Chora na kręgosłup Mariola Fligel poprosiła na izbie przyjęć szczycieńskiego szpitala o zrobienie zastrzyku przeciwbólowego. Pomocy jednak jej odmówiono. Powód? Brak ambulatorium do wykonywania tego rodzaju zabiegów i brak lekarza na izbie przyjęć.

Nie ulżyli w bólu

NIESPODZIEWANA ODMOWA

Mariola Fligel na stałe mieszka w Austrii, ale do Szczytna przyjeżdża co dwa miesiące, ponieważ ma tu rodzninę. Kobieta od kilkunastu lat poważnie choruje na kręgosłup, miała złamane dwa kręgi lędźwiowe. Na dodatek przeszła szereg operacji związanych z innymi dolegliwościami. Po kolejnej problemy z kręgosłupem się nasiliły. Pani Mariola, by normalnie funkcjonować, musi przyjmować zastrzyki przeciwbólowe. W czwartek 12 lutego udała się do szczycieńskiego szpitala, gdzie poprosiła pielęgniarkę z izby przyjęć o wykonanie zabiegu. Nie spodziewała się jednak tego, co ją spotka.

- Pielęgniarka odpowiedziała mi, że musi zapytać o zgodę oddziałową. Po chwili wróciła i oznajmiła mi, że zastrzyku nie dostanę - relacjonuje Mariola Fligel. Tymczasem ból stawał się nie do wytrzymania. Nie dyskutując już więcej z personelem, wyszła ze szpitala.

- Dosłownie dowlokłam się do poradni chriugicznej na ul. Skłodowskiej i dopiero tam lekarz zrobił mi zastrzyk. To nie do pomyślenia, by tak wypuścić człowieka bez pomocy na ulicę - mówi z płaczem pani Mariola.

NIE MA AMBULATORIUM, NIE MA LEKARZA

Oddziałowa z izby przyjęć szczycieńskiego szpitala, Bożena Korejwo potwierdza, że chorej nie zrobiono zastrzyku.

- Wytłumaczyliśmy tej pani, że u nas nie ma ambulatorium do wykonywania tego typu zabiegów i obecnie nie prowadzimy takiej działalności. Nawet nie mamy lekarza na izbie przyjęć. A przecież wszystkie takie zabiegi musimy odnotowywać - tłumaczy Bożena Korejwo.

Dodaje, że w podobnych sytuacjach pacjenci powinni udawać się do gabinetu zabiegowego na ul. Kościuszki. Zapewnia również, że w razie zagrożenia życia pomoc na pewno zostałaby udzielona. Zdarza się bowiem, że na izbie pojawiają się ciężko chorzy pacjenci. Wtedy pielęgniarki wzywają lekarza z oddziału. W tym przypadku nic jednak nie wskazywało na jakiekolwiek zagrożenie.

- Kiedy powiedzieliśmy tej pani, że nie możemy jej zrobić zastrzyku, natychmiast wyszła z izby przyjęć - opowiada Bożena Korejwo. Tłumaczenia o braku ambulatorium i lekarza nie przekonują Marioli Fligel.

- Potraktowali mnie bezdusznie - ocenia zachowanie personelu.

(łuk)