- Niech żałuje ten, kto nie pojechał – mówią państwo Agnieszka i Roman z Nowego Gizewo, którzy wraz

z grupką innych pielgrzymów ze Szczytna udali się do Rzymu, by wziąć udział w beatyfikacji Jana Pawła II. Swoimi wrażeniami z pobytu w Wiecznym Mieście postanowili podzielić się z Czytelnikami „Kurka”.

Niezapomniane chwile

PRZYGOTOWANIA OD STYCZNIA

Uroczystości beatyfikacyjne Jana Pawła II, które odbyły się 1 maja na pl. Św. Piotra w Rzymie zgromadziły tysiące Polaków. Nie zabrakło wśród nich także mieszkańców Szczytna oraz powiatu. W gronie pielgrzymów znaleźli się również państwo Agnieszka i Roman z parafii Świętego Krzyża w Szczytnie. Do wyjazdu do Wiecznego Miasta przygotowywali się już od stycznia.

- Kiedy tylko podano do wiadomości datę beatyfikacji, od razu zdecydowaliśmy, że musimy tam być – mówią. Przed sześcioma laty pan Roman brał udział w pogrzebie Papieża Polaka, rok później wybrał się do Rzymu w pierwszą rocznicę Jego śmierci.

Dużej pomocy udzielił pielgrzymom proboszcz sąsiedniej parafii Chrystusa Króla, ks. Mirosław Rudoman, który pożyczył im busa. Dzięki temu licząca dziewięć osób grupa pod przewodnictwem ks. Mariusza Jackowskiego z parafii Św. Krzyża w czwartek 28 kwietnia wyruszyła w drogę do Rzymu, docierając tam w sobotnie przedpołudnie. Przez cały czas szczytnianom towarzyszyły szczęśliwe zbiegi okoliczności. Na miejscu zajęła się nimi dawna mieszkanka Szczytna, pani Beata, służąc im za opiekuna i przewodnika.

SZCZYTNO ZATRZYMAŁO MILIONY

W noc poprzedzającą uroczystości beatyfikacyjne nasi rozmówcy stawili się przed wejściem na pl. Świętego Piotra już o godzinie 22.00.

- Wtedy jeszcze nie było tak wielkich tłumów – opowiadają państwo Agnieszka i Roman. Z wrażenia zapomnieli wziąć ze sobą jedzenie i napoje. Okazało się jednak, że to żaden problem, bo z pomocą przyszli im inni pielgrzymi. - Dało się odczuć wielką ludzką dobroć. Wiele osób spontanicznie dzieliło się z nami kanapkami, a odpowiednie służby roznosiły spragnionym wodę. Jednak z upływem kolejnych godzin, podczas nocnego czuwania, tłum coraz bardziej gęstniał. W pewnym momencie, kiedy ktoś rzucił hasło, że otwarto bramy na plac, zrobiło się dość niebezpiecznie.

- Ludzie zaczęli napierać, chodzić wręcz jeden po drugim – relacjonuje pani Agnieszka. Zupełnie nieoczekiwanie sytuację udało się opanować … grupie ze Szczytna, a konkretnie towarzyszącemu jej klerykowi, ks. Krzysztofowi.

- Widząc, co się dzieje, zaproponował, byśmy wspólnie zaczęli odmawiać różaniec – wspomina pani Agnieszka. To pomogło i uspokoiło napiętą sytuację.

- Już po wejściu na plac wiele osób żartowało, że Szczytno powstrzymało miliony – opowiadają nasi rozmówcy.

FAJNIE BYŁO CZUĆ SIĘ POLAKIEM

Najbardziej przejmującym momentem mszy beatyfikacyjnej było odsłonięcie portretu Jana Pawła II.

- W tej chwili w oczach ludzi różnych narodowości zgromadzonych na placu pojawiły się łzy.

Jak mówią małżonkowie, pielgrzymi innych narodowości odnosili się do Polaków z wielką serdecznością.

- Szczególnie fetowali nas Hiszpanie, krzycząc na nasz widok w metrze: „Viva Polonia”! Naprawdę fajnie było wtedy czuć się Polakiem – wspomina pan Roman.

Po beatyfikacji szczycieńska grupa udała się do Bazyliki Św. Piotra, gdzie wystawiono trumnę z ciałem Jana Pawła II. Kolejka do niej była bardzo długa. Państwo Agnieszka i Roman na wejście czekali dwie godziny. Włoska ochrona ze względów bezpieczeństwa wpuszczała pielgrzymów partiami. Wewnątrz nikt nikogo nie poganiał.

- Był czas, by chwilę przystanąć i pomodlić się nad trumną Ojca Świętego. Panowała wielka powaga i spokój. Teraz, jak mówią państwo Agnieszka i Roman, Rzym z niecierpliwością czeka już na kanonizację Papieża Polaka. Niewykluczone, że nastąpi to już za dwa lata.

(kee) /fot. archiwum