Rodzice uczniów uczęszczających do Szkoły Podstawowej w Kałęczynie są przeciwni łączeniu

klas i domagają się od wójta Wierzuka zmiany tej decyzji. Ich zdaniem dzieci nie mają odpowiednich warunków do nauki, co może negatywnie wpłynąć

na osiągane wyniki.

NIE dla cięć na dzieciach

ZANIEPOKOJENI RODZICE

W gminie Dźwierzuty w ostatnich latach nie zamknięto żadnej szkoły. Demografia jest jednak nieubłagana i dzieci nie przybywa. Utrzymanie placówek słono więc kosztuje samorząd. Dlatego w trzech z nich – w Rumach, Linowie i Kałęczynie już jakiś czas temu wprowadzono zajęcia łączone. W tej ostatniej szkole razem uczą się klasy II i III, a pierwszoklasiści wraz z przedszkolakami. To nie podoba się rodzicom, którzy uważają, że efektywna nauka w takich warunkach nie jest możliwa. Kontrowersje budzi połączenie zajęć przedszkolaków i pierwszaków.

- Mimo najlepszych chęci jednemu nauczycielowi nie sposób zapanować nad taką grupą dzieci – uważa przewodnicząca Rady Rodziców przy SP w Kałęczynie Dorota Zawistowska. Jej zdaniem nie da się jednocześnie dopilnować pierwszaków, którym wydaje się już konkretne, wymagające większego skupienia, polecenia i zająć młodszymi dziećmi, mającymi inne potrzeby.

- Przedszkolaki potrzebują osoby, która będzie nad nimi czuwała cały czas – przekonuje Dorota Zawistowska. Do tego jeszcze z powodu łączenia zajęć pierwszoklasiści muszą przechodzić do drugiego budynku szkoły, gdzie przebywają przedszkolaki.

- Teraz jest jeszcze jesień i w miarę ciepło, ale jak przyjdą pluchy, to trzeba będzie dzieci przeprowadzać do drugiego budynku, przebierać i tak w kółko – mówi przewodnicząca Rady Rodziców. Obawy dotyczą także jakości nauczania w połączonych klasach II i III. Od tego roku szkolnego na 21 zajęć aż 17 dzieci mają razem.

- Przecież każda z tych klas ma swój odrębny program. Rozumiem, że można połączyć wf czy plastykę, ale już język polski i matematykę, to nie – mówi inna z matek. Jej zdaniem wpłynie to na wyniki osiągane przez dzieci na egzaminie zewnętrznym.

- Tak się nie da uczyć. Nasze dzieci będą miały katastrofalny wynik – uważa. Te obawy nie są bezpodstawne. W tym roku uczniowie klas szóstych z terenu gminy Dźwierzuty osiągnęli na egzaminie najgorszy wynik w powiecie szczycieńskim i jeden z najgorszych w całym województwie. Rodzice domagają się od władz gminy, by te zmieniły decyzję o łączeniu klas. Na to jednak się nie zanosi.

WÓJT: - NIE TEN ADRES

Wójt Czesław Wierzuk jest zdziwiony, że uwagi dotyczące szkoły w Kałęczynie kierowane są do niego.

- Od takich spraw jest dyrektor, to on ustala, które klasy są łączone – mówi wójt, dodając, że nie leży to w kompetencji ani jego, ani rady. Przypomina, że projekty organizacyjne szkół na ten rok szkolny zostały zatwierdzone już pod koniec maja i wtedy żadnych uwag dotyczących łączenia oddziałów nie było. Przyznaje jednak, że w związku z małą liczbą dzieci, konieczne są oszczędności.

- Musimy robić wszystko, żeby koszty funkcjonowania oświaty obniżyć, bo inaczej za rok czy dwa trzeba będzie szkołę zamknąć i po dyskusji.

Dyrektor SP w Kałęczynie Dorota Myszko – Wierzuk nie widzi możliwości wycofania się z łączenia klas.

- Nie miałam wyboru i musiałam tak zrobić, bo dzieci jest bardzo mało – uzasadnia. Dodaje, że rozumie rozżalenie rodziców, którzy obawiają się o przyszłość swoich pociech. Przyznaje, że choć nauczyciele starają się robić wszystko, co w ich mocy, to jednak nauka w takich warunkach negatywnie wpływa na wyniki nauczania.

- W klasach łączonych pracuje się inaczej – potwierdza. Wójt Wierzuk utrzymuje, że gmina nie ma nic do ustalania planów organizacyjnych szkół i podejmowania działań oszczędnościowych. Tymczasem, od jednego z dyrektorów dowiedzieliśmy się, że sprawa wygląda inaczej.

- Wszystkie projekty są uzgadniane wspólnie z gminą. Zawsze słyszymy, że oświata to kula u nogi i trzeba na niej oszczędzać – słyszymy od pragnącego zachować anonimowość rozmówcy.

(ew)