Niedokończona robota

Wzdłuż ulicy M. Skłodowskiej na chodniku przyległym do parku rośnie dość bujny żywopłot. Już w niewielu miejscach miasta mamy taką zieloną, wartościową ozdobę, a wartościową dlatego, że pełni rolę naturalnej biologicznej zapory. Filtruje bowiem smrodliwe spaliny samochodowe, no i jeszcze jedno - tłumi uliczny hałas. Ponadto żywopłot należycie przystrzyżony, co stało się w ubiegłą środę, cieszył oko swym efektownym wyglądem, ale tylko od strony jezdni - fot. 1.

Gorzej to wszystko się przedstawiało z perspektywy pieszego. Kiedy w środę po południu szła tędy nasza Czytelniczka, jej oczom ukazał się zgoła inny widok. Co jakieś 5, 6 metrów na trotuarze leżały zielone kupki składające się z resztek uciętych żywopłotowych gałązek. Trochę ją to zirytowało, ale kiedy nazajutrz spieszyła tędy do pracy i kupki nadal spoczywały na polbruku, zdenerwowała się już mocniej. W dodatku zostały one rozwleczone ludzkimi stopami po całym prawie chodniku - fot. 2. Irytacja naszej Czytelniczki wydaje się w pełni uzasadniona, taka robota to nierobota, bo przecież niedokończona. W dodatku ze względu na bliskość szkoły, gdzie nauki pobierają małe dzieci, widok taki oddziałuje wysoce niepedagogicznie - po prostu uczy niechlujstwa.

* * *

Jak nam wyjaśniła Krystyna Lis z Urzędu Miejskiego, w ubiegłą środę i następnego dnia miejskie żywopłoty (w innych także miejscach) przycinała firma opiekująca się miejską zielenią. Zaplanowała ona już z góry, że wszystkie odpadki usunie dopiero w czwartek. - Znikną one na pewno, bo dopilnuję tego osobiście - powiedziała „Kurkowi” Krystyna Lis. Faktycznie, tak się stało, gdyż to sprawdziliśmy.

WĘDRUJĄCY KOSZ

Nieco inne problemy, ale także związane z usuwaniem odpadków ma dzierżawca kiosku „Ruchu” na ul. Sikorskiego. Tuż przed tym punktem sprzedaży postawił on metalowy kosz na śmieci, bo zmusiła go do tego szara rzeczywistość. Po prostu na całej ulicy nie ma w ogóle innych pojemników na odpadki. Pisaliśmy o tym w „Kurku” dobrych kilka lat temu kilka, ale choć upłynął szmat czasu, miejskich koszy na tej ulicy się nie uświadczy.

- Dzieciaki kupują dużo słodyczy, więc ten pojemnik postawiłem po to, aby maluchy nie rzucały papierków na ulicę - mówi nam kioskarz. Cóż, choć to tylko kosz na śmieci, kilka razy ginął, wskutek czego kiedyś był przywiązywany do słupka łańcuchem. Obecnie jest inaczej - łańcucha już nie ma - kosz po prostu wisi na haczyku - fot. 3.

Gdy kioskarz kończy sprzedaż, odpina pojemnik od słupka, po czym chowa go na noc do kiosku i spoko... Teraz oczywiście już nie ginie, a dzieciaki mają gdzie rzucać śmieci, przy okazji ucząc się właściwych nawyków. Dzieci stają się grzeczniejsze i bardziej kulturalne, ale za to dorośli....

- Ci dopiero rozrabiają - skarży się „Kurkowi” kioskarz. Pojemnik jest nieduży, właściwie tylko na papierki, a dorośli, korzystając z nieuwagi sprzedawcy, wrzucają do niego swoje domowe odpadki albo nieczystości z samochodów.

