W świecie "Kręciołów".

Do pokonania liczącej 25 kilometrów trasy wiodącej przez Lemany, Zielonkę, Kaspry, Ochódno namawiamy tych, którzy chcą popatrzeć na świat z góry.

OLEK HARMONISTA

Do pokonania liczącej 25 kilometrów trasy wiodącej przez Lemany, Zielonkę, Kaspry, Ochódno namawiamy tych, którzy chcą popatrzeć na świat z góry.

Na wycieczkę wyruszamy kierując rowery w stronę Leman, a po minięciu jeziora zgodnie z drogowskazem skręcamy w lewo do pełnej zieleni wsi. Wolno mijamy Zielonkę, podziwiamy wspaniale utrzymane posesje i piaszczystą drogą to wznoszącą się w górę, to opadającą w dół, docieramy do rozwidlenia. Teraz skręcamy w prawo, a kolejną wspinaczkę pod piaszczyste górki wynagrodzi malownicza panorama okolicy. Zapierające dech w piersiach widoki ukoją nasze serca rozdygotane nie tylko wspinaczką, ale i problemami dnia codziennego.

Olek harmonista

Drogą wijącą się wśród pół i łąk docieramy do wsi Ochódno. Tam zbaczamy z trasy, by na krótki odpoczynek zatrzymać się przy murowanym, solidnym budynku nieczynnej poczekalni PKP.

Zawiadowcą tej stacji był Olek - chłopak jak walczyk. W dzień pracował w swoim kolejarskim fachu - wieczorami przygrywał na okolicznych zabawach. Pięknie prezentował się w służbowym stroju, więc wszystkie panny na wydaniu chętnie zaglądały na dworzec PKP, by przyjrzeć się jego pracy i przesłać tęskne spojrzenie. Wieczorami zaś wędrowały tam, gdzie słychać było dźwięk jego harmonii i słodki niczym trel słowika śpiew. Młodzian pięknie grał, a skoczne melodie kolejno dedykował wszystkim dziewczynom. Podczas każdego tanecznego wieczoru nadchodził taki moment, że Olek odkładał harmonię i porywał panny do tańca. Piszczały wówczas z radości, bo była to najwspanialsza chwila zabawy. Wywijał z nimi wszystkimi, a na koniec zapraszał do bufetu, by kupić czekoladę i po butelce lemoniady. Choć wszystkie lubiły go bardzo, to chciały, by wreszcie opowiedział się, która z nich wybiera. Nie mówiły tego głośno, ale nie kryły zniecierpliwienia.

Aż nadszedł dzień, kiedy to one miały dokonać wyboru. Po orkiestrę, w której przygrywał Olek przyjechał sołtys z Zielonki. Niestety, tego dnia zabawa nie odbyła się, bo muzycy jazdę samochodem zakończyli w szpitalu. Najbardziej ucierpiał Olek, złamana noga nie wróżyła nic dobrego. Ze szczycieńskiego szpitala przewieziono pechowca do Olsztyna i tam lekarze rozpoczęli taniec o jego sprawność fizyczną. Załamany chłopak długie tygodnie spędził w szpitalnym łóżku. Początkowo koledzy i koleżanki trwali przy nim. Jednak z każdym dniem krąg przyjaciół topniał. A gdy wrócił z długiej rehabilitacji, wsparty na kulach, okazało się, że panny, które za nim piszczały pozakładały rodziny lub nie miały czasu dla chłopaka, co nie zatańczy już z nimi walczyka.

Pewnego dnia, gdy siedział przed domem i wypatrywał listonosza z rentą, ten wraz z oczekiwaną wypłatą przywiózł mu akordeon. Dziś do Ochódna pociąg nie zajeżdża, niszczejący budynek stacji PKP zieje pustkami, ale Olek marzy, że właśnie tam urządzi piękną swietlicę i w niej będzie przygrywał do tańca.

Tymczasem tylko świerszcze wygrywają tęskne melodie. Wybierzmy się w plener, by ich posłuchać...

Do Szczytna możemy wrócić szosą lemańską lub lasem przez Wałpusz. Trasa trudna ze względu na liczne podjazdy, ale jakże urzekająca.

Grażyna Saj-Klocek

2004.07.14