Od kilku miesięcy nosiłam się z zamiarem przejechania rowerem trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, którą przeszłam w 23 marca 2018 r. Wówczas nocą pokonałam ponad 50 km. Nie było łatwo i dlatego chciałam przyjrzeć się tym wszystkim, niezwykłym miejscom w dzień. Wyciągnęłam Rozważania oraz szczegółowy opis trasy.

Przeczytałam zamieszczone tam motto: „Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie” i wspólnie z koleżanką ruszyłyśmy na niebieski – misyjny szlak, który swój początek brał przy kościele Wniebowzięcia N.M.P. w Szczytnie przy ulicy Konopnickiej. Wyzerowałyśmy liczniki, włączyłyśmy endomondo i pojechałyśmy przez Kamionek, Szczycionek w stronę Pieców. Nocną trasę wyznaczały odblaskowe zawieszki oraz namalowane fluorescencyjną farbą niebieskie strzałki. Teraz w dzień było inaczej, farba wyblakła, zawieszki zebrano. Niestety mimo częstego zaglądania do opisów i map w okolicach Łysej Góry zgubiłyśmy się. Droga nam się skończyła w bagnie. Wprawdzie miałyśmy okazję popatrzeć na ślady buchtujących dzików, ale tak szybko zawróciłyśmy, bo nie chciałyśmy spotkać z tymi często rozjuszonymi zwierzętami. Piękna, październikowa niedziela radowała możliwością obcowania z dziką przyrodą, ale w leśnych ostępach barwy jesieni były nieśmiałe, królowała zieleń, a zapachy iście świąteczne, bo pachniało choinką. Wróciłyśmy na porzucony przez nieuwagę szlak, by dotrzeć do miejscowości Budy, a następnie do Dwierzut. Zmęczenie i grzejące słoneczko sprawiły, iż z przyjemnością usiadłyśmy na ławkach, by odpocząć. Oczywiście tak, jak nocą podczas marszu, tak i teraz na rowerach przegapiłyśmy skręt na nasyp kolejowy wiodący do Olszewki. Na szczęście na kamieniach pozostały fragmenty z niebieskiej, namalowanej tam strzałki. Trochę szłyśmy, trochę jechałyśmy, kamieniste podłoże utrudniało przemieszczanie. W sumie pokonałyśmy rowerami EDK, która liczyła 53 km i trwała ponad 5 godzin. Widoki zachwycały i wynagradzały trud, ale nie było łatwo. Wówczas, gdy szłam nocą pogoda była sprzymierzeńcem uczestników, gdyż marcowa noc była ciepła. Październikowa niedziela była słoneczna i momentami tak przygrzewało, że można było się opalać. Jednak muszę przyznać, że gdyby nie dokładny opis, którym się posiłkowałyśmy oraz pojawiające się czasem niebieskie strzałki, trudna do pokonania. Dlatego też wielki pokłon składam dla twórców EDK na naszym terenie i ówczesne, profesjonalne wręcz oznakowanie na czas jej nocnej edycji. Ciekawa jestem, czy ktoś z uczestników EDK próbował, tak jak my, pokonać ją w dzień pieszo, a może rowerami? Nam się znów udało, ale wiem, że październikowa i marcowa droga krzyżowa to inny wymiar duchowości i pokonywania własnych słabości.

Grażyna Saj-Klocek

Październikowa droga krzyżowa