Moje miasto nocą

Teraz mamy leniwe wakacje i nic się nie chce robić, zwłaszcza w takie upały, jak te, które panowały w zeszłą środę, potem czwartek i piątek, nieco mniej w sobotę, ale znowu mocniej w niedzielę. Za dnia, kiedy praży słońce chciałoby się prysnąć gdzieś na plażę, a dopiero wieczorem, a właściwie w nocy, gdy robi się bardziej rześko kusi, by wybrać się na spacer ulicami miasta.

No i gdy tak spacerowaliśmy nocą, przypomniała się nam pewna anegdotka z czasów szkolnych. Pani zadała dzieciom w klasie pytanie: co jest bardziej potrzebne ludziom - słońce, czy księżyc? Nikt jakoś nie rwał się do odpowiedzi, w końcu rezolutny Jasio odpowiedział, że z całą pewnością księżyc. Umotywował to tak - w dzień i tak jest jasno, więc słońce jest zbędne, ale w nocy, kiedy panują ciemności, to księżyc jest potrzebny, by rozświetlić mrok. W naszym mieście nocą możemy obejść się jednak bez księżyca, bo za niego świecą liczne latarnie, które z większym lub mniejszym skutkiem czynią dookólną jasność - fot. 1.

Jednak zdaniem pewnego Czytelnika w Szczytnie porą nocną mogłoby być jeszcze jaśniej, gdyby klosze lamp były czyste. Zrzuca on Urzędowi Miejskiemu, że nie dba o ich należyte utrzymanie, wskutek czego światło latarń tłumione jest nawet o 30%. Sprawa ta zaciekawiła „Kurka”, więc dlatego m. in. wybraliśmy się ów nocny spacer ulicami miasta, aby sprawdzić, jak to naprawdę jest z tymi ulicznymi latarniami. Mamy ich dokładnie 1 465 (tak wynika z ewidencji Urzędu Miejskiego), a w oprawach zainstalowane są sodowe lub rtęciowe wysokoprężne żarówki. Dominują lampy wyposażone w żarówki sodowe, które świecą światłem o charakterystycznej złocistej barwie. Zdecydowanie mniej jest latarń wyposażonych w żarówki rtęciowe. Te z kolei łatwo rozpoznać po białym, lekko niebieskawym odcieniu światła. Można je napotkać m. in. na dworcu autobusowym oraz obrzeżach miasta, np. na Zatorzu. Sodowe źródła światła są ekologicznie bardziej czyste, gdyż nie zawierają toksycznej rtęci. Ciekawe efekty kolorystyczne daje mieszane oświetlenie sodowo-rtęciowe, które występuje na ul. Gdańskiej, Białostockiej czy Warneńczyka - fot 2. Na ulicach tych oraz na Władysława IV mamy także najbardziej zabytkowe oprawy. Mocno skorodowane i w ogóle nie wyposażone w klosze, pochodzą jeszcze z epoki siermiężnej komuny - fot. 3.

Pomijając fakt, że lubią na tych oprawach przesiadywać gołębie, to z powodu braku szkła odpada problem z ich czyszczeniem. Niby tak, ale brak klosza powoduje, że do żarówek przyklejają się rozmaite owady, a do wnętrza łatwo dostaje się wilgoć, wskutek czego żywotność ogólna tego typu latarni jest niska.

CZYSTO - PRZEŹROCZYSTO

„Kurkowy” spacer-zwiad po miejskich traktach przyniósł dość nieoczekiwane wyniki.

Zasugerowani opinią naszego Czytelnika sądziliśmy, że patrolując ważniejsze oraz peryferyjne ulice Szczytna natrafimy na wiele lamp o brudnych kloszach, ale tak się wcale nie stało. Oprawy są w przeważającej liczbie czyste lub tylko trochę zabrudzone i przez szklane klosze widać żarówki, czyli o znaczącym spadku mocy oświetleniowej nie ma raczej mowy - fot. 4 (lewa strona).

Są jednak wyjątki. Na ul. Bohaterów Westerplatte zauważyliśmy oprawę wypełnioną wodą o czarnej barwie, więc jak podejrzewamy, jej wydajność spadła już nie o postulowane przez naszego Czytelnika 30, ale bodaj 90 procent - fot. 4 (prawa strona). Jest też w mieście kilka lamp z wybitymi kloszami. Takie zauważyliśmy m. in. na ul. 3 Maja oraz ul. Kasprowicza. Są one zainstalowane między gałęziami drzew i, jak sądzimy, to właśnie te konary w trakcie jakiejś wichury, których ostatnio nie brakowało, stłukły szkło.

NOWY OPIEKUN LAMP

Od półtora roku pieczę nad ulicznymi latarniami sprawuje miejscowa firma „Zelbo”. Jak informuje nas jej szef Piotr Bedra, czyszczenie kloszy przeprowadza się raz w roku, we wrześniu. Ów termin został wybrany dlatego, że wówczas w powietrzu jest znacznie mniej zanieczyszczeń niż latem, już na ogół nie ma owadów, no i dłuższe są noce, przez co więcej czasu pracownicy firmy mogą poświęcić na konserwację latarń. Prowadzą ją bowiem nie w ciągu dnia, jak to niegdyś bywało i gdy zapalano wówczas bez sensu lampy, a właśnie w nocy, kiedy latarnie są i tak włączone.

- Poza tym podczas każdej wymiany żarówki myte są także szklane oprawy lamp - zapewnia nas Piotr Bedra.

TRZYMAĆ PION

Jak zauważa inny nasz czytelnik, pan Malinowski, o czym jest na str. 16, szereg słupów oświetleniowych i energetycznych na remontowanej ul. 1 Maja oraz rondzie sprawia wrażenie, jakby się przewracało. Nie trzymają one pionu, co wygląda dość niepokojąco, bo a nuż pochylą się bardziej i potem całkiem upadną - fot. 5.

I jeszcze, odpukać w niemalowane drewno, przygwożdżą jakiegoś przechodnia. Na samochód nie upadną, bo jeździć tędy, jak na razie nie można. Albo weźmy taki obrazek - fot. 6.

Na zdjęciu widzimy stary żebrowany słup, który stoi na środku chodnika, wskutek czego łatwo przewidzieć, że wielu przechodniów co i raz będzie wpadać na taką zawalidrogę, nabijając sobie guzy na głowie, albo coś gorszego.

Co ciekawe, inny słup energetyczny (okrągły) zaznaczony na fot. 6 czerwoną strzałką, który podobnie jak i zawalidroga, po wybudowaniu chodnika znalazłby się na jego środku, został jednak przesunięty na skraj trotuaru. Dlaczego zatem tego samego nie zrobiono ze starym słupem? Ponadto, naszym zdaniem, powinno się go nie tylko przesunąć, ale i zastąpić nowym, aby nie szpecił remontowanej ulicy. Liczni przechodnie, a także mieszkańcy denerwują się na takie porządki, ale są i tacy, którzy mimo to nie tracą dobrego humoru, bo na stojącym tutaj znaku namalowali buźkę w szerokim uśmiechu. Sądzimy, że jednak nie jest on adresowany do wykonawców robót - fot. 7.

PS.

Opisane wyżej krzywo stojące słupy energetyczne przestawiała, bądź też stawiała na nowo firma „Zelbo”. Jak mówi „Kurkowi” jej szef, do odbioru robót jest jeszcze sporo czasu i do tego momentu na pewno zostaną one należycie wyprostowane - będą trzymać pion.