...nad jeziorem Sasek Wielki to uroczysko ukryte w leśnej głuszy, ale bardzo znane i chętnie odwiedzane. Latem swoje obozowiska rozbijają tam od wielu lat harcerskie zastępy, ale plaża jest dostępna, a podczas harcerskiego czuwania bardzo bezpieczna. Ten urokliwy zakątek odkryłam na początku lat dziewięćdziesiątych, odpoczywając na Kobylosze w ówczesnym Ośrodku Wypoczynkowym „Społem”.

Plaża harcerska...
Mimo że pomost był reperowany, to i tak za każdym razem dostrzegałam brak a to deseczki, a to gwoździka..

Wówczas pomost należący do mojej Spółdzielni był tak oblegany, że nawet bilety wstępu nie były w stanie powstrzymać napływu żądnych plażowania turystów. Oczywiście taki bilecik posiadam w swojej kolekcji i dzięki temu wiem, że za wstęp trzeba było zapłacić... bagatela 2 zł. Jednak pomysłowość ludzka nie miała granic i amatorzy kąpieli na teren atrakcyjnego ośrodka dostawali się omijając bramę i biletera. Jednym słowem dla nas wypoczywających we wspomnianym ośrodku pracowników nie było zwykle miejsca.

Wówczas odkryliśmy plażę harcerską i gdy poznaliśmy przyzwyczajenia obozujących tam zastępów, to w porze harcerskiego obiadu – cała plaża była tylko nasza. Pamiętam czasy świetności tego zakątka i pomost tworzący swoim wyrysem bezpieczne kąpielisko. Zabierając jedzenie i picie wędrowaliśmy brzegiem jeziora Sasek Wielki z Kobylochy na plażę harcerską. Przy okazji podpatrywaliśmy zachowania i poczynania obozowiczów oraz ich zabawy i przysięgam, że zawsze „czuj, czuj czuwaj rozlegało się po lesie”. Wielokrotnie odwiedzałam plażę harcerską i za każdym razem ubolewałam też nad zachodzącymi tam zmianami. Mimo że pomost był reperowany, to i tak za każdym razem dostrzegałam brak a to deseczki, a to gwoździka...

Harcerze nadal urzędują nad Saskiem Wielkim

Latem 2013 roku w Piecach wypoczywała koleżanka z dwiema młodymi, troszkę znudzonymi dziewczynkami. Postanowiłam ożywić to towarzystwo i zaproponowałam pieszą wyprawę najpierw na plażę harcerska, następnie na Kobylochę i na Cypelek Miłości. Zachęcając do wyprawy obiecywałam trochę tak na wyrost dużo atrakcji, między innymi zastęp przystojnych harcerzyków. Koleżanka od razu powiedziała, żeby mnie nie słuchały, bo ja mam zwyczaj „opowiadania bajek”. Trochę mnie to zabolało, więc hardo do wszystkich wypaliłam, że nie opowiadam bajek, że to co mówię to prawda prawdziwa i że na wszystkich czekają przygody i dziwa. Od razu nadałam wyprawie odpowiednie tempo i nieśmiało zaintonowałam adekwatną do naszej wyprawy piosenkę o stokrotce polnej i szumiącym zielonym gaju. Jednak już po chwili zgrany chórek wyśmiewał harcerza gapę, który „w pokrzywy wlazł po pas”. Mój radosny nastrój uległ zmianie, bo zbliżaliśmy się do miejsca, w którym na miłe, młode pannice mieli czekać obiecani przeze mnie harcerze. Niepokoiła mnie panująca cisza, zwolniłam i udając, że szukam malin sama wlazłam w pokrzywy aż po pas, boleśnie parząc łydki. Wtem nagle usłyszałam głośny krzyk moich towarzyszek: „są, są!”. Byli, cały zastęp harcerek i harcerzy stał przed obozowiskiem, przyjmując rozkazy drużynowego i meldując się do odprawy. Pstryknęłam im fotkę, na wieczną pamiątkę. Ale się na tej plaży działo, a pomost w 2013 wyglądał jeszcze jako tako. Po zabawach, rozmowach i obowiązkowej kąpieli nadszedł czas realizacji dalszego planu – dotarcie na Kobylochę. A tam kolejne niespodzianka w postaci konstrukcji z pali i lin do wspinaczki. Myślę, że zdjęcia, które wówczas zostały wykonane przypomną tę unikatową konstrukcję. Obtarłam sobie kończyny, ale udowodniłam, że i ja mogę zostać alpinistką.

Nawet bilet wstępu nie gwarantował wejścia na plażę w ośrodku „Społem”

Po wygłupach na linach dalej realizowaliśmy plan wycieczki i powędrowaliśmy na Cypelek Miłości nad jeziorem Sasek Wielki. To miejsce również ukazało nam unikatowe tajemnice, a więc karpę otoczoną wodą i od razu nasze podopieczne odgrywały kultową scenę z tonącego Titanica. Niedawno znów zawitałam na plażę harcerską. Nie ma tam już pomostu, ale za to są harcerze i chyba organizatorzy przeczuwali, że pojawię się ja i o tym zakątku po swojemu będę rymować, bo jakże takiego uroczyska nie miłować. Dlatego też, może niekoniecznie dla mnie, ale wstrzelili się w moje klimaty takim regulaminem kąpielowym: 1. Każdy zuch doskonały czeka zawsze na sygnały, by do wody szybko ruszyć lub na słonku się wysuszyć. 2. Kiedy siedzisz sobie w wodzie, patrz na brzeg – tam masz odpowiedź, kto nad tobą czuwa bacznie i czy zbiórka się nie zacznie? 3. Pływaj zwinnie jak ryba, zbędnej pomocy nie wzywaj. 4. Nigdy nie wchodź sam do wody, mogą być ogromne szkody. 5. Gdy do wody wchodzić mamy, to szybko odliczamy, a gdy z wody już wyjdziemy znowu liczyć się będziemy. 6. Słońce, wietrzyk, czysta woda, wszystkim zuchom zdrowia doda. Plaża harcerzy nad jeziorem Sasek Wielki leży, to moje ulubione uroczysko i wspaniałe kąpielisko.

Grażyna Saj-Klocek