Dla Zygfryda Tadaya, właściciela pensjonatu w Tylkowie oraz jego gości każda letnia ulewa to prawdziwy koszmar. Woda leje się wtedy strumieniami na leżącą w najniższym punkcie wsi posesję, tworząc przy wjeździe gigantyczne rozlewisko uniemożliwiające wjazd czy wyjazd. W podobnej sytuacji są też inni mieszkańcy wsi. Wszystko z powodu złego stanu gruntowej drogi gminnej oraz braku kanalizacji. Burmistrz Mius na wszelkie prośby i wnioski odpowiada jednakowo, zasłaniając się pustką w gminnej kasie. - To niepoważne tłumaczenie – uważa właściciel pensjonatu.

PANORAMA pod wodą

ALARM BURZOWY

Każda letnia burza dla prowadzącego w Tylkowie pensjonat „Panorama” Zygfryda Tadaya i jego pracowników oznacza alarm. Po zaledwie kilku minutach ulewnego deszczu wjazd na posesję oraz część podwórza toną pod wodą. Tworzy się tu ogromne rozlewisko, przypominające zdecydowanie bardziej jezioro niż zwykłą kałużę. Przejechać przez nie nie sposób. Gospodarz zaopatrzył się przezornie w pompę, która od razu w idzie ruch i pracuje przez kilka godzin bez przerwy, by wypompować wodę. Zanim jednak się to uda, upływa dużo czasu. Wszystko przez to, że pensjonat znajduje się w najniżej położonym punkcie wsi, przy gruntowej drodze, której stan pozostawia wiele do życzenia. Do tego nie ma tu kanalizacji deszczowej, wskutek czego strugi wody spływają wprost na posesję pana Zygfryda. Z podobnymi problemami borykają się też jego sąsiedzi, którzy przy pomocy wiader pozbywają się wdzierającej się do piwnic deszczówki. W zeszłym tygodniu sytuacja stała się krytyczna.

- Po burzy zalało nas tak, że moi goście nie mogli się wydostać z pensjonatu – relacjonuje pan Zygfryd. Pochodzący ze starej, mazurskiej rodziny przedsiębiorca na stałe mieszka w Düsseldorfie, a pensjonat w Tylkowie prowadzi już blisko 15 lat. Do tej pory, jak mówi, niedogodności znosił cierpliwie. Kilka razy interweniował w sprawie drogi i kanalizacji u burmistrza Pasymia Bernarda Miusa, ale nic nie wskórał. Zawsze słyszał jedną odpowiedź - że gminie brakuje pieniędzy. Po ostatnich wydarzeniach związanych z zalaniami jego cierpliwość się jednak wyczerpała.

- Płacę gminie podatki, zatrudniam ludzi. Nie oczekuję nic więcej, jak tylko normalności – nie kryje irytacji Zygfryd Taday. Feralnego dnia, gdy ulewa spowodowała, że pensjonat został właściwie odcięty od świat, gościły w nim 44 osoby, głównie emerytowani profesorowie niemieckich uniwersytetów oraz marszałek Magdeburga. Kiedy nazajutrz w Tylkowie zjawili się reporterzy „Kurka”, nad wsią przeszła kolejna nawałnica. Dojazd do „Panoramy” znów został zalany. Goście z Niemiec z obawą, ale i pewnym zdziwieniem obserwowali zmagania z żywiołem, bo zapewne nigdy wcześniej z taką sytuacją się nie spotkali.

BURMISTRZ WIE LEPIEJ OD SOŁTYS

Właściciel pensjonatu nie jest jedyną osobą, która walczy o poprawę stanu dróg gminnych w Tylkowie. W imieniu mieszkańców robi to nowo wybrana sołtys Małgorzata Kamińska. Na początku maja skierowała do gminy pismo, w którym wnioskuje o naprawę traktów, akcentując, że nie da się po nich ani jeździć, ani chodzić. W odpowiedzi burmistrz poinformował ją, że w kwietniu dokonano równania dróg gruntowych, a kolejne odcinki, po przeprowadzonym przeglądzie zostały do tego zakwalifikowane. Przy okazji Bernard Mius wytyka sołtys, że w swoim wniosku użyła nieprawdziwych sformułowań. (...) wystawianie oceny „bardzo zły stan” [dróg - red.] oraz „nie da się po nich jeździć, a tym bardziej chodzić” nie jest zgodne ze stanem faktycznym, co ujawnił przegląd w dniu 10 maja 2011 r. - czytamy w skierowanej do sołtys odpowiedzi.

- Te słowa są dla mnie śmieszne. Przecież mieszkam tu i wiem, jakie w rzeczywistości są te drogi – komentuje Małgorzata Kamińska. Dodaje, że ciągle słyszy od mieszkańców skargi na wszechobecne dziury i wyrwy.

- Kiedy zanoszę podatki wszędzie mi mówią: pani Kamińska, niech pani coś zrobi z tymi drogami. Odpowiadam, że zrobię, jak wygram 30 milionów – śmieje się sołtys. Według niej doraźne naprawy czy nawet położenie asfaltu nic nie pomogą, jeśli gmina nie zbuduje we wsi kanalizacji. To podstawowy problem, z którym borykają się mieszkańcy, płacący coraz wyższe sumy za wywóz szamb.

- O wsie się u nas nie dba. Robi się duże inwestycje w Pasymiu, które widać. Ale my chcemy, by w końcu ktoś zadbał i o nas – żali się sołtys.

SIŁA WYŻSZA

Burmistrz Bernard Mius skargi mieszkańców i właściciela pensjonatu kwituje krótko:

- Cóż ja im mogę pomóc? W Szczytnie też zalewa po burzy ulice. To siła wyższa - rozkłada ręce. Dodaje, że droga do „Panoramy” jest wyprofilowana i doraźnie naprawiana.

- Na poważniejszy remont i położenie kanalizacji nie mam pieniędzy – mówi. Tego rodzaju tłumaczenia Zygfryd Taday określa mianem niepoważnych. Dziwi się, że mimo braku pieniędzy, gmina ostatnio wykonała inwestycje, które mogłyby poczekać, takie jak choćby pierwszy etap zagospodarowania jeziora Kalwa w Pasymiu czy remont ratusza, a pomija sprawy najważniejsze dla mieszkańców.

- Może najpierw należało zapytać ludzi, czego im potrzeba? - pyta Zygfryd Taday. Także sołtys Kamińska uważa, że mieszkańcy nie mają decydującego głosu w realizacji inwestycji, bo brak jest spotkań i konsultacji. Co na to burmistrz?

- Wybór inwestycji to tylko i wyłącznie moja decyzja. Nikt nie powinien w to ingerować – ucina dalszą dyskusję na ten temat.

Ewa Kułakowska /fot. M.J.Plitt