NA BEZCZELNEGO

Któregoś dnia rankiem, jak nam powiedział dzierżawca kiosku z ul. Sikorskiego, pod punktem jego sprzedaży zatrzymał się taki jeden i niby ustawiał się w kolejkę po prasę, a w ostatniej chwili zrobił w tył zwrot i buch! wrzucił torbę ze śmieciami do kioskowego kosza. Kiedy sprzedawca zwrócił mu uwagę, że tak robić nie powinien, bo od tego są przyblokowe kontenery, ten bynajmniej niczym się nie przejął. Wrócił do samochodu, wyciągnął z niego popielniczkę i ostentacyjne cisnął do kosza całą jej zawartość. Innego z kolei dnia, kiedy kosz był już pełen, kioskarz wyrzucał jego zwartość do nieodległego przyblokowego kontenera. Zaraz z okna rozległ się krzyk, że co on sobie myśli.

Kontenery są tylko dla mieszkańców - członków spółdzielni, gdyż to oni płacą za ich opróżnienie. Takie zachowanie nie jest do końca zrozumiałe, ponieważ lepiej, gdy ktoś wrzuci śmieci nawet nie do „swojego” kontenera, niż miałby je cisnąć byle gdzie, w krzaki. Ponadto za wywóz nieczystości płacimy stałe stawki niezależne od tego, czy ktoś kiedyś wrzuci do pojemnika „obce” odpadki. Tymczasem postawa ogółu jest taka, że bronią oni innym dostępu do kontenerów. Niekiedy przybiera to takie formy - fot. 4.

AWANTURA O ŚMIECI

Przy ul. Żeromskiego stoi pawilon mieszczący zakłady usługowe, z których jeden -

kosmetyczno-fryzjerski otwarł swoje podwoje całkiem niedawno. Tuż pod oknami pawilonu usytuowano z kolei wielki kontener na odpadki oraz mniejsze tzw. „dzwony” przeznaczone na śmieci segregowane - fot. 5.

Widząc to, szefowa zakładu kosmetycznego pilnie oddzielała swoje odpadki, zaś inne, niedające się posegregować, zamierzała wyrzucić do wielkiego pojemnika. Ledwo zdążyła wyrzucić posegregowane odpadki i przymierzała się do pozostałych, gdy jeden z mieszkańców bloku sąsiadującego z kontenerem urządził jej wielką awanturę o... śmieci. Krzyczał, że wara jej od pojemnika, bo on nie jej i że zaraz sprowadzi straż miejską. Właścicielka zakładu kosmetycznego nie mogła na początku zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wszystkie kontenery wydawały się jej takie same, dlaczego zatem do tego akurat śmieci wyrzucać jej nie wolno. Cóż, przybyła na miejsce straż miejska poradziła jej, że skoro mieszkańcy bloku zazdrośnie strzegą swojego pojemnika, aby zakładowe odpadki nosiła do najbliższego „miejskiego” kontenera, który jest ulokowany w pobliżu bram targowicy. Przy nim, niestety, nie ma dzwonów na segregowane śmieci i teraz właścicielka zakładu kosmetycznego wszystkie śmieci hurtem wyrzuca do kontenera.

WIELKA MASZYNA

W ubiegłym tygodniu na ulicach miasta pojawiła się ogromna maszyna, która zdzierała wierzchnią warstwę asfaltu z ulic w obrębie kwartału Ogrodowa, Andersa, Lipperta i 3 Maja. Wytwarzała przy tym niemiłosierny hałas i dudnienie, wskutek czego grunt wokół machiny drgał bardziej niż podczas pamiętnego trzęsienia ziemi na Warmii i Mazurach w 2004 r. Trzeba jednak przyznać, że robota szła jej wyjątkowo sprawnie i w ciągu jednego dnia wykonała ona ogrom roboty. Działo się to tak szybko m. in. dlatego, że zdzierany asfalt lądował od razu na podstawioną ciężarówkę - fot. 6. Narobiła się, oj narobiła, ale drugiego dnia... znikła. Odnaleźliśmy ją na ul. Kętrzyńskiego, gdzie, jak wyjaśniono nam w Urzędzie Miejskim, wykonywała drugie zadanie. Zaraz po jej robocie zostanie położona wstępna warstwa asfaltu, wyrównująca wszelkie dołki i nierówności, po czym przyjdzie następna, ostateczna, bo te wcześniej wymienione ulice już do 30 czerwca mają mieć nowy, elegancki asfaltowy dywanik.