Tragedia w pobliżu dworca PKP w Pasymiu. Na zakręcie kierujący tirem z nieznanych przyczyn stracił panowanie nad pojazdem, wypadł z drogi i, jak mówią świadkowie zdarzenia, „przefrunął” w powietrzu, lądując na jednym z domków letniskowych. Na miejscu zginął 80-letni mężczyzna.

Nieszczęście wisiało w powietrzu

JESZCZE NAM POMACHAŁ

Do tragicznego wypadku doszło w poniedziałek 24 września około południa. Na zakręcie w pobliżu dworca PKP w Pasymiu jadący od strony Szczytna tir na ostrym zakręcie spadł ze skarpy na usytuowane w dole domki letniskowe. Samochód po drodze uszkodził trzy obiekty, po czym wbił się w dwa następne, całkowicie je niszcząc. Na miejscu zginął 80-letni właściciel jednego z domków. Zaledwie kilkanaście minut wcześniej wrócił z wędkowania. Mężczyzna na stałe mieszkał w Olsztynie, ale w Pasymiu spędzał całe lato.

- Akurat wrócił z ryb, odstawił łódkę, jeszcze do nas pomachał, mówiąc, że idzie na śniadanie - opowiada Tadeusz Michalski, jeden z sąsiadów zabitego 80-latka, właściciel ośrodka wypoczynkowego „Posejdon”. Świadkami wypadku byli też państwo Alfreda i Zygmunt Polito. - Nagle usłyszeliśmy łomot i trzask, a potem zobaczyliśmy przelatujący w powietrzu ogromny pojazd.

Od razu chwyciłem za komórkę i zadzwoniłem na numer alarmowy, a gdy ten nie odpowiadał, na pogotowie - relacjonuje pan Zygmunt.

NIE PIERWSZY RAZ

Na miejscu zjawiły się służby medyczne, policja oraz strażacy ze Szczytna i Pasymia. Lekarz pogotowia stwierdził zgon 80-latka. O szczęściu może mówić kierowca tira, który nie odniósł poważniejszych obrażeń. Mimo to karetka zawiozła go do szpitala w Szczytnie. Jak mówią świadkowie, mężczyzna nie pamiętał, jak doszło do wypadku. Na miejsce sprowadzono z Komendy Miejskiej PSP w Olsztynie specjalny dźwig, by wyciągnąć rozbitą ciężarówkę z gruzowiska. W chwili, gdy oddawaliśmy ten numer „Kurka” do druku, trwała jeszcze akcja wydobywania pojazdu.

Mieszkańcy okolicznych domków zgodnie twierdzą, że nie było to pierwsze groźne zdarzenie w tym miejscu. Kilka lat temu w czasie wakacji ze skarpy spadł osobowy renault. Samochód złamał drzewo, które runęło na dach jednego z budynków, poważnie go uszkadzając.

- Po tym wypadku nasz sąsiad postawił w dole skarpy betonowe słupki w nadziei, że nikt tu już nie wjedzie. Nie przewidział, że samochód spadnie na niego z góry - mówi Tadeusz Michalski.

Potem miał miejsce jeszcze jeden wypadek auta osobowego. Najgorsze jednak zdarzyło się dopiero w miniony poniedziałek.

MODERNIZACJA NIE POMOGŁA

Według mieszkańców nieszczęście wisiało w powietrzu od dawna. Zakręt drogi krajowej nr 53 w pobliżu pasymskiego dworca to bardzo niebezpieczne miejsce.

- Jesteśmy już przewrażliwieni, bo za każdym razem, kiedy słyszymy dźwięk hamulców, czekamy, czy samochód odjedzie, czy spadnie na domki - mówią państwo Polito.

Właściciele domków zgłaszali już problem policji. Również obecny na miejscu tragedii burmistrz Pasymia Bernard Mius monitował u zarządcy drogi, dopominając się o barierki ochronne na niebezpiecznym zakręcie. Niedawno droga została zmodernizowana, położono na niej nową nawierzchnię. Zdaniem mieszkańców wcale nie poprawiło to stanu bezpieczeństwa.

- Teraz kierowcy jeżdżą jeszcze szybciej - uważa Tadeusz Michalski.

Według niego rozwiązaniem problemu byłoby wyprostowanie zakrętu, albo wykonanie betonowej balustrady ochronnej. Właściciel ośrodka zwraca uwagę także na to, że niebezpieczny zakręt jest praktycznie nieoznakowany. Postuluje, by od strony Szczytna wprowadzić też ograniczenie prędkości.

(łuk)