Nietypowy kwietnik

W centrum Świętajna, na głównym skrzyżowaniu oprócz tradycyjnych rabatek pojawił się ostatnio nietypowy kwietnik w kształcie łódki - fot. 1. Nietrudno rozpoznać, że jest to jedna z dłubanek, czyli łódek wyciosanych z pnia drzewa. Została ona wykonana w ramach warsztatów urządzonych przez Nadleśnictwo Spychowo w 2010 r. Jak informuje nas organizatorka tego przedsięwzięcia, Urszula Nadolna, widoczny na zdjęciu egzemplarz wykonała miejscowa brygada reprezentująca Gminny Ośrodek Kultury w Świętajnie. Każdy z uczestników warsztatów, po ich zakończeniu mógł zrobić ze swoją konstrukcją, to co uważał za stosowne. Ponieważ świętajeński egzemplarz akurat nie odznaczał się wybitną pływalnością, jego wykonawcy postanowili, że najlepszym miejscem dla ich dzieła nie będą wody jakiegokolwiek jeziora, a suchy ląd i zupełnie nowe zastosowanie w roli kwietnika.

PUSTE BARIERKI

W Świętajnie pojawiły się nowe kwietniki, ale w Szczytnie jakoś nie. Dlatego zaniepokojeni Czytelnicy pytają „Kurka” dlaczego nie widać skrzynek z pelargoniami, które co roku wiosną były montowane na barierkach biegnących środkiem ulicy Kościuszki oraz Odrodzenia. Co to się stało, że barierki są gołe, a poza tym gdzie się podziały metalowe donice z kwiatami, które w zeszłym roku zdobiły nie tylko ul. Odrodzenia, ale i inne zakątki miasta. Czyżby oddano je Wielbarkowi, bo tam upiększają one elegancki skwer pod bankiem – fot. 2?

Nasi Czytelnicy martwią się też o stan miejskiej fontanny. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, że ta raz tryska, a innym razem znów nie, a zależy to od pogody. W dni pochmurne i deszczowe fontanna jest wyłączana, bo według przytoczonego przez nas zadania ratusza, wówczas nie ma sensu, by działała. Tymczasem, choć w ubiegłą środę było dość ciepło, a w czwartek już całkiem upalnie, to ustrojstwo z małego jeziora nie wydało z siebie ani kropelki wody. Powróćmy teraz do kwietników zawieszanych na barierkach. Gdy to piszemy jest piątek, ale jak mówi nam Krystyna Lis z Urzędu Miejskiego, już w niedzielę powinny się tam pojawić. Jej zdaniem nie można ot tak sobie wystawić delikatnych pelargonii z cieplarni wprost na powietrze, bo wówczas grozi to szokiem termicznym i zmarnieniem kwiatów. Trzeba było poczekać na odpowiednią pogodę, która akurat szczęśliwie nadeszła. Razem zaś z kwietnikami pojawią się też metalowe donice, bo wcale nie oddano ich Wielbarkowi (mają tam po prostu takie same).

Z kolei fontanna nie działała ostatnio dlatego, że niestety, uległa awarii. Początkowo podejrzewano, że tak jak w 2009 roku jakiś wandal urwał albo przeciął kabel zasilający, więc na wody małego jeziora wyruszyła specjalna ekipa naprawcza - fot. 3. Okazało się jednak, że nastąpiło zwykłe zwarcie instalacji elektrycznej, które szybko usunięto i od piątku fontanna znowu tryska.

OSOBLIWE KONSTRUKCJE

Choć Miejski Ośrodek Sportu zaplanował otwarcie letniego sezonu na sobotę 28 maja, za sprawą pięknej i wręcz upalnej pogody faktycznie nastąpiło ono wcześniej. „Kurek” widział już pierwszych plażowiczów zażywających kąpieli w wodach niedużego jeziorka w Szczycionku oraz pluskających się w nurtach jez. Sasek Wielki, zwanego popularnie Kobylochą.

