjonować. Władze miasta jednak mi to uniemożliwiają – mówi z żalem.

(ew)