Od prawie czterech miesięcy miłośnicy dwóch kółek mogą się cieszyć formalnym istnieniem Mazurskiej Pętli Rowerowej, okalającej największe jeziora regionu: od Mamr na północy do Jeziora Nidzkiego na południu.
Trasa liczy około 300 km, a jej zachodnia część znajduje się niedaleko poza granicami naszego powiatu. Infrastrukturalnie wygląda miejscami imponująco – na szlaku znajduje się 9 wież widokowych, a co pewien czas ustawiono spore obiekty będące częścią MOR-ów (Miejsc Obsługi Rowerzystów). W nieodległym Rucianem-Nidzie cykliści mogą się np. odświeżyć czy w godnych warunkach załatwić potrzebę fizjologiczną (fot. 1) . Na forach nie brak osób narzekających, że co najmniej na razie nazwa jest trochę naciągana – niektóre odcinki MPR prowadzą normalnymi drogami lub trasami szutrowymi.
My cieszymy się z otwartej na początku minionych wakacji ostatniej części ścieżki rowerowej Szczytno-Biskupiec, pociągniętej po dawnej linii kolejowej. Początkiem i końcem szlaku nie są co prawda odnowione dworce kolejowe w obu miastach, ale niemal cała trasa prowadzi po dawnym nasypie, korzystający z niej miną w bliskim sąsiedztwie budynki stacyjne.
Gdy prawie cztery lata temu otwierano pierwszy z odcinków, czyli Szczytno-Ochódno, można było usłyszeć głosy, że wkrótce szczycieński fragment szlaku zostanie wzbogacony o platformy widokowe. Tak się jednak dotychczas nie stało. Jedyna wieża widokowa (fot. 2) znajduje się kawałek poza granicami naszego powiatu, już na Warmii, półtora kilometra za stacją Rudziska, zaledwie parędziesiąt metrów od drogi krajowej. Tuż obok ulokowano toi-toia, również jedynego na opisywanym szlaku. Część naszych cyklistów miała już okazję poznać całą trasę do Biskupca (kończącą się nad jez. Kraksy) i wejść na ową wieżę, by podziwiać widoki. My uczyniliśmy to dopiero w połowie września. Niestety, z przykładem nagannych zachowań można spotkać się wszędzie. Balustradę już ktoś zdążył pomalować, a być może ten sam dowcipniś postanowił zostawić pod dachem butelki z niedopitym piwem (fot. 3) . Pewnie żeby komuś spadło na głowę i było śmieszniej. Przy wieży znajduje się stanowisko dla tych, którzy potrzebują własnoręcznie naprawić swój rower lub napompować koła. Końcówka pompki została wyrwana, znikła też część kluczy i wkrętaków (fot. 4). Zastanawia nas także to, czy kamyki na ścieżce to efekt wyjątkowo silnych podmuchów wiatru (fot. 5).
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.