Z kolei pewien nasz Czytelnik w miniony upalny weekend kąpał się w jeziorze Marksewo, gdzie przy okazji zauważył istne dziwy, o czym za chwilę. Jezioro Marksoby otacza wielkie skupisko domków letniskowych, których właściciele, o dziwo, nie ogrodzili swoich działek do samych nurtów jeziora, jak to bywa gdzie indziej, a zostawili wymagany przepisami prawa pas ziemi o co najmniej półtorametrowej szerokości. Można się zatem przechadzać nad brzegiem akwenu skąd widać liczne mola i pomosty, choćby takie jak to, widoczne na kolejnym zdjęciu - fot. 4.

Nie jest to jednak typowy widok dla tej okolicy. Przeważnie letnicy zazdrośnie strzegą wstępu na swoje pomosty, a robią to w ten sposób, że montują na nich rozmaite bramy zamykane na spore metalowe zasuwy dodatkowo opatrzone wielkimi kłódkami bądź łańcuchami. Dzięki temu budowniczowie tych konstrukcji mają pewność, że nikt postronny na ich molo, przynajmniej od strony lądu się nie dostanie - fot. 5.

Gdy zwróciliśmy uwagę naszemu Czytelnikowi, że istotnie tego typu bramy i to w takich miejscach wyglądają arcydziwacznie, oszpecając krajobraz, to jednak widzieliśmy już podobne konstrukcje, m. in. nad jeziorem Dłużek (gmina Jedwabno), ten podsunął nam jeszcze jedną fotografię. To co zobaczyliśmy, musimy przyznać, lekko nas zszokowało. Na zdjęciu figurowała tym razem konstrukcja metalowa, wytwór jakby jakiegoś domorosłego metaloplastyka o promienistych elementach ozdobno-obronnych. Ale co tu komentować, popatrzcie Czytelnicy sami - fot. 6.

"EKSPRESEM" DO SZYMAN

Po wakacjach rozpocznie się modernizacja linii kolejowej, która ma połączyć lotnisko w Szymanach z Olsztynem. Na odcinku o długości ponad 50 km tory będą zdjęte i zostanie wykonany nowy nasyp, co ma zapewnić uzyskiwanie przez pociągi większych prędkości. Obecnie składy Olsztyn - Szczytno osiągają w porywach 50-70 km/godz. Po modernizacji, jak zapowiada dyrektor Wiktor Wójcik z Urzędu Marszałkowskiego, z Olsztyna do Szczytna będzie można jechać z prędkością około 100 km/godz., a z naszego miasta do Szyman jeszcze szybciej, bo około 110 km/godz.

Podróż, wliczając w to postoje na stacjach, ma trwać 49 minut. Władze samorządowe województwa liczą, że ów „ekspres” o mniej więcej takim wyglądzie, jak na fot. 7, nie tylko przyczyni się do rozwoju turystyki w naszym regionie, ale także przyciągnie licznych inwestorów z rozmaitych branż. Takie „lotnicze” pociągi nie są żadną nowością w świecie, gdzie pędzą naprawdę z ogromnymi prędkościami (nierzadko ponad 200 km/godz.), dlatego też i ów cudzysłów w nazwie naszego „ekspresu” do Szyman. Prym w dziedzinie prędkości wiodą Chińczycy. Już od 2003 r. centrum liczącego 19 mln mieszkańców Szanghaju z pobliskim lotniskiem łączy niezwykła kolej magnetyczna zwana Transrapid International - fot. 8. Linia jest nieco krótsza od połączenia Olsztyn - Szymany, bo jej długość wynosi ok. 30 km, ale tę trasę kolejka pokonuje, i tu uwaga, w ciągu 8 minut! Pociąg rozwija bowiem oszałamiającą prędkość - 430 km/godz.

Nie porusza się ona jednak na kołach, a wisi nad torowiskiem na magnetycznej poduszce. Ku zmartwieniu armatora, mimo wielkiej wygody podróżowania i szybkiemu dotarciu do celu, ta ultranowoczesna kolejka nie cieszyła się wielkim powodzeniem. Podróżni wybierali inne środki transportu z powodu zbyt wygórowanych cen biletów. Obecnie skalkulowano je na poziomie ok. 5 euro, czyli tyle, ile wynosi mniej więcej dwukrotna cena biletu autobusowego na tej trasie. W tym miejscu nasuwa się pytanie, ile będzie kosztował bilet na nasz lokalny „ekspres” lotniczy, wyglądający przy szanghajskim na zwykłego, powolnego ślimaka.