Organizatorzy III Biegu do Ula udowodnili, że na ziemi szczycieńskiej wciąż można z powodzeniem przeprowadzać imprezy przyciągające zawodników nawet spoza granic Polski. W sobotę na linii startu stanęła liczba sportowców porównywalna z najlepszymi latami niegdysiejszego Maratonu Juranda. galeria >>
Organizatorzy III Biegu do Ula udowodnili, że na ziemi szczycieńskiej wciąż można z powodzeniem przeprowadzać imprezy przyciągające zawodników nawet spoza granic Polski. W sobotę na linii startu stanęła liczba sportowców porównywalna z najlepszymi latami niegdysiejszego Maratonu Juranda.
Przed rokiem z Kamionka wyruszyło w trasę nieco ponad 100 uczestników, teraz rekord został mocno wyśrubowany. W sobotę zmagało się 150 osób.
Zawodnicy zmierzali spod pasieki Józefa Ciechanowicza najpierw w kierunku Szczycionka, szybko jednak zbiegali ku Jezioru Domowemu Dużemu, podążali niedawno wybudowanymi alejkami w stroną półwyspu, tam zawracali, a ostatni odcinek 5-kilometrowej pętli, którą pokonywali dwukrotnie, ścigali się pod górkę. To wzniesienie było dla zawodników najtrudniejszym momentem rywalizacji. - I biegi górskie. Właśnie po to wziąłem takie buty – skomentował jeden z uczestników rywalizacji, skręcając z płaskiego fragmentu trasy.