Mieszkańcy Dąbrów chcą, aby ich sołectwo dalej należało do gminy Rozogi. Niedzielne konsultacje w tej sprawie przyniosły jednoznaczny wynik. Teraz część mieszkańców żąda usunięcia sołtysa Lisa, zarzucając mu skłócenie wsi.

Nie chcą do Myszyńca

SEN Z KWIATAMI

Niedziela 13 listopada, godz. 18.03, Dąbrowy, gmina Rozogi. Do budynku szkoły podstawowej puka mieszkanka wsi, ale z ich otwarciem nikt się nie śpieszy.

- Słyszałam, że dzisiaj jest głosowanie w sprawie przyłączenia naszej wsi do Myszyńca - tłumaczy reporterowi "Kurka". Pochmurnieje, kiedy dowiaduje się od nas, że komisja chwilę wcześniej zakończyła już przyjmowanie głosów i teraz trwa ich liczenie.

- Jestem za przejściem do Myszyńca - nie kryje swoich intencji nasza rozmówczyni. Liczy, że większość wioski będzie podobnego zdania. O wynik jest spokojna, bo dziś śniły jej się kwiaty.

- To oznacza rozstanie - tłumaczy. Podobny sen miała kilka lat wcześniej w przededniu odejścia z pracy.

NIESPEŁNIONA WRÓŻBA

Po trzech kwadransach komisja kończy liczenie głosów i sporządzanie protokołu. Wynik jest jednoznaczny: na 1003 uprawnionych do głosowania, udział w konsultacjach wzięło 670 osób, z czego 661 oddało ważny głos. Z tego grona 456 opowiedziało się za pozostaniem Dąbrów w gminie Rozogi, a 201 było temu przeciwnych, 4 wstrzymały się od głosu.

- Praca komisji przebiegała bez zakłóceń - mówi jej przewodnicząca Teresa Samsel, jednocześnie przewodnicząca Rady Gminy Rozogi. Tydzień temu w tym samym miejscu, w szkole i wokół niej trwały ostre wymiany zdań na temat dalszej przynależności administracyjnej Dąbrów. Teraz, w czasie niedzielnych konsultacji budynek jest czujnie obserwowany przez policjantów.

ODWOŁAĆ SOŁTYSA

Większość zgromadzonych pod budynkiem szkoły osób wynik przyjmuje z nieukrywanym entuzjazmem. W tym gronie jest wiceprzewodniczący Rady Gminy Rozogi Romuald Kaczmarczyk, członek komitetu powołanego na rzecz pozostania Dąbrów w gminie Rozogi.

- Co do wyniku nie miałem żadnych wątpliwości, ale w ostatnich dniach, na skutek działań grupy przeciwnej, pojawiła się lekka niepewność - przyznaje radny. - Demokracja ma to do siebie, że decyduje większość. Cieszę się, że to my wygraliśmy.

Kaczmarczyk uważa jednak, że sprawa nie jest jeszcze całkowicie zakończona. Zapowiada, że będzie teraz domagać się "głowy" sołtysa Dąbrów Czesława Lisa.

- To on skłócił naszą wioskę i powinien ponieść za to konsekwencje - mówi radny, zapewniając, że podobne zdanie ma większość dąbrowian.

ZADOWOLONY WÓJT

Z wyniku cieszy się też wójt Rozogów Józef Zapert, choć przyznaje, że w ostatnich dniach przybyło mu sporo siwych włosów. Zwraca uwagę na bardzo wysoką frekwencję.

- Nie pamiętam, aby była ona tak wysoka przy jakichkolwiek wcześniejszych wyborach - podkreśla. - Mam nadzieję, że ten wynik ucina sprawę raz na zawsze i jeśli władze Myszyńca mają odrobinę honoru, to nie powinny już do tego tematu wracać.

Wymijająco odpowiada na pytanie, czy podoba mu się wniosek o odwołanie sołtysa Lisa. Dodaje jednak, że liczy na to, że sytuacja w Dąbrowach się unormuje, a najlepszym lekiem na zagojenie ran będzie czas.

SATYSFAKCJA Z... PRZEGRANEJ

Inicjator przyłączenia Dąbrów do Myszyńca, sołtys Lis twierdzi, że wynik wyborów również i jego satysfakcjonuje.

- Chodziło o to, aby ludzie mogli się w demokratycznym głosowaniu opowiedzieć, czy są za powrotem do gminy Myszyniec i województwa mazowieckiego - mówi sołtys, który zabiegał o to przez siedem lat. - Mówiono, że podobne zdanie ma tylko garstka ludzi, tymczasem okazało się, że jest nas ponad 200.

Według sołtysa, głosów za przyłączeniem do sąsiedniej gminy byłoby około 50 więcej, gdyby inaczej sformułowano pytanie, którego dotyczyło głosowanie.

- Otrzymałem wiele telefonów, szczególnie od starszych pań, które żaliły się, że w pytaniu nie ma wymienionej nazwy Myszyniec. To rozwiązałoby wszelkie wątpliwości.

Mimo jednoznacznej opinii mieszkańców, sołtys nie zamierza rezygnować ze stanowiska. Słyszał jednak o inicjatywie lansowanej przez wiceprzewodniczącego rady Kaczmarczyka.

- On jeszcze za młody chłystek, żeby odwoływał takich sołtysów jak ja - odpowiada Lis. Zapewnia, że chociaż ludzie nie poparli jego pomysłu powrotu do Myszyńca, chcą, aby nadal rządził Dąbrowami. Odrzuca zarzut, że doprowadził do skłócenia wioski.

- To bzdura totalna - odpowiada. - Nie ja organizowałem bojówki i tajne spotkania. To strona przeciwna stawała nie tylko na głowie, ale i uszach, żeby nie dopuścić do przyłączenia Dąbrów do Myszyńca.

MOŻE ZA PARĘ LAT...

Wynik konsultacji szanuje też burmistrz Myszyńca Bogdan Glinka.

- Skoro ludzie chcą pozostać w gminie Rozogi, niech tak będzie. Dla mnie sprawa jest zakończona - ucina wszelkie spekulacje. Wierzy, że podobnie myśli większość radnych w Myszyńcu. - Nie możemy działać wbrew ludziom i na siłę ich przyciągać. Ich opinia jest najważniejsza.

Co, według burmistrza, zadecydowało o końcowym wyniku konsultacji?

- W 1962 roku Dąbrowy przeniesiono z naszej gminy do Rozogów. Mieszkańcy już się do tego przyzwyczaili i nie chcą zmian - odpowiada Glinka. Jego zdaniem nie bez znaczenia jest też przebieg kampanii przedkonsultacyjnej. - Nic w tej sprawie nie robiliśmy, wydaliśmy tylko ulotkę, a kiedy na spotkaniu chciałem wytłumaczyć mieszkańcom Dąbrów swoje stanowisko, nie zostałem dopuszczony do głosu - ubolewa burmistrz. Nie wyklucza jednak, że za kilka lat temat może powrócić.

Andrzej Olszewski

2005.11.16