Tuż przed świętami spłonęło doszczętnie mieszkanie 6-osobowej rodziny Wiśniewskich. Jej członkowie wyszli z pożaru cało, ale żywioł pochłoną ich cały wieloletni dobytek. Pogorzelcy nie pozostali jednak sami w swoim nieszczęściu. Gmina zorganizowała błyskawiczną pomoc, a zakład pracy zapewnił tymczasowe mieszkanie.

Ogień zabrał im wszystko
Rodzina Wiśniewskich w tymczasowym mieszkaniu w Wielbarku. Od lewej: Patryk, Oliwia, Maja i mama Martyna z najmłodszą Zuzią

PALI SIĘ!

Dramat rozegrał się w Wólce Szczycieńskiej. Paweł i Martyna Wiśniewscy dzielili niewielkie poddasze budynku z czwórką dzieci: półtoraroczną, cierpiącą na chorobę tarczycy Zuzią, 5-letnią Oliwią oraz 11-letnią Mają i dwa lata starszym Patrykiem. Dół zajmowali dziadkowie Komoszescy. W niedzielne przedświąteczne popołudnie nikt z nich nie przypuszczał, że będą to ostatnie chwile na „starych śmieciach”.

- Nagle zamigotały żarówki, potem usłyszałem odgłos wyskakujących korków i zapadł półmrok – relacjonuje Ryszard Komoszeski. Sądził, że nastąpiło zwarcie, więc wszedł na korytarz do skrzynki elektrycznej, aby sprawdzić bezpieczniki. Kiedy je oglądał, usłyszał z góry przejmujący krzyk zięcia: - Pali się, pali się!

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.