Taki oto temat przyszedł mi do głowy, kiedy pośród przedmiotów nietypowych odnalazłem w naszym domu kubańską maczetę. Piszę „odnalazłem”, ponieważ wyprowadzając się przed laty z Warszawy do Szczytna przywiozłem wprawdzie sporo elementów tak zwanego mienia ruchomego, ale nie wszystkie przedmioty zostały w miejscu docelowym rozpakowane. Nieco sprzętu różnorakiego przeznaczenia nadal pozostało w kartonach, zawalając część piwnicy i garażu.
Tak więc trafiłem przypadkiem na kubańską maczetę, którą otrzymałem w prezencie podczas mojego zawodowego pobytu w Hawanie w roku 1974. Trochę mnie to rozrzewniło, ale nie dlatego chcę kilka słów napisać o tym narzędziu plantatorów trzciny cukrowej, a także rewolucyjnej broni. Ciekawostkę, jaka wiąże się z tym prezentem przedstawię za chwilę. Otóż moja maczeta to autentyczny, prymitywny nóż do ścinania trzciny cukrowej. Szerokie ostrze wykonano ze stali rdzewnej i pokryto je czarną farbą. Do tego dołączono bakelitową, prostacką rękojeść, jak w dawnych nożach kuchennych. Trzeba przyznać, że po naostrzeniu moją maczetą niemal można się ogolić, a jednym silnym uderzeniem odciąć rękę. Tenże bardzo mało elegancki, ale praktyczny wytwór otrzymałem włożony w luksusową skórzaną pochwę, z namalowanym indiańskim totemem. To już jest wyrób ekstra. Bez wątpienia wykonany dla specjalnych gości, na zlecenie władz. Czyli otrzymałem prezent zewnątrz elegancki, wewnątrz użytkowy. A teraz obiecana pointa, czyli ciekawostka. Otóż maczeta owa, jak się okazało, jest wyrobem polskim. Polska wytwórnia kos, nie pamiętam już w jakim mieście, produkowała przemysłowo owe maczety na zamówienie kubańskich władz. I tak mam w domu całkiem użyteczny kubański przedmiot wykonany na przełomie lat 60. i 70. w Polsce.
Przy okazji przypomniałem sobie, jak to w owym roku, na kubańskiej plaży, otrzymałem zupełnie niespodzianie sporą rozgwiazdę (wielkości talerza do zupy) wyłowioną przez miejscowego płetwonurka. Sympatyczny ów człowiek, poczęstowany dobrym cygarem, odwdzięczył się sprezentowaniem mi jednego z świeżo wyłowionych okazów. Ładnie taka rozgwiazda wygląda. Stanowiła ozdobę hotelowego pokoju w Hawanie, a potem mojego mieszkania w Warszawie. Ale do czasu.