Instalacja dźwiękowa, która miała przepędzić ptaki z parku nad małym jeziorem, okazuje się mało skuteczna. Kawki nadal zakłócają spacerowiczom korzystanie z walorów urokliwego miejsca.

Odstraszanie nie takie straszne

HAŁAS I ZANIECZYSZCZENIA

Na początku wakacji miasto zamontowało specjalną instalację na jednym z drzew przy małym jeziorze. To jedna ze znanych i popularnych metod „odstraszania” uciążliwych ptaków. Urządzenie zawiera dysk z zapisanymi odgłosami naturalnych wrogów kawek. Dźwięki puszczane są w różnej częstotliwości i różnych odstępach czasowych. Koszt mechanizmu wraz z akumulatorem wyniósł 3000 zł. Życie pokazuje jednak, że „odstraszacz” nie zdał w pełni egzaminu. Stada ptaków znów opanowały nadjeziorny teren. Kolonie lęgowe zbierają się tam na nocleg w liczbie kilkuset sztuk, powodując przy tym hałas i zanieczyszczenia.

Sprzątaniem ptasich „pamiątek” zajmuje się wynajęta przez miasto firma. Efekty jej pracy prowadzonej codziennie między godzinami siódmą a ósmą rano, często są już w południe niewidoczne. Emeryci, którzy korzystają z jesiennego słońca, muszą szukać ławek z dala od drzew.

- Bardzo lubię ten park i często tu odpoczywam. Boję się jednak, że mogę się ubrudzić - zwierza się nam Stefania Sobolewska. Jej mąż Czesław podchodzi do tematu z humorem, sam jednak przezornie woli trzymać się od ptaków z dala.

- Mnie one nie przeszkadzają - śmieje się pan Czesław. - Ale pod drzewem nie usiądę - dodaje. Zdaniem mieszkańców „odstraszacz” nie zdaje egzaminu.

- Nic on nie daje, ptaki się już przyzwyczaiły - kwituje krótko Janina Kołakowska. Podobnie uważa Zbigniew Wiliński: - Jakiś czas odstraszacz działał, ale teraz ptaki już się nie boją. Nie wszystkim jednak kawki przeszkadzają. - Przyzwyczaiłam się - mówi „Kurkowi” spotkana przez nas pani Krystyna, która każdą pogodną chwilę spędza w parku. Podpowiada co zrobić, aby uniknąć kłopotów. Należy wybrać do spaceru odpowiednie ścieżki: - Bezpieczna jest trasa od hotelu Krystyna, koło placu zabaw w kierunku Biedronki. Tędy codziennie chodzę po chleb. Teresa Radzińska, spacerując z psem, także omija drzewa szerokim łukiem.

- Wchodząc do parku słyszę straszliwy jazgot - żali się - Najgorzej jest wieczorem.

NIE TYLKO KAWKI WINNE

Zdaniem Krystyny Lis, zastępcy naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej, odstraszacz spełnia swoją rolę. Do zmniejszenia liczby gromadzących się w parku ptaków przyczyniło się także prześwietlenie drzew. Całkowite pozbycie się ich nie leżałoby w interesie samych mieszkańców.

- Kawki spełniają bardzo pożyteczną rolę. Nie dalibyśmy sobie bez nich rady na wiosnę, gdy ich pożywieniem jest wiele szkodników – mówi Krystyna Lis.

- Poza tym w parku żyje też wiele innych ptaków, które brudzą, między innymi gołębie - dodaje. Część przebywających w parku gatunków ptaków powinna zamieszkiwać lasy, ale rozwój cywilizacji sprawił, że wybrały one miasta. Mają tu pod dostatkiem pożywienia i czują się dużo bezpieczniej, gdyż nie ma drapieżników.

JAK INNE MIASTA WALCZĄ Z PTAKAMI

W Polsce stosuje się wiele różnych metod walki z plagą ptaków. Wprowadzono zakaz karmienia gołębi na Starym Mieście w Krakowie, a wszystkich, którzy go łamią, karze się mandatami. Ponadto aplikuje się tam środki antykoncepcyjne do karmy. Wojnę ptactwu wypowiedział też chrzanowski magistrat. Władze przymierzają się do wprowadzenia zakazu karmienia ptaków. Na rynku mają pojawić się tabliczki informujące o tym. W Częstochowie i Gliwicach wystąpiono o zgodę na zrzucanie gniazd kawek w czasie lęgu. W Łapach stosuje się metodę hukową, która polega na tym, że dwa razy dziennie rozlega się strzał. W innych miastach najbardziej popularnym sposobem na odstraszanie jest używany w Szczytnie mechanizm z nagranymi dźwiękami drapieżników.

Kamila Laskowska/fot. M. Kułakowski