Motopiknik w Szymanach zdaje się wyrastać na jedną z bardziej znaczących imprez, jakie odbywają się latem w Szczytnie i okolicach. Obyło się bez wielkich gwiazd estrady, odpustowo-jarmarcznej otoczki, a mimo to atrakcji tak naziemnych, jak i powietrznych było co niemiara.

Odlotowe Szymany

Niewysokie ceny biletów wstępu - 5 zł zachęcały do wpadnięcia na lotnisko całymi rodzinami, choć odległość, ok. 10 km od miasta ograniczyła zapewne liczbę chętnych.

Pierwszy dzień pikniku miał charakter organizacyjny, ale już drugiego i trzeciego można było obejrzeć popisy jazdy na motocyklach graniczące niekiedy z cyrkową ekwilibrystyką, "palenie gum" i zawody w ściganiu się na dystansie 1 mili, tak motocykli, jak i samochodów.

Wyścigi i popisy

Najpierw do boju ruszyły motocykle.

Maszyny na dwóch kołach, zachwycające wyglądem i osiągami uzyskiwały na stosunkowo przecież krótkim odcinku (402,5 m) prędkości powyżej 200 km/godz.

W klasie do 500 cm3 zwyciężył Daniel Wilczycki z Olsztyna (honda), w klasie 500 - 750 cm3 Jacek Jonczak na kawasaki (także z Olsztyna), zaś w klasie powyżej 750 cm3 Marek Obrębski z Płocka na suzuki - on rozwinął największą prędkość 218 km/godz.

W trzecim dniu pikniku odbyły się wyścigi samochodów.

Wśród najpotężniejszych maszyn czterokołowych wyróżniał się jaguar (s-type) Zbigniewa Sosnowskiego z Przasnysza. Maszyna o pojemności ponad 4000 cm3 rozpędziła się na dystansie 1 mili do prędkości 163 km/godz. Wśród aut o pojemności do 2 l zwyciężyło mitsubishi Leszka Wiœniowskiego z Olsztyna, wolniejsze od jaguara o niespełna pół sekundy.

Wywrotka

W ostatnim dniu zawodów, kiedy zakończyły się już wyścigi samochodowe na tor jeszcze raz wkroczyły motocykle. Dla jazdy już nie konkursowej, ale pokazowej, Wówczas jeden z zawodników, nieomal u mety niespodziewanie wywrócił się.

Publiczność zamarła, oczekując najgorszego, ale odpowiedni strój (kask, kombinezon) uchronił go od poważniejszych obrażeń. Jedyną kontuzją okazał się otarty naskórek na palcu. Pogotowie i straż pożarna, które pospieszyły na pomoc, nie miały wiele do roboty.

Podniebne atrakcje

Na tych, którym nie wystarczyło kibicowanie pokazom jazdy na motorach, czy oglądanie wyścigów, czekało wiele innych i to nie całkiem przyziemnych atrakcji. Między innymi można było udać się w podniebną podróż balonem na ogrzane powietrze. Co prawda ze względów bezpieczeństwa balon latał tylko na uwięzi, ale i tak licznym amatorom lotu dostarczył niebywałych przeżyć.

Jeśli zaś komuś było zbyt nisko mógł skorzystać z przejażdżki motolotnią. Przyjemność taka kosztowała co prawda dwa razy drożej (40 zł za 10 minut lotu), niż podróż balonem, za to lot odbywał się na znacznie większej wysokości (pułap rzędu 120 - 150 m). Jedna z odważnych pań nie mająca dosyć wrażeń z odbytego lotu, zaraz po wylądowaniu chciała ponownie wzbić się w powietrze, lecz niestety zbyt silny wiatr spowodował, iż stało się to niemożliwe.

- Wrażenia trudne są do opisania słowami, najbardziej bałam się podczas startu i wówczas kiedy aparat latający trafiał na turbulencje, ale ogólnie jestem zachwycona. Z góry wszystko wygląda takie malutkie i jakby nieważne, liczy się wówczas tylko lot, szybowanie w powietrzu jak ptak - powiedziała niesyta wrażeń pani Anita ze Szczytna.

K.M. Biker

Pomysłodawcą imprezy, o czym pisaliśmy rok temu jest Leszek Malgrem, olsztynianin, prezes Klubu Motorowego Biker, skupiającego niewielką liczbę osób, ale z otwartymi i pełnymi pomysłów głowami. Wszak przygotowali imprezę, jakich mało. Druga podobnego typu (z elektronicznym pomiarem czasów) odbywa się w Polsce tylko w Modlinie. Tam organizacją zajmuje się cały sztab osób z Warszawy (znajdują bez trudu sponsorów), zaś kwota, jaką przeznacza się na zawody oscyluje w granicach 300 tys. zł. Bilet dla kibica kosztuje 25 zł, zaś przybywa ich rokrocznie ok. 4000.

Impreza w Szymanach (ta część przygotowana przez K. M. Biker) ma budżet rzędu niecałych 2% imprezy modlińskiej, ale pomysł jest nieco inny. Ma to być bowiem szersza impreza typu pikniku sportowo-rekreacyjnego, z atrakcjami tak na ziemi, jak i na powietrzu. Tyle że w przyszłości opartej na ścisłej współpracy z aeroklubem, jaki miałby powstać w Szczytnie.

Plany planami, ale perspektywy nie wyglądają różowo. Rzecz w tym, iż od bogatej liczby sponsorów wymienionych na plakacie pikniku nie płyną jakieś wielkie pieniądze. Jak podkreślił Leszek Malgrem, najbardziej znaczący udział sponsorski płynie ze strony nielubianej w Szczytnie firmy z Leman (zakup elektronicznej aparatury pomiarowej). Starostwo Powiatowe ufundowało puchary (ale tylko w czerwcowej edycji), co jednak wydaje się wysiłkiem niewspółmiernie małym do znaczenia imprezy. Sam starosta nie zaszczycił swoją obecnością pikniku (miał pilne wyjazdy). Tymczasem jest to wielka promocja miasta i regionu (obecność w mass-mediach) i szkoda byłaby niepomierna, gdyby motopiknik wykreślono z kalendarza niewielu przecież wartościowych letnich imprez okołoszczycieńskich. Jest to też szansa na rozbudzenie życia w dogorywającym lotnisku, zwanym dumnie Portem Lotniczym Szczytno-Szymany.

Marek J. Plitt

2003.08.13