Nowy chodnik

Miastu przybył kolejny odcinek nowego chodnika przy ul. Sienkiewicza i to zupełnie za darmo, bo inwestycję tę wykonuje miejscowy oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad - fot. 1. Jak widać na zdjęciu roboty jeszcze trwają, ale z chwilą ukazania się „Kurka” w sprzedaży, odcinek ten będzie gotów, podobnie jak pod kościołem Wniebowzięcia NMP przy ul. Konopnickiej. Zaraz po tym ruszą roboty po przeciwnej stronie, czyli nowy trotuar powstanie również pod internatem ZS nr 1. Przy okazji zainteresowania się tą inwestycją, zauważyliśmy też jakiś ruch w okolicach cmentarza przy wylocie ul. Mazurskiej. Sądziliśmy, że rozpoczęły się prace związane z budową nowego chodnika także w tym miejscu, ale niestety, nadzieje te zostały rozwiane.

NIEPRZESUWNE SŁUPKI

Krzątanina pod cmentarzem była spowodowana tym, że postawiono tam słupki - ograniczniki - fot. 2. Jak widać na zdjęciu stoją one teraz obok sławetnych kamieni krytykowanych przez nas niejeden raz za szpetny wygląd. W rzeczy samej położono je tam, aby uniemożliwić tak wjazd, jak i wyjazd z ul. Mazurskiej do ul. Śląskiej, bo postawione w tym miejscu znaki zakazu były po prostu gremialnie lekceważone.

Teraz słupki zdublowały rolę kamieni, więc te ostatnie przestały już być potrzebne i nareszcie można je będzie usunąć. No tak, przestaliśmy już mieć nadzieję, że doczekamy czasu, gdy głazy, które wrosły już bodaj na stałe w krajobraz tego miejsca, zostaną wywiezione, a jednak! Ba, niby wszystko jest w porządku, ale nie do końca. Otóż kamienie dawały tę możliwość, że dwa dni w roku, we Wszystkich Świętych i na Zaduszki, można było je przesunąć. Dzięki temu przeprowadzano zmianę organizacji ruchu, udostępniając ów zamknięty w pozostałe dni roku wjazd na nekropolię. Nowe słupki, niestety, na przesuwalne nie wyglądają, są przecież zakotwiczone w gruncie, no i wydawało się nam, że jest po sprawie... Wbrew pozorom nie jest jednak tak źle. - Słupki nie są jakieś pancerne, ani betonowe, a plastikowe i na Wszystkich Świętych będzie można je zdemontować - uspokaja Marcin Masłowski, kierownik szczycieńskiego rejonu olsztyńskiego oddziału GDDKiA.

Komisje BRD

Przy okazji jeszcze pewna ciekawostka, tłumacząca dlaczego GDDKiA w ogóle słupki te postawiła. Okazuje się, że na terenie całej Polski działają komisje BRD (Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego), które dwa razy w roku objeżdżają szlaki krajowe, sprawdzając je pod względem bezpieczeństwa. W naszym rejonie zadanie to pełni komisja złożona z funkcjonariuszy policji drogowej z komendy wojewódzkiej. W opisywanym przypadku chodziło o to, że między szosą, a kamieniami było tyle miejsca, że parkowały tam samochody, stwarzając w ocenie komisji zagrożenie dla pozostałych uczestników ruchu kołowego. Aby temu zapobiec zalecono GDDKiA postawienie słupków-ograniczników.

NIEZAPOMNIANA INWESTYCJA?

Pozostając przy tematyce drogowej dodajmy, że otrzymaliśmy kilka sygnałów od Czytelników w sprawie szosy wielbarskiej, zaraz za miastem. Od pewnego czasu jest tam ścinane pobocze, w związku z czym rodzi się pytanie, czy to rozpoczęła się jakaś niezapowiadana inwestycja polegająca na poszerzaniu wzmiankowanej drogi? - fot. 3.

Niestety, musimy rozwiać nadzieje naszych Czytelników, bo nie o to w tym przypadku chodzi. Jak informuje nas Marcin Masłowski, ścinanie pobocza na szosie wielbarskiej to zabieg pielęgnacyjny. Pobocze musi być bowiem równe, aby w przypadku jakiegoś awaryjnego zjazdu na skraj szosy nie doszło do utraty panowania nad prowadzonym pojazdem, a ponadto musi być zapewniony swobodny spływ wód opadowych z szosy, by nie tworzyły się wzdłuż pobocza kałuże. W tym roku takich zabiegów pielęgnacyjnych w naszym rejonie przeprowadzono na powierzchni ok. 33 tys. m2. I jeszcze jedno – praktycznie została już zakończona inwestycja polegająca na remoncie nawierzchni ul. Pasymskiej, od dawna postulowana przez Czytelników naszej gazety. Ostatnie prace polegające na wylewaniu asfaltowego dywanika zakończono późnym wieczorem w miniony czwartek – fot. 4.

Postawione zostały już znaki drogowe pionowe, a do wykonania pozostało jedynie oznakowanie poziome, czyli malowanie linii i pasów na jezdni. Gdy jedna inwestycja się zakończyła, rozpoczęła się następna - ruszył remont nawierzchni szosy olsztyńskiej na 2-kilometrowym odcinku Grom - Leleszki. Zadanie warte 1 mln 400 tys. ma być zakończone już do 10 grudnia.

