Tak jak każdy z nas mają swoje marzenia, plany na przyszłość, zainteresowania. Niestety, wciąż często spotykają się z murem niezrozumienia oraz obojętnością. Tymczasem osoby z niepełnosprawnościami chcą jednego – normalnego życia w społeczeństwie. W powiecie szczycieńskim szansę na to daje im działająca od roku w Jerutkach Spółdzielnia Socjalna.
WSZYSTKO TRZEBA WYRYWAĆ SIŁĄ
W sejmie już od ponad miesiąca trwa protest dorosłych osób niepełnosprawnych i ich rodziców, którzy domagają się od rządu przyznania im 500 zł dodatku rehabilitacyjnego. Wydarzenia w parlamencie sprawiły, że do opinii publicznej dociera więcej informacji o potrzebach i problemach tej grupy społecznej. Okazje się jednak, że ludzie w pełni sprawni wciąż mają mglistą wiedzę na ten temat.
Ula Czyżewska i Nina Sielska, dwie uczestniczki Warsztatu Terapii Zajęciowej w Szczytnie opowiadają nam o towarzyszących im na co dzień kłopotach, planach na przyszłość i marzeniach. Obie całym sercem popierają sejmowy protest. – Te 500 zł, o które walczą protestujący, to nie jest jakaś wygórowana kwota, ale minimum – przekonuje Ula Czyżewska. Na co by je przeznaczyła? – Pojechałabym z mamą na jakąś wycieczkę, bo na razie mnie na nią nie stać – odpowiada. Z kolei Nina Sielska zwraca uwagę, że wreszcie ktoś głośno zaczął mówić o problemach ludzi niepełnosprawnych. – Przez wiele lat nikt się nami nie zajmował. Traktuje się nas jak kosmitów i wyrzutków społeczeństwa – nie kryje goryczy. Podkreśla, że dodatek, o który walczą protestujący przydałby się nie tylko na rehabilitację, ale także na zaspokojenie zupełnie innych, lecz bardzo ważnych potrzeb. – Te pieniądze moglibyśmy przeznaczyć na wyjazdy do kina czy teatru – mówi Nina.
Dziś ich miesięczny dochód to 900 zł miesięcznie. Jak podkreślają nasze rozmówczynie, żyjąc z rodzicami, są jeszcze w stanie się za nie utrzymać.