Trelkowo (cz. 2).

Ciężka dola chłopów

Trwający osiem lat okres "wolnizny", w którym osadnicy nie płacili podatków na rzecz Zakonu, szybko minął. Po jego upływie chłopi z Trelkowa byli zobowiązani do płacenia czynszu gruntowego. Od każdej włóki (18 ha) chłop musiał zapłacić pół grzywny i dwie... kury. Poza czynszem na rzecz państwa krzyżackiego chłopi musieli też uiścić tzw. daninę płużną, przy czym przyjmowano, że jeden pług "obsługuje" 4 włóki. Daninę tę chłopi z Trelkowa dostarczać musieli na szczycieński zamek corocznie, w dniu świętego Marcina (koniec listopada). Zdarzały się niekiedy przypadki, że ze względu na niewielkie rozmiary posiadłości chłopskich, wydawano zarządzenie, na mocy którego daninę płużną przeliczano konkretnie na liczbę włók i za każdą chłop oddawał po ćwierć szefla zboża (tj. około 40 kg - przyp. aut.). Dalsze 4 włóki wiejskie uprawiali wieśniacy z Trelkowa na potrzeby kościoła katolickiego, który w tej wsi istniał już w 1391 r. i był jednym z najstarszych na Mazurach. Przywilej, dający kościołowi owe 4 włóki na utrzymanie, wydał komtur elbląski Walpot von Bassenheim.

Na cudzym i na swoim

Powinnością trelkowskich chłopów wobec Zakonu był również szarwark. Zobowiązania chłopów - podobnie jak i bartników ze Szczytna oraz Wielbarka - łączono z pracami w polu i przy koszeniu siana. Przy sprzęcie siana na łąkach, należących do Krzyżaków ze Szczytna chłopi musieli pracować trzy dni na własnym wikcie, a dopiero za następne dni należało się im utrzymanie. Obowiązkiem ich była też praca przy żniwach na zakonnych polach, za opłatę w postaci co dziesiątego snopka. Musieli też chłopi, na każde zawołanie stawać do pomocy podczas polowań, urządzanych przez szczycieńskiego prokuratora krzyżackiego i jego towarzyszy. Za to przynajmniej chłopom całodniowy wikt się należał, a także kark upolowanego zwierza. Na wezwanie też chłopi pomagać musieli przy budowie tam i mostów, czy naprawie dróg. Nie udało się ustalić konkretnego wymiaru obowiązkowych prac na rzecz krzyżackiego zamku, ale wiadomo, że nie przekraczał on 14 dni w roku.

Prawie każdemu wolnemu chłopu z Trelkowa - zapewne ze względu na bogactwo jezior, które otaczały szczycieńską prokuratorię - zapisywano w nadanym przywileju prawo do połowu ryb. Natomiast absolutnie nie wolno było im polować, to było zastrzeżone wyłącznie dla przedstawicieli Zakonu.

Sołtysowe przywileje

Wiosną 1400 roku Trelkowo wizytował następca von Bassenheima - wielki komtur elbląski Conrad Coburg. Przy takiej wizycie następowało zwykle nadanie nowych przywilejów czy potwierdzenie istniejących, przede wszystkim sołtysowi. Tak też było i tym razem. W czasie swego pobytu nowy komtur nadał ówczesnemu sołtysowi wsi Mattisowi Frankenawowi przywilej dziedzicznego posiadania swego majątku, za co ten musiał Zakonowi co roku odprowadzać trzecią część swych plonów.

Sołtys z Trelkowa sprawował również własną jurysdykcję nad chłopami we wsi. Mógł wydawać wyroki bez udziału urzędników zakonnych. Dotyczyło to jednak tylko "niższych sądów kryminalnych" - czytamy w nadanym Frankenawowi przywileju dotyczącym piastowanego przez niego stanowiska. Natomiast w innych, w których rozpatrywano tzw. "sprawy gardłowe" brali udział przedstawiciele szczycieńskiej prokuratorii krzyżackiej.

Dziwny był wówczas wymiar sprawiedliwości, ponieważ część dochodów z tytułu orzekania kar wpływała bezpośrednio do kieszeni sołtysa wsi lub zasilała kasę Zakonu. Nic zatem dziwnego, że wyroki były orzekane z całą surowością i tym samym z korzyścią dla orzekających.

W początkowym okresie istnienia wsi wszystkie kary orzekane w ramach niższego sądu pobierał sołtys, on też otrzymywał trzecią część grzywien, które orzekał sąd wyższy wobec chłopów z Trelkowa. Z czasem jednak przywilej ten został ograniczony, a Mattisowi Frankenwawowi pozostawiono jedynie trzecią część z drugiego sądu.

Nieco inaczej prezentowała się jurysdykcja wobec osadników niemieckich, których w nowo założonym Trelkowie było zaledwie kilku. Od samego początku osiedlania się w Prusach mieli oni własne sądownictwo: sądy ławnicze, w których - od pradawnych tradycji - byli sądzeni przez równych sobie, do których należał również i Mattis Frankenwaw.

Z zachowanych do dziś dokumentów wynika, że na przełomie XIV i XV wieku w obwodzie szczycieńskim dość silnie była reprezentowana narodowość polska. Wśród osadników, którym Zakon nadał posiadłości ziemskie, najwięcej jest Stanisławów, Maciejów, Piotrów.

Obok rolnictwa i bartnictwa zaczęło się intensywnie rozwijać rzemiosło, które wówczas było reprezentowane głównie przez karczmarzy i młynarzy.

Robert Arbatowski

2004.03.17