FELERNE STUDZIENKI

Jakiś czas temu poprawiano zapadnięty asfalt przy wylotach studzienek kanalizacyjnych na ul. Konopnickiej i Leyka, co mocno irytowało mieszkańców miasta. Przecież ulice te po generalnej przebudowie całkiem niedawno zostały oddane do użytku i co, zaraz trzeba poprawiać fuszerkę? Obecnie podkopane są włazy studzienek na ul. Skłodowskiej, więc i tam nastąpi naprawa - fot. 5.

Dodajmy jeszcze, że o zgrozo, podkopane studzienki nie są w żaden sposób oznaczone, stanowiąc istną pułapkę dla kierowców. Co z nimi jest nie tak, skoro wymagają częstych interwencji? Rzecz polega na tym, że podczas budowy nawierzchni nie jest należycie prowadzone jej zagęszczanie. Podsypka powinna być starannie ubita, a potem gdy wylewa się asfaltowy dywanik i on musi być dokładnie zagęszczony. Nie wystarczy przejazd zwykłego dużego walca, bo ten nie utwardzi asfaltu przy samym wlocie studzienki, tę pracę może wykonać tylko mały specjalistyczny pojazd poprowadzony wokół włazu i to kilkakrotnie. W przeciwnym razie koła wielkich i ciężkich tirów szybko wgniotą asfalt w tych newralgicznych miejscach. Zgadza się z tym Henryk Kośnik ze spółki „Aqua” i dodaje, że nawierzchnia asfaltowa może także zapaść się u nas w Szczytnie wokół wylotów starych przedwojennych studzienek, które są zbudowane z cegieł i przez to nieprzystosowane do współczesnych dużych obciążeń. - Najlepiej byłoby sytuować studzienki kanalizacyjne nie w pasie ruchu kołowego, a np. na chodnikach – dodaje Henryk Kośnik.

WZORY I TAJEMNICZE SYMBOLE

Poruszając problem włazów do studzienek kanalizacyjnych, warto choćby na moment zwrócić uwagę na ich wygląd. Krótki spacer ulicami miasta unaocznił nam bogactwo wzorów występujących na tego typu sprzęcie, opatrzonym także krótkimi napisami i jakimiś tajemniczymi symbolami - fot. 6. Owe wzory, momentami intrygujące, nie służą jednak tylko czystej estetyce, a wynikają z praktycznego zastosowania.

Stanowią rodzaj protektora zapewniającego odpowiednią przyczepność kół samochodowych. Włazy są sytuowane przecież w pasie ruchu kołowego i gdyby jakiś pojazd w trakcie hamowania najechał na pozbawioną wzorów, czyli protektora pokrywę, wpadłby w poślizg i karambol gotów! Z kolei brzmiące z cudzoziemska nazwy typu Pipelife, Rexel czy Mufle sugerowałyby, że dana pokrywa została wyprodukowana za granicą, ale tak nie jest. Zrobiono je w Polsce, m. in. w odlewniach w Gołdapi czy Końskich. Poza tym na włazach często zamieszczone są rozmaite litery i cyfry - te dotyczą klasy obciążalności. Najniższa A 15 oznacza, że taka klapa wytrzymuje tylko obciążenie ruchu pieszego oraz rowerowego. Na drogi dla wszelkich pojazdów samochodowych odpowiednia będzie klasa D 400. Najwyższa zaś D 600 przeznaczona jest na obszary poddawane wyjątkowo dużym naciskom, jak porty, miejsca przeładunkowe oraz lotniska. Co ciekawe, znaleźliśmy i u nas taką pokrywę, i to wcale nie na lotnisku, a na ul. Osiedleńczej.

SPOSÓB NA PROMOCJĘ

W wielu miastach zachowało się sporo włazów z dawnych czasów, ale w Szczytnie, niestety nie. Szkoda, bo byłaby to historia leżąca wprost na ulicy, co inni skrzętnie wykorzystują. Niedawno pisaliśmy o tym, jak to radni miejscy głowili się nad tanimi sposobami promocji miasta i co z tego wynikło, a tymczasem w innych grodach do celów promocyjnych wykorzystuje się właśnie... włazy kanalizacyjne.

W Łodzi, która chełpi się największą liczbą zabytkowych pokryw studzienek, otwarto muzeum włazów kanalizacyjnych, cieszące się nadspodziewaną popularnością. Uruchomienie tej placówki nastąpiło dzięki staraniom miejscowych miłośników starych włazów i zakładu wodociągowo-kanalizacyjnego. Poza tym władze miasta ufundowały specjalną pamiątkową pokrywę poświęconą pamięci twórcy łódzkiego systemu wodociągowo-kanalizacyjnego Wiliamowi Lindleyowi - fot. 7. Na zdjęciu (fot. 7) obok pokrywy widoczna jest siedziba łódzkiego ZWK, nawiasem mówiąc o zadziwiająco podobnej architekturze do naszych, szczycieńskich obiektów spółki „Aqua”. Wracając zaś do pamiątkowej pokrywy, to uroczyście i z pompą umieszczono ją pod gmachem uniwersytetu oraz zapowiedziano całą serię współczesnych pamiątkowych włazów nazwaną „Historia Łodzi włazami pisana” z adnotacjami w czterech językach! Ale i to nie wszystko, bo jeszcze pracownicy wspomnianego zakładu wodociągów zawieźli trzy inne pamiątkowe klapy na Jasną Górę, gdzie jest już 50 włazów z całego kraju, rozsławiające inne miasta. Ciekawe, co sądzą o takich działaniach promocyjnych nasi samorządowcy?