Prognozy mówiące o tym, że niedługo za litr zwykłej benzyny albo oleju napędowego trzeba będzie zapłacić 6 zł, przyprawiają posiadaczy aut osobowych o prawdziwy ból głowy. Coraz częściej zadają pytanie, jak z chudego portfela mają wydobyć dodatkowe pieniądze na tak słone podwyżki.

Paliwowy zawrót głowy

ZMIANA ZASILANIA

Co zatem może zdziałać zwykły posiadacz auta, by nie przepłacać za benzynę? Wyjście niby jest, a stanowi je przerobienie instalacji zasilającej na gazową i to nawet w całkiem małych samochodach o pojemności poniżej 1000 cm3, co jeszcze do niedawna było uważane za nieopłacalne.

- Przeróbka na autogaz w naszej stacji, w zależności od typu i wielkości silnika samochodu, kosztuje w granicach 1000 - 2000 zł - mówi Paweł Szabliński z warsztatu przy ul. Osuchowskiego. Dodaje, że inwestycja szybko się zwraca, bo koszty eksploatacji spadają prawie o połowę. I tak jest istotnie, bo potwierdzają to liczni kierowcy, którzy dokonali przeróbek w swoich samochodach.

- Auto jeździ tak samo dobrze. Nie odczuwa się praktycznie żadnej różnicy, a w portfelu zostaje połowa tej sumy, jaką wydałbym na benzynę - cieszy się Piotr Mikołajewski, który za nowoczesną instalację gazową z wtryskiem wielopunktowym zapłacił 1 800 zł.

Ciągle też taniej jeździ się dieslem. Średnie i duże auta spalają mniej niż benzyniaki, ale różnica nie jest duża, nieporównywalna z zasilaniem gazowym. W przypadku zaś podniesienia z nowym rokiem akcyzy na olej, oszczędności wynikające z eksploatacji diesli staną się wątpliwe.

NIEBEZPIECZNE ZRÓWNANIE

Gazowe eldorado może się także, niestety, wkrótce skończyć. Rząd w związku z zobowiązaniami unijnymi zapowiada podwyżkę akcyzy na to paliwo, choć nikt nie wie ile ona dokładnie wzrośnie. Teraz już jednak widać wyraźny zastój w branży „gazowej”.

- Wcześniej przerabialiśmy na gaz około 20 samochodów tygodniowo, a obecnie jedynie dwa(!) - mówi Wojciech Zaborowski, właściciel Eurowarsztatu przy ul. Pasymskiej.

Wyjaśnia nam, że posiadacze aut wstrzymują się z przeróbkami do przyszłego roku, aby przekonać się, czy instalacja gazowa po podniesieniu akcyzy będzie w ogóle opłacalna. Ta ma bowiem wzrastać etapami - z obecnego poziomu 125 euro za 1000 kg do 500 euro w 2018. Gdyby przyszłoroczna zwyżka akcyzy wywindowała cenę gazu do porównywalnej z benzyną, przeróbki staną się nieopłacalne i upadnie cała „gazowa” branża. Splajtują warsztaty parające się przeróbkami, producenci instalacji i stacje autogazowe.

ROSYJSKI RAJ

Wielu zdesperowanych kierowców, którzy przemierzają setki kilometrów w celach zarobkowych albo dojeżdżają do odległych miejsc pracy, aby nie pójść z torbami, chwyta się zakazanych procederów. Jeździ na „ruskim” paliwie z przemytu, które, co jest tajemnicą poliszynela, kosztuje w naszym województwie poniżej 4 zł za litr. Nie cieszy się ono jednak zbyt dobrą opinią, podobnie jak „ruskie” papierosy. Trudno ocenić barwę benzyny oferowanej w nieprzeźroczystych kanistrach i jej zapach, co budzi podejrzenie, że jest ona „chrzczona”. Dlatego też wielu nabywców zapobiegawczo miesza ją z paliwem krajowym.

- Kiedy nalałem „ruskiej” do pustego baku, silnik nie pracował równo i przerywał. W obawie przed uszkodzeniem motoru, musiałem wypłukać całą instalację paliwową - zwierza się nam jeden z zawiedzionych konsumentów przemytniczego paliwa. Jeśli natomiast wierzyć temu, co mówią mieszkańcy stref przygranicznych, benzyna kupowana na rosyjskich, czy białoruskich stacjach jest całkiem dobra. Jej cena w przeliczeniu na złotówki wynosi zaledwie 2,80 zł(!).

Marek J.Plitt

PAZERNE PAŃSTWO

Od nowego roku ma wrosnąć akcyza na olej napędowy i autogaz. Sprawcą tego, jak zapewnia rząd, nie jest brak gospodarności, a niepokoje w świece arabskim, co wkrótce wszyscy odczujemy na własnej skórze, tj. dostaniemy po kieszeni. Tymczasem, zdaniem fachowców, ceny paliw śrubuje w górę głównie słaba złotówka. Drugi zaś ważny czynnik drożyzny, na ogół przemilczany w mediach i prasie ogólnokrajowej, to nieuczciwa konkurencja, której mają dopuszczać się dwaj najwięksi dostarczyciele paliw płynnych na polski rynek - koncerny Orlen i Lotos. Informuje o tym Polska Izba Paliw Płynnych, która o tych praktykach zawiadomiła polski rząd. Nic jednak się nie zmieniło. Wysoka cena paliw oznacza wyższe dochody dla państwa i to w zasadzie wyjaśnia wszystko.

Z obliczeń Polskiej Izby Paliw Płynnych wynika, że jeśli kupimy benzynę 95 za 100 zł, to z tej kwoty państwo poprzez podatki i parapodatki zabiera, i tu uwaga, 55 zł, czyli ponad połowę.

I jeszcze jedno. Państwo, zbijając argument o swojej pazerności przytacza fakt, że ceny benzyny, czy oleju napędowego są mniej więcej jednakowe w całej unii, oscylując w przeliczeniu na złotówki na poziomie ok. 6 zł. Niby to prawda, tyle że w przeliczeniu na zarobki, przeciętny Holender może za swoją pensję kupić prawie 4 razy więcej paliwa, a Niemiec 3,4 niż Polak.

(źródło: strona internetowa PIPP, wwww.paliwa.